Jechał 130 km/h w Białymstoku. Aż zatrzymała go policja. "Klub ładnie to wyciszył"

Lamine Diaby-Fadiga od kilku miesięcy jest piłkarzem Jagiellonii Białystok. Ostatnio raczej nie bryluje na boisku, a jakby tego było mało, wpakował się w niemałe tarapaty. Jego klub trzymał tę sprawę w tajemnicy, ale w końcu wszystko ujawnił dziennikarz Piotr Wołosik w programie "Misja Futbol". - W ogóle udawał zaskoczonego, że coś takiego trzeba mieć - tak relacjonowana jest sytuacja z udziałem Diaby'ego-Fadigi.

Lamine Diaby-Fadiga z przytupem rozpoczął pobyt w Jagiellonii Białystok i w debiucie z Puszczą Niepołomice (2:0) zdobył bramkę. Kilka tygodni później trafił z Cracovią (2:4) i od tamtego momentu zaciął się na długo (kolejnego gola strzelił w listopadzie). A teraz wyszło na jaw, że wpakował się w tarapaty poza boiskiem.

Zobacz wideo Wstrząsające fakty z życia Artura Szpilki. "Nie zapomnę tego" Wybierz serwis

Lamine Diaby-Fadiga został zatrzymany przez policję. I dopiero się zaczęło

Francuski napastnik jakiś czas temu został zatrzymany do kontroli drogowej z powodu przekroczenia prędkości. I to był dopiero początek jego problemów. - Jakoś bez echa przeszło to w Białymstoku... Złapano go, jak na opłotkach miasta jechał 130 km na godz. Został zatrzymany przez policjantów, którzy poprosili go o prawo jazdy. On stwierdził, że nie ma - zdradził dziennikarz Piotr Wołosik w programie "Misja Futbol" Przeglądu Sportowego Onetu.

Diaby-Fadiga zareagował w bardzo nietypowy sposób. A na jaw wyszły niewygodne dla niego fakty. - W ogóle udawał zaskoczonego, że coś takiego trzeba (mieć - red.). Że w Polsce prawo jazdy? Akurat nie miał pod ręką ani polskiego, ani francuskiego. I jak później służby sprawdziły, on nie ma żadnego prawa jazdy - wyjawił Wołosik.

Jagiellonia Białystok wyciszyła sprawę Lamine'a Diaby'ego-Fadigi

Jaki był ciąg dalszy tej historii? - Z tego, co się orientuję [...], sprawa trafiła do sądu. I polski wymiar sprawiedliwości poprosił francuski sąd, aby ustalił, czy rzeczywiście (Diaby-Fadiga - red.) żadnego prawa jazdy nie miał, aby tak sobie 130 km/h hasać. Zobaczymy, jaki będzie finał tego. Klub bardzo ładnie to wyciszył, to było jakiś czas temu i nie przedostało się do opinii publicznej - podsumował dziennikarz.

Następnie Wołosik przypomniał inną ciemną kartę z przeszłości Francuza, który za czasów gry w Nicei ukradł koledze z szatni Kasprowi Dolbergowi luksusowy zegarek. Przez tamten incydent został wyrzucony z klubu.

- Przeprosiłem Kaspera, trenera i władze klubu. Wziąłem również odpowiedzialność finansową za to, co zrobiłem. Życzę Dolbergowi wielu sukcesów. Sam opuszczam klub, w którym zawsze chciałem grać. To dla mnie największa kara - tłumaczył się piłkarz, który latem tego roku trafił do drużyny mistrza Polski. Do tej pory rozegrał dla Jagiellonii 23 mecze, w których zdobył trzy bramki i zanotował jedną asystę.

Więcej o: