O Kewinie Komarze głośno było w okolicach 27-28 sierpnia 2023 roku, gdy deklarował on, że padł ofiarą kiboli Wisły Kraków na festynie Ochotniczej Straży Pożarnej w Nowym Wiśniczu. Według artykułu Szymona Jadczaka z Wirtualnej Polski, mieli oni zaczepić rozpoznanego piłkarza Puszczy. Na początku zaczęli mu grozić, potem byli agresywni i doszło do rękoczynów. Później piłkarz miał zostać zastraszony, by nie zgłaszać sprawy policji i dostał informację, że kibice wiedzą, gdzie mieszka. Po udzieleniu mu pomocy i założeniu na dłoń gipsu, Komar pojechał do domu, ale pod nim mieli czekać na niego kibole z maczetami. Złamanie ręki wykluczyło golkipera Puszczy Niepołomice z gry do końca rundy jesiennej, wobec czego stracił on miejsce w jedenastce "Żubrów" na rzecz awaryjnie wypożyczonego z Aston Villi Oliwiera Zycha.
Okazało się jednak, że sprawa mogła wyglądać zupełnie inaczej i mieć podłoże obyczajowe, co szybko zasugerowała w oficjalnym komunikacie małopolska policja. "Zabezpieczono m.in. zapisy monitoringu, trwa ustalanie i przesłuchiwanie świadków. Z dotychczasowych ustaleń Policji wynika, że zdarzenie nie miało podłoża kibicowskiego. Po zebraniu pełnego materiału procesowego w tej sprawie zostanie on niezwłocznie przekazany do Prokuratury Rejonowej w Bochni celem oceny prawnej" - napisano. Podobnie całe zdarzenie opisywał organizator festynu - OSP w Nowym Wiśniczu.
Podczas imprezy bramkarz Puszczy miał spotkać byłego partnera swojej dziewczyny, ale zeznania jego oraz potencjalnych napastników w materiale przygotowanym przez portal Weszło mocno się różniły. Poszkodowany po tych wydarzeniach miał być nie tylko Komar, ale chłopak o imieniu Dominik, który po uderzeniu bramkarza Puszczy miał skomplikowane złamanie szczęki.
- Nagle usłyszałem jakieś krzyki i przepychanie. Odwróciłem się i zobaczyłem, że zaszło jakieś spięcie między Frankiem [były partner dziewczyny Komara - red.] a Kewinem. Wszedłem między nich i próbowałem rozdzielić. Kewin na mnie spojrzał i bum. Od razu padłem po tym strzale - tak całe zajście na łamach Weszło opisywał Dominik.
Według Komara grupa "przeciwna" liczyła około 20 osób i to on został przez nią zaatakowany. - Kolejni napastnicy podbiegali do mnie, wyprowadzając ciosy i kopnięcia we mnie. Próbowałem zasłaniać twarz i zacząłem wyprowadzać ciosy, żeby ich odgonić. Po chwili dalej uciekając, poślizgnąłem się lub przewróciłem po ciosie i przewróciłem się na plecy. Wtedy doskoczyli do mnie i zaczęli mnie kopać oraz obijać. Bili, gdzie mogli - opisywał bramkarz Puszczy.
Wszystko musiała więc wyjaśnić Prokuratura Rejonowa w Bochni i - jak dowiedział się Sport.pl - śledczy zakończyli już swoje postanowienie z końcem czerwca tego roku. Efekt? Umorzenie dochodzenia wobec braku znamion czynu zabronionego. Mówiąc jaśniej, zdaniem śledczych nie doszło do pobicia Komara.
- W odpowiedzi na zapytanie informuję, że sprawa dotycząca pobicia Kewina Komara została zakończona postanowieniem z dnia 29 czerwca 2024 roku o umorzeniu dochodzenia – wobec braku znamion czynu zabronionego. Postanowienie to nie jest prawomocne - poinformowała nas zastępca Prokuratora Rejonowego w Bochni Barbara Grądzka.
To prawdopodobnie kończy całą sprawę. Wydaje się wątpliwe, aby Komar szedł w zaparte, tym bardziej że po tym jak latem Zych wrócił do Aston Villi, 21-latek ponownie został pierwszym bramkarzem Puszczy. W dziewięciu meczach obecnego sezonu puścił 11 goli i dwukrotnie zachował czyste konto. Jego zespół z dorobkiem ośmiu punktów zajmuje 14. miejsce w tabeli ekstraklasy.