Początek nowego sezonu w Poznaniu wygląda wyjątkowo dobrze. Lech rozpoczął zmagania od pięciu zwycięstw i remisu w pierwszych siedmiu meczach Ekstraklasy, co dało mu pozycję lidera. To tylko pokazuje, jak dobrą pracę od początku w Lechu wykonuje Niels Frederiksen. Jagiellonia zanotowała dwie porażki w sześciu meczach, odpowiednio 2:4 z Cracovią i 1:3 z GKS-em Katowice. - Po przerwie na mecze kadry spodziewamy się mocnej Jagiellonii, która odzyskała świeżość. Wiemy o tym, że czeka nas ciężkie spotkanie - zapowiadał Frederiksen na przedmeczowej konferencji prasowej.
- Przed nami prestiżowe i ciężkie spotkanie, ale nasze podejście się nie zmienia. W tej chwili skupiamy się tylko na meczu w Poznaniu. Jaki to będzie mecz zależy od dyspozycji obu drużyn. Z pewnością Lech u siebie zechce sprowadzić to spotkanie do rywalizacji na własnych warunkach. My ze swojej strony też zechcemy zagrać swoje, ale musimy na to zapracować - dodawał Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.
W poprzednim sezonie w Poznaniu był remis 3:3 - wtedy dubletem popisał się Adriel Ba Loua - natomiast w Białymstoku Jagiellonia przegrała 1:2.
Na początku spotkania inicjatywa była wyraźna po stronie Lecha. Z dobrej strony pokazywał się Dino Hotić czy Michał Gurgul, który znakomicie wyprowadzał piłkę do kolegów z ofensywy. Jako pierwsza do bramki trafiła jednak Jagiellonia. W 16. minucie Jesus Imaz pokonał Bartosza Mrozka, natomiast w momencie podania od Mikiego Villara znajdował się na spalonym. Chwilę później doszło do zamieszania w polu karnym Jagiellonii, ale piłka zaplątała się między nogami Mikaela Ishaka.
W 25. minucie Lech objął prowadzenie. Joel Pereira zagrał piłkę w kierunku Afonso Sousy, który nie był kryty przez żadnego z rywali. Portugalczyk postanowił skorzystać z faktu, że miał dużo miejsca do strzału, więc oddał strzał sprzed pola karnego. Maksymilian Stryjek nie był w stanie zatrzymać strzału Sousy. Jagiellonia kompletnie nie przypominała drużyny, która wielokrotnie zachwycała kibiców czy ekspertów w trakcie sezonu mistrzowskiego. Tak jakby Lech zabrał jej wszystkie zabawki.
Dodatkowo sytuacja Jagiellonii pogorszyła się w 39. minucie. Adrian Dieguez starł się w powietrzu z Mikaelem Ishakiem, a po konsultacji z systemem VAR sędzia wyrzucił obrońcę Jagiellonii z boiska. Do rzutu wolnego po tej sytuacji podszedł Dino Hotić, który skorzystał z tego, że Stryjek zrobił krok w drugą stronę i uderzył w stronę dalszego słupka. Bośniak zdobył drugiego gola z rzutu wolnego w tym sezonie. Wcześniej udało mu się to w meczu z Widzewem Łódź.
Już po golu Sousy kibice Lecha mogli mieć spore powody do optymizmu. Gdy w tym sezonie Lech tylko obejmował prowadzenie, to wygrywał. Tak działo się w pięciu dotychczasowych meczach ligowych.
W drugiej połowie intensywność meczu była już dużo mniejsza, a Lech starał się spokojnie zarządzać wynikiem. Mimo to swoje okazje mieli Ishak, Fiabema czy Milić, natomiast ich strzały były niecelne. W trakcie spotkania komentatorzy wspominali o tym, że liderzy Jagiellonii zawodzą w tym sezonie - podobny wniosek można zawrzeć po tym meczu, bo Imaz i Nene zeszli z boiska już po 61 minutach. Jagiellonia nie pokazała swojej lepszej twarzy po przerwie.
W 71. minucie kibice zgromadzeni na stadionie Lecha cieszyli się po raz trzeci. Wtedy Mikael Ishak pokonał Maksymiliana Stryjka w polu karnym Jagiellonii, ale napastnik Lecha znalazł się na spalonym, więc to trafienie nie mogło zostać uznane.
Osiem minut później Lech otrzymał rzut karny za zagranie piłki ręką przez Michala Sacka. Pierwotnie to Radosław Murawski miał podejść do strzału, ale pomocnik oddał piłkę Filipowi Szymczakowi, by ten mógł się odblokować. Napastnik Lecha uderzył prosto w okienko, nie do obrony dla bramkarza, więc było 3:0 dla Lecha. W 87. minucie Lech trafił po raz czwarty za sprawą Aliego Gholizadeha. Piłka jeszcze odbiła się od interweniującego Jetmira Halitiego. Czy to koniec strzelaniny Lecha? Nic bardziej mylnego.
Ostatni cios Lech zadał w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Wtedy Pereira dośrodkował piłkę z prawej strony w głąb pola karnego, a Filip Jagiełło znakomicie skontrował piłkę i sprawił, że Stryjek musiał skapitulować po raz piąty w tym meczu.
Dzięki wygranej 5:0 Lech ma trzy punkty przewagi nad drugą Cracovią. W kolejnej kolejce Lech zagra u siebie ze Śląskiem Wrocław (22.09), natomiast Jagiellonia zmierzy się na własnym stadionie z Lechią Gdańsk (21.09). Na początku października mistrzowie Polski rozpoczną grę w Lidze Konferencji od wyjazdowego starcia z FC Kopenhagą (03.10).