W maju tego roku Jagiellonia Białystok i Śląsk Wrocław zakończyły sezon 2023/24 z dorobkiem 63 punktów na dwóch pierwszych miejscach tabeli. Mistrzostwo powędrowało na Podlasie z uwagi na lepsze mecze bezpośrednie, ale wrocławianie mieli też mnóstwo powodów do radości, bo po rozpaczliwej walce o utrzymanie w dwóch poprzednich sezonach, to srebro było niczym złoto.
Pół roku minęło, a te kluby są dziś od siebie bardzo daleko nie tylko na mapie. Jagiellonia została w czołówce i nadal bije się o najwyższe cele. Śląsk sprzedał Erika Exposito i Nahuela Leivę, sprowadził w ich miejsce tabun dziwnych piłkarzy, z których nikt się tak naprawdę nie sprawdził i wygrał jeden z piętnastu ligowych meczów. Degrengoladę posadami przypłacili trener Jacek Magiera oraz dyrektor sportowy David Balda. W ich miejsce przyszli szkoleniowiec trzecioligowych rezerw Michał Hetel (tymczasowo) oraz były piłkarz klubu Rafał Grodzicki (na stałe).
Faworytem, i to być może nawet największym w historii starć mistrza z wicemistrzem, była jednak Jagiellonia. Niepokonana w dwunastu kolejnych meczach we wszystkich rozgrywkach Jagiellonia, której triumf nad Śląskiem mógł dać nawet pozycję lidera ligi po szesnastu kolejkach. Trzeba było jednak pokonać efekt nowej miotły oraz logikę Ekstraklasy. A to poważni przeciwnicy.
Trener Hetel mocno namieszał w wyjściowym składzie, bowiem linię ataku wraz z najmniej w niej zaskakującym Piotrem Samcem-Talarem, tworzyli Arnau Ortiz oraz Mateusz Żukowski. Hiszpan u Jacka Magiery był głębokim rezerwowym (187 minut w ośmiu meczach), a Polak to na co dzień prawy wahadłowy. Jednak długo wydawało się, że w tym szaleństwie może być też metoda.
Śląsk w pierwszej połowie wyglądał naprawdę dobrze. Mało tego, w 15. minucie trafili nawet do siatki, a konkretnie Petr Schwarz. Problem w tym, że ze spalonego. Jednak co się odwlekło, to nie uciekło. W 33. minucie do Ortiza podał Samiec-Talar, a Hiszpan nie myśląc wiele, oddał kapitalny strzał prosto w okienko bramki gospodarzy. Widać jak bardzo tego potrzebował, bo ucieszył się, jakby właśnie wygrał co najmniej mistrzostwo Polski.
Wrocławianie prowadzili sensacyjnie, acz zasłużenie. Jagiellonia musiała się pozbierać i zrobiła to szybko. Już w 39. minucie przeprowadzili szybki atak, zakończony niezbyt mocnym, ale bardzo precyzyjnym strzałem Lamine'a Diaby-Fadigi, który doprowadził do wyrównania jeszcze w pierwszej połowie. Naprawdę ciekawej pierwszej połowie.
Po przerwie Śląsk ponownie trafił do siatki, przy czym znów ze spalonego. Minimalnie z podaniem do Samca-Talara spóźnił się Żukowski i arbiter nie mógł uznać trafienia tego pierwszego. W Jagiellonii nieźle wyglądał Denis Churlinov, który w 64. minucie groźnym strzałem przetestował Rafała Leszczyńskiego.
Ogólnie jednak szedł gospodarzom ten mecz jak krew z nosa. Natomiast w takich sytuacjach "Jaga" używa z reguły dwóch słów. Jesus. Imaz. W 70. minucie świetną akcję przeprowadzili mistrzowie kraju. Cezary Polak do Churlinova, ten przytomnie dograł w pole karne do Imaza, a Hiszpan z zimną krwią pokonał Leszczyńskiego. Za szybko się to wszystko działo dla obrońców Śląska.
Wydawało się, że mistrzowie Polski dowiozą to zwycięstwo. Jednak Śląsk nie zamierzał się poddawać. W 83. minucie bardzo blisko był Jakub Jezierski, ale z kilku metrów huknął niemal wprost w bramkarza. Okazję do poprawki miał w 88. minucie i wtedy już się nie pomylił. Głową dobił obroniony przez Abramowicza strzał Sylvestra Jaspera, dając wicemistrzom Polski wyrównanie.
To był pierwszy gol młodego pomocnika w Ekstraklasie, ale jakże cenny. Dał Śląskowi remis, który nie wygrzebie ich co prawda z ostatniego miejsca w tabeli, jednak w obecnej sytuacji punkt wywalczony na terenie rozpędzonego mistrza Polski nie wygląda na coś, na co wrocławianie powinni narzekać. Jagiellonia z kolei może sobie pluć w brodę, bo wystarczyło utrzymać koncentrację do końca i byliby liderem tabeli. A tak mogą nawet stracić wicelidera na rzecz Rakowa Częstochowa.
Gole: Diaby-Fadiga 39', Imaz 70' - Ortiz 34', Jezierski 88'
Jagiellonia: Abramowicz - Kovacik, Dieguez, Skrzypczak, Moutinho (49. Polak) - Nene (66. Nguiamba), Kubicki (66. Listkowski) - Hansen (66. Villar), Imaz, Churlinov - Diaby-Fadiga
Trener: Adrian Siemieniec
Śląsk: Leszczyński - Szota (78. Macenko), Paluszek, Petkow, Bejger - Pokorny, Baluta (78. Jezierski), Schwarz - Samiec-Talar, Żukowski, Ortiz (69. Jasper)
Trener: Michał Hetel
Sędzia: Karol Arys (Szczecin)
Żółte kartki: Pokorny (Śląsk)