Ostatnie miesiące zdecydowanie nie należą do najlepszych dla Stali Mielec. Klub z Podkarpacia stracił dwóch niezwykle ważnych sponsorów. Z dalszego finansowania mielczan zrezygnowały Polska Grupa Energetyczna oraz Powszechny Zakład Ubezpieczeń Społecznych, co pozbawiło Stal około siedmiu milionów złotych. Klubowi udało się jakoś dopiąć budżet na bieżący sezon, ale ogólna przyszłość stanęła pod sporym znakiem zapytania, bo właściciele nie dali rady uzupełnić tych ubytków z własnej kieszeni.
Właśnie dlatego w Mielcu zaczęto rozglądać się za nowymi właścicielami, którzy daliby zespołowi nowe finansowe możliwości. Przed kilkoma dniami na stronie Sport.pl informowaliśmy, że Stal nie narzeka na brak zainteresowania. Przewodniczący Rady Nadzorczej, a jednocześnie współwłaściciel Enervigo, firmy posiadającej nieco ponad 16% udziałów w klubie, Krzysztof Kapinos potwierdzał, że potencjalni kupcy pochodzą z wielu krajów, a nawet kontynentów.
Teraz w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet Kapinos zaktualizował nieco stan negocjacji. Podkreślał przede wszystkim rozmowy z Australijczykami, których od Szwajcarów odróżnia jedna, ale bardzo ważna rzecz.
- Potwierdzam, że grupa australijskich przedsiębiorców reprezentowana przez osobę, która zajmowała funkcję m.in. szefa skautingu jednego z klubów Premier League, jest zainteresowana Stalą Mielec. Co ważne, nie jest to typowy fundusz inwestycyjny, jak w przypadku Szwajcarów. Negocjacje są zaawansowane, lecz wymagają jeszcze doprecyzowania wielu szczegółów. Mam na myśli,chociażby pakiet zabezpieczający klub. Musimy też bardzo mocno doprecyzować, jak miałoby wyglądać zarządzanie warstwą sportową Stali Mielec - powiedział Kapinos.
Oprócz Australijczyków oraz funduszu ze Szwajcarii w grę wchodzi też wspomniana Japonia. - To osoba fizyczna z Japonii, która jest współwłaścicielem dużego biznesu generującego ponad 200 mln dolarów przychodu w skali roku. Chce wykupić mniejszościowy pakiet udziałów. Dla nas niezwykle ważne jest to, że ten podmiot chce pokrywać koszty wynagrodzenia jednego zawodnika z rynku japońskiego, który miałby budować swoją wartość i pozycję w takim klubie, jak Stal Mielec - powiedział Kapinos.
Jeżeli negocjacje z zagranicznymi podmiotami się nie udadzą, to opcją pozostaje jeszcze konsorcjum lokalnych biznesmenów lub zacieśnienie współpracy z miastem. Tego ostatniego jednak wolą w Mielcu uniknąć. - Chcemy uniknąć scenariusza, który zdarza się na rynku piłkarskim w Polsce. Mówiąc wprost: nie możemy dopuścić do sytuacji, w której narobimy długów i potem udamy się do prezydenta z szantażem, aby dał on pieniądze, bo inaczej klub spadnie z ligi lub po prostu upadnie. Zamierzamy być partnerem dla miasta - podkreślił przewodniczący Rady Nadzorczej.