Rewelacja sezonu 2024/25 PKO Ekstraklasy, Cracovia, w sobotnie popołudnie miała szansę nie tylko na powrót na podium rozgrywek, ale nawet na zostanie nowym liderem tabeli przynajmniej do niedzieli. Aby tak się stało, "Pasy" musiały pokonać na własnym stadionie nieobliczalnego beniaminka - GKS Katowice, który na tym samym obiekcie był w stanie niedawno rozgromić Puszczę Niepołomice aż 6:0.
Jako pierwsza groźną sytuację w tym spotkaniu stworzyła sobie Cracovia, gdy w piątej minucie po dośrodkowaniu Ajdina Hasicia z głową z bliska spudłował Filip Rózga. Później jednak, praktycznie do końca pierwszej części meczu, lepszy był GKS. Piłkarze Rafała Góraka wraz z upływem kwadransa gry zaczęli przekładać to na gole.
W 15. minucie sędzia Damian Sylwestrzak podyktował dla gości rzut wolny z około 20 metrów. Mateusz Mak uderzył ze stojącej piłki fatalnie, prosto w środek muru Cracovii, ale miał na tyle dużo szczęścia, że piłka jeszcze wróciła pod jego nogi i tym razem 33-letni zawodnik beniaminka płaskim strzałem z pierwszej piłki zaskoczył Henricha Ravasa.
GKS Katowice stwarzał sobie kolejne okazje do strzelenia gola. W 24. minucie po koszmarnym nieporozumieniu w defensywie Cracovii Adam Zrelak uderzył na pustą bramkę na tyle lekko, że wracający do niej Ravas zdążył ją wyłapać. Chwilę później słowacki napastnik GKS musiał opuścić boisko z powodu kontuzji, a zastąpił go Sebastian Bergier. W kolejnej akcji, po dośrodkowaniu zewnętrzną częścią stopy Mateusza Maka Cracovię uratował Andreas Skovgaard, który uprzedził będącego przed pustą bramką Adriana Błąda.
Gieksa w końcu dopięła swego w 39. minucie, gdy po znakomitym kontrataku beniaminka Mak znalazł się sam na sam z bramkarzem Cracovii, z łatwością go minął i skierował piłkę do pustej bramki.
Wynik 0:2 w 40. minucie oznaczał, że GKS Katowice miał serię 8:0 w trakcie 130 minut gry na stadionie Cracovii, łącząc to ze wspomnianym już wysokim zwycięstwem nad Puszczą.
Niemniej katowiczanom nie udało się utrzymać dwubramkowej przewagi do przerwy, bo w ostatniej akcji pierwszej połowy strzał z dystansu Mikkela Maigaarda po rykoszecie zaskoczył Dawida Kudłę i Cracovii udało się strzelić bramkę kontaktową "do szatni".
Ci, którzy spodziewali się, że po przerwie będą świadkami huraganowych ataków Cracovii, mocno się przeliczyli. W zespole Dawida Kroczka tego dnia widać było brak tej energii, którą Cracovia zazwyczaj wręcz buzuje. Dopiero w 58. minucie niezły strzał z powietrza Ajdina Hasicia poszybował nad poprzeczką bramki Dawida Kudły.
W 62. minucie goście zdołali strzelić trzeciego gola w tym spotkaniu, gdy fenomenalnym uderzeniem z 25 metrów Adrian Błąd przycelował w samo okienko bramki "Pasów".
Chwilę później mogło być już 1:4, ale po świetnej akcji indywidualnej Mateusz Mak uderzył z 16 metrów tylko w słupek, a dobijający Sebastian Bergier przegrał pojedynek z Henrichem Ravasem.
Cracovia nie przekonywała, ale zdołała odpowiedzieć równie pięknym trafieniem na gola Błąda. W 70. minucie nadzieje na korzystny wynik przywrócił "Pasom" fenomenalnym uderzeniem zza szesnastki Mikkel Maigaard, który skompletował dublet w tym spotkaniu.
Mimo to piłkarzom GKS udawało się skutecznie wybijać z rytmu rywali, co wraz z decyzjami sędziego Damiana Sylwestrzaka nie podobało się piłkarzom oraz kibicom Cracovii. Taktyka ta jednak przyniosła skutek, bo Cracovia nie poszła za ciosem. Kolejną sytuację stworzyła sobie dopiero w 88. minucie, gdy uderzenie głową Benjamina Kallmana bardzo dobrze obronił Dawid Kudła.
Cracovia mimo wszystko potrafiła doprowadzić do remisu w drugiej minucie doliczonego czasu gry, gdy po krótko rozegranym rzucie wolnym Bartosz Biedrzycki doskonale dośrodkował na głowę Benjamina Kallmana, a ten był w stanie zdobyć 10. gola w tym sezonie, czym zrównał się z liderem klasyfikacji strzelców - Leonardo Rochą z Radomiaka.
Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, a jeśli już, to po zwycięską bramkę jeszcze ruszy Cracovia, kibice gospodarzy zostali zszokowani w ostatniej akcji spotkania, gdy już po doliczonym czasie gry w zamieszaniu w polu karnym "Pasów" do siatki z bliska trafił Sebastian Milewski, dając zwycięstwo beniaminkowi 4:3. Mecz zakończył się jeszcze masową konfrontacją, po której Damian Sylwestrzak pokazał cztery żółte kartki zawodnikom obu drużyn, a także wyrzucił trenera GKS Rafała Góraka.
Zwycięstwo 4:3 w Krakowie pozwoliło GKS Katowice wskoczyć z 19 punktami na dziewiąte miejsce w tabeli. Cracovia ma o dziesięć punktów więcej i pozostaje na czwartej pozycji.