Jak na razie Raków Częstochowa całkiem solidnie prezentował się w nowym sezonie ekstraklasy. Po powrocie Marka Papszuna na ławkę trenerską drużyna przegrała tylko jedno spotkanie - 0:1 z Cracovią w drugiej kolejce. Oprócz tego wygrywała z trzema beniaminkami - Motorem Lublin, GKS-em Katowice i Lechią Gdańsk, natomiast bezbramkowo remisowała w spotkaniach przeciwko ekstraklasowej czołówce - Górnikowi Zabrze i Lechowi Poznań.
Słowa pochwały należą się natomiast Piastowi, który podobnie jak Raków po sześciu kolejkach przegrał tylko zaledwie jeden mecz (0:2 na wyjeździe ze Stalą Mielec). Poza tą wpadką gliwiczanie prezentowali się naprawdę okazale, co miało odzwierciedlenie w tabeli. W piątek 30 sierpnia zagrali z mistrzami Polski z sezonu 2022/2023 z pozycji szóstej siły w lidze.
Pierwszy gwizdek w Częstochowie wybrzmiał równo o godz. 18:00. Zarówno gospodarze, jaki i goście nie garnęli się zbytnio do ofensywy. Świadczy o tym chociażby fakt, że po pierwszej połowie współczynnik oczekiwanych bramek w obu zespołach nie przekroczył nawet 0,20. Spotkanie było dosyć toporne, Raków i Piast skupiali się przede wszystkim na rozbijaniu ataków przeciwnika. Nudę piątkowego spotkania ironicznie komentowali dziennikarze w mediach społecznościowych. I trudno się dziwić. - Nie może być tak, że drużyna nie może sklecić składnego ataku zakończonego strzałem na bramkę - mówili wprost komentatorzy Canal + Sport.
Niestety niewiele zmieniło się w drugiej części gry. Momentami Raków próbował nieco zwiększyć pressing, jednak w praktyce nie przynosiło to zbyt wielu korzyści. Nawet po wejściu kreatywnego w teorii Bena Ledermana gra ekipy Papszuna nadal nie wyglądała najlepiej. - Może coś drgnie. Może coś się ruszy - błagali wręcz komentatorzy. Wydaje się, że największym wydarzeniem w tym meczu był... pokaz fajerwerków kibiców z Częstochowy w 74. minucie, po którym sędzia zarządził krótką przerwę w grze.
W 82. minucie po niezłym kontrataku mocny strzał oddał Gustav Berggren, jednak dobrze ustawiony bramkarz Piasta nie miał z nim większych problemów. Wydawało się, że do końca spotkania nie padnie już żaden gol, choć bliski zmiany tego stanu rzeczy był Patryk Dziczek. Sędzia podyktował dla Piasta rzut karny po jednej z akcji, w której Czerwiński był pociągany za koszulkę w polu karnym. Do piłki podszedł wspomniany dwukrotny reprezentant Polski, jednak nie zdołał on zamienić "jedenastki" na gola.
Mimo to Piast w końcu dopiął swego! W ósmej minucie doliczonego czasu gry bramkę strzelił Michael Ameyaw, wokół którego ostatnio było naprawdę głośno. 23-latek wykorzystał tłok pod bramką gospodarzy i skutecznie zamknął akcję na długim słupku po rzucie rożnym. Mecz trwał grubo ponad 100 minut i zakończył się wygraną Piasta Gliwice 1:0. Po zwycięstwie zespół Aleksandra Vukovicia z 14. punktami na koncie przynajmniej do meczu Lecha z Stalą (piątek godz. 20:30) wskoczył na fotel lidera ekstraklasy! Za to Raków obecnie z 11. oczkami plasuje się na szóstym miejscu.