10 mln euro - aż tyle w lutym tego roku zarobiła Legia Warszawa na sprzedaży Ernesta Muciego do Besiktasu. Albańczyk spędził przy Łazienkowskiej trzy lata, rozgrywając w tym czasie 114 meczów. Muci strzelił w nich 21 goli i miał 10 asyst.
Napastnik odszedł do znanego klubu z silnej ligi, ale na razie nie radzi sobie w niej najlepiej. Do tej pory Muci rozegrał w Besiktasie 31 spotkań, zdobył osiem bramek, miał dwie asysty. W tym sezonie Muci przeważnie był rezerwowym, a obecnie leczy kontuzję uda.
W ostatnich dniach w tureckich mediach krytykowano transfer albańskiego napastnika. Na ten temat wypowiedział się m.in. były piłkarz i do niedawna trener Cardiff City Erol Bulut. Jak się okazało, walijski klub był zainteresowany sprowadzeniem Muciego w tym samym czasie co Besiktas.
- Myślałem o sprowadzeniu go do Cardiff. Złożyliśmy nawet zapytanie i dostaliśmy odpowiedź, że Legia oczekuje za niego około czterech milionów euro. Dla nas to było za dużo, nie mogliśmy sobie pozwolić na taki wydatek - powiedział Bulut.
- Byłem bardzo zdziwiony, kiedy się okazało, że Besiktas kupił go za 10 milionów euro. To bardzo duża różnica między ostateczną kwotą a tym, czego oczekiwała Legia - dodał.
Dodatkowe światło na sprawę rzucił były już koordynator tureckiego klubu Samet Aybaba. Ten został niedawno zwolniony z Besiktasu po tym, jak drużyna odnosiła niezadowalające wyniki w lidze tureckiej oraz europejskich pucharach.
- Do klubu mogli trafić piłkarze jak Moatasem Al-Musrati, Renato Sanches czy William Carvalho. Ostatecznie klub zdecydował się na tego pierwszego. W podobnym pisaliśmy raport na temat Muciego - ujawnił Aybaba.
- W raporcie zawarliśmy, że kupowanie go za duże pieniądze nie jest właściwą decyzją. Tak samo było w przypadku Al-Musratiego. Według nas to nie byli sprawdzeni zawodnicy. Ich transfery okazały się porażką. W sumie klub wydał 24 mln euro, co było dla nas szokiem - dodał.