Kibice Stali Mielec mogli liczyć na to, że ich zespół zyska w tym sezonie trochę spokoju i nie będzie od pierwszej kolejki jednym z faworytów do spadku. Mielczanie zaczęli jednak fatalnie. Do tej pory wygrali tylko jeden mecz, a przegrali aż pięć. Zapłacił za to trener Kamil Kiereś, który został zwolniony po przegranym meczu z Lechem Poznań (0:2).
Zastąpił go Janusz Niedźwiedź, dla którego był to ligowy debiut - zaplanowany na poprzedni tydzień mecz ze Śląskiem Wrocław nie odbył się ze względu na sytuację na południu kraju. Początek spotkania był naprawdę żywy - obie drużyny nie bały się atakować, ale pierwszą naprawdę dobrą okazję do strzelenia gola stworzyli sobie piłkarze Motoru Lublin. W 26. minucie Mbaye Ndiaye celował w lewe okienko bramki, ale trafił w poprzeczkę. Dwie minuty później stanął przed kolejną bardzo dobrą okazją, ale tym razem uderzył prosto w golkipera gospodarzy. W 32. minucie znów - dość niespodziewanie - znalazł się z piłką w polu karnym, ale źle przyjął i nie dał rady oddać nawet strzału. Nie było jednak zawodnika Motoru, który w pierwszej połowie tak często jak on znajdowałby się w dobrych sytuacjach.
W końcu udało się odpowiedzieć też mielczanom. W 36. minucie gospodarze mieli rzut rożny. Do dośrodkowania dopadł Ilja Szkurin, który przedłużył piłkę na dalszy słupek. Piotr Wlazło dał radę oddać strzał głową z bardzo bliskiej odległości, ale trafił prosto w bramkarza. Trzy minuty później o krok od fatalnej pomyłki był Krystian Getinger, który wybił mocne dośrodkowanie Bartosza Wolskiego... w słupek własnej bramki.
Drugą połowę dużo lepiej zaczęli gospodarze. Mielczanie dość ryzykownie - ale skutecznie - wyszli z piłką spod własnej bramki i szybko doprowadzili do akcji skrzydłem. Stamtąd piłkę prosto na nos Serhija Krykuna dośrodkował Robert Dadok i było 1:0 dla Stali.
W 51. minucie doszło do ciekawej sytuacji. Gola po rajdzie lewym skrzydłem strzelił Krystian Getinger. Arbiter liniowy wcześniej sygnalizował spalonego, ale nie zagwizdał go arbiter główny. Piłkarze Motoru przestali już jednak bronić. I choć ofsajd był widoczny, to gdyby jednak się okazało, że sędzia asystent się pomylił, to mielibyśmy do czynienia z bardzo kontrowersyjną bramką na 2:0.
Motor po straconym golu na długo przestał istnieć w tym meczu. Stal kontrolowała przebieg spotkania i co jakiś czas potrafiła stworzyć sobie sytuację. W 65. minucie powinno być 2:0. Guillaumier posłał doskonałe dośrodkowanie do Dadoka, który zgrał piłkę do Szkurina. Białorusin z kilku metrów trafił w słupek i mógł jedynie z niedowierzaniem łapać się za głowę.
Największe nadzieje na zmianę wyniku kibice Motoru mogli pokładać w grze Ndiaye'a. Choć Senegalczyk grał chaotycznie, to regularnie dochodził do kolejnych sytuacji. Miał jednak duży problem z ich wykorzystywaniem i strzelał niecelnie lub prosto w Jakuba Mądrzyka.
Wynik już się nie zmienił. Jednobramkowa wygrana gospodarzy oznacza, że opuszczają oni ostatnie miejsce w tabeli, na które - przynajmniej na kilka godzin, do meczu z Lechem Poznań - spadł Śląsk Wrocław. Dół tabeli jest bardzo ciasny. Pomiędzy 17. a 10. miejscem są zaledwie dwa punkty różnicy. Jednak jeżeli Mielczanie będą grać tak jak dzisiaj również w kolejnych spotkaniach, to szybko mogą się wydostać z tego grona.
Stal Mielec - Motor Lublin 1:0 50' Serhij Krykun