Przed meczem Górnika Zabrze z Rakowem Częstochowa, aż cztery zespoły na szczycie tabeli PKO Ekstraklasy miały po 10 punktów. Do tego grona mógł dołączyć piąty w postaci albo Górnika, albo Rakowa. W przypadku częstochowian, aby tak się stało, zespół Marka Papszuna potrzebował zwycięstwa z zespołem, z którym przegrał ostatnie dwa spotkania, a także w miejscu, gdzie od powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej w 2019 roku zdobył tylko cztery punkty w sześciu spotkaniach, wygrywając zaledwie raz i to jeszcze w 2020 roku.
To też Górnik Zabrze lepiej rozpoczął to spotkanie. W ósmej minucie sytuacji sam na sam z Kacprem Trelowskim nie wykorzystał Lukas Podolski, który w dodatku był na spalonym. Dosłownie minutę później sędzia Łukasz Kuźma podyktował rzut karny dla gospodarzy, po tym jak Kamil Pestka przy linii końcowej zablokował ręką zagranie jednego z piłkarzy Górnika. Arbiter został jednak przywołany do monitora i swoją pierwotną decyzję odwołał, jako że piłka trafiła w rękę "podpierającą" obrońcy Rakowa.
W dalszej kolejności dwie świetne sytuacje miał Raków. W 20. minucie pożądany przez niemiecki Werder Brema Ante Crnac w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z bramkarzem rywali Michałem Szromnikiem. Golkiper Górnika bardzo dobrze zatrzymał też dwanaście minut później Gustava Berggrena, utrzymując na tablicy świetlnej bezbramkowy remis.
W międzyczasie doszło do fatalnie wyglądającego zderzenia dwóch piłkarzy Rakowa, Kacpra Trelowskiego i Ericka Otieno, przed polem karnym częstochowian. To, że żadnemu z nich nic się nie stało, można uznać za cud. Tyle szczęścia nie miał Lukas Podolski, który z powodu kontuzji musiał opuścić boisko już w 29. minucie.
Od okazji Berggrena do końca pierwszej połowy na uwagę zasługiwały jedynie wyraźnie niecelne strzały z dystansu Aleksandra Buksy, Damiana Rasaka czy Patrika Hellebranda, więc do przerwy w Zabrzu goli nie oglądano.
W drugiej połowie najpierw zaatakował Raków, później inicjatywę posiadał Górnik, ale do pierwszej groźnej sytuacji trzeba było czekać do 63. minucie, gdy po szybkim kontrataku z kilkunastu metrów na bramkę gospodarzy uderzał Adriano Amorim. Michał Szromnik popisał się jednak kolejną bardzo dobrą interwencją. W odpowiedzi Raków uratowała poprzeczka po znakomitym strzale z dystansu Dominika Szali. Chwilę wcześniej z daleka spróbował szczęścia także Taofeek Ismaheel, ale i on nieznacznie się pomylił.
Skoro bramkę z dystansu starali się strzelić gospodarze, to w 75. minucie odpowiedział im Ante Crnac. Chorwat także posłał piłkę obok bramki rywala.
Górnik miał piłkę meczową w 82. minucie, gdy w akcji rezerwowych Paweł Olkowski wyłożył piłkę w polu karnym Norbertowi Wojtuszkowi, ale ten uderzył płasko obok słupka.
Górnik Zabrze zremisował z Rakowem Częstochowa 0:0, co oznacza, że żaden z zespołów nie doskoczył do grupki liderów z 10 punktami. Górnik i Raków mają bowiem o dwa punkty mniej.