Przed starciem w Radomiu najbardziej zasadnym pytaniem było "kto tu jest w gorszej formie?". Bowiem obie drużyny srogo rozczarowywały. Jednak odpowiedzią na to pytanie była jednak Puszcza. Zespół z Niepołomic nie wygrał w lidze od czasu domowego triumfu 4:1 nad Lechią Gdańsk 16 sierpnia, czyli już ponad dwa miesiące. Od tamtej pory zdobyli tylko trzy punkty w siedmiu meczach, a przed przerwą reprezentacyjną upokorzył ich beniaminek GKS Katowice, rozbijając ich w Krakowie 6:0. Efekt? Przedostatnie miejsce w tabeli.
Radomiak z kolei w tym sezonie jest bezkompromisowy. Zero remisów, wszystko lub nic. Problemem było to, że jednak częściej było nic. W pierwszych dziesięciu meczach radomianie przegrali aż siedem razy, a ostatnia ligowa wygrana to 20 września i aż 4:0 z Koroną Kielce. To oraz wyjazdowy triumf w Pucharze Polski nad Górnikiem Zabrze (1:0), czynił ich formę nieco wyższą niż ta Puszczy, a także stawiał ich w roli faworyta.
W pierwszej połowie tego jednak nie było widać. Przez te 45 minut ogólnie nie za wiele było widać po obu stronach. Tempo kiepskie, strzały w większości niecelne. Radomiak celnego nie oddał w pierwszej części wcale. Puszczy zaś ta sztuka udała się raz, ale uderzenie Mateusza Radeckiego skutecznie zatrzymał Maciej Kikolski. Jeśli jeden strzał w światło bramki w wykonaniu obu drużyn razem wziętych, nie oddaje dobitnie poziomu "widowiska" przed przerwą, to trudno powiedzieć, co oddałoby go lepiej.
Jednak w drugiej połowie coś uległo zmianie. Niekoniecznie po stronie Puszczy, bo ta nadal nie potrafiła zaoferować nic ciekawego w ofensywie. Za to Radomiak do pracy się wziął i zebrał tego owoce. W 50. minucie Dawid Szymonowicz sfaulował w polu karnym Paulo Henrique, za co zespół z Radomia otrzymał rzut karny. Na bramkę zamienił go Leonardo Rocha, który jako pierwszy w tym sezonie osiągnął dwucyfrową liczbę goli w Ekstraklasie.
Na tym jednak nie poprzestali. Gospodarze o wiele mocniej naciskali bezbarwnych gości i kolejny efekt ujrzeliśmy w minucie 66. Wtedy to Jan Grzesik uprzedził w polu karnym obrońcę oraz bramkarza Puszczy (który, prawdę mówiąc, nie bardzo wiadomo, co robił w tej sytuacji) i pewnie umieścił piłkę w siatce. Sprawił sobie tym samym ładny prezent na urodziny. I to nie byle jakie, bo trzydzieste. Kod Grzesika zmienił się na 3 z przodu, a wynik meczu na 2:0.
Po tym trafieniu gospodarze nie musieli już nic poza kontrolą wyniku. Szansę miał jeszcze Rocha, ale nie dał rady podwyższyć wyniku. Puszcza za to musiała bardzo wiele, ale była w stanie zrobić jeszcze większe nic. Bramkarz Radomiaka Maciej Kikolski nie był, lekko mówiąc, najbardziej zapracowanym człowiekiem na tym boisku.
Ostatecznie gospodarze wygrali 2:0 i odskoczyli od strefy spadkowej na 3 pkt. W niej za to jest Puszcza, a konkretnie na przedostatnim miejscu z przewagą trzech punktów nad ostatnim Śląskiem Wrocław. W następnej kolejce Puszcza jedzie do Szczecina na mecz z Pogonią, a Radomiak odwiedzi liderującego Lecha Poznań.
Gole: Rocha 51'(K), Grzesik 66'
Radomiak: Kikolski - Ouattara, Mammadov, Luizao, Henrique - Kaput (63. Jordao), Donis - Grzesik (90+2. Leandro), Alves, Peglow - Rocha
Trener: Bruno Baltazar
Puszcza: Komar - Mroziński (75. Walski), Craciun, Yakuba, Szymonowicz - Hajda (75. Okoniewski), Serafin - Lee (80. Stępień), Radecki (61. Cholewiak), Abramowicz - Kosidis
Trener: Tomasz Tułacz
Żółte kartki: Peglow, Kaput (Radomiak) - Szymonowicz (Puszcza)