Jagiellonia sezon 2024/2025 rozpoczęła od pięciu zwycięstw z rzędu - trzy w lidze oraz dwa w eliminacjach do Ligi Mistrzów - ale w ostatnich kilku dniach poniosła dwie porażki z Bodo/Glimt, przez co pożegnała się z marzeniami o europejskiej elicie. W międzyczasie przełożyła mecz z Motorem Lublin w Ekstraklasie, więc do starcia z Cracovią podchodziła z kompletem ligowych punktów.
Trener Adrian Siemieniec zdecydował się na ogromne rotacje w składzie. Na ławce rezerwowych usiedli m.in. Jesus Imaz czy Afimico Pululu, a w ataku błyszczeć miał nowy nabytek Darko Churlinov, dla którego był to debiut w białostockich barwach. Zaczął się on jednak bardzo źle, albowiem już w trzeciej minucie goście zaskoczyli rywali szybkim wznowieniem gry z autu, w wyniku czego Benjamin Kallman trafił do siatki w sytuacji sam na sam z bramkarzem.
To był początek fenomenalnego widowiska w Białymstoku, ale kolejne minuty bezapelacyjnie należały do gospodarzy. Najpierw popis umiejętności indywidualnych w polu karnym rywala dał Lamine Diaby-Fadiga, doprowadzając do wyrównania, ale ozdobą pierwszej połowy była akcja z 26. minuty. Szybka wymiana podań na jeden kontakt mistrzów Polski i Jarosław Kubicki wpakował piłkę do pustej bramki. - Ależ akcja Jagiellonii! Stadiony świata! Nic tylko wstać i bić brawo. (...) To było PlayStation! - zachwycali się komentatorzy Canal+Sport. Przy trafieniu na 2:1 asystował wspomniany Darko Churlinov, który rozpoczął także całą akcję.
Wydawało się, że podopieczni Adriana Siemieńca po wyjściu na prowadzenie będą mieli ten mecz pod całkowitą kontrolą, ale Cracovia potrafiła się odgryzać. Już kilka minut po golu Kubickiego do ponownego wyrównania doprowadził Jakub Jugas, który wykorzystał zamieszanie w szesnastce rywala po rzucie rożnym. Goście mieli sporą przewagę w grze w powietrzu i wykorzystali swój atut. W ostatnim kwadransie "Pasy" miały jeszcze kilka dogodnych okazji, aby z kontry skarcić, mającą problemy w defensywie Jagiellonię, ale finalizacja akcji w drużynie gości mocno szwankowała. Tak naprawdę to mistrzowie Polski mogli się cieszyć, że schodzili na przerwę z remisem 2:2.
Po przerwie Cracovia wciąż marnowała sytuacje bramkowe z gry, ale z pomocą - a jakże! - przyszedł stały fragment gry - znów długi wyrzut z autu, ale tym razem bezpośrednio w pole karne, po czym Benjamin Kallman głową z bliska pokonał Sławomira Abramowicza. Cracovia ponownie zaczęła od mocnego uderzenia, po raz drugi w tym meczu wychodząc na prowadzenie.
Szkoleniowiec białostoczan Adrian Siemieniec musiał reagować i w 57. minucie na murawie pojawił się duet Imaz-Pululu. Jednakże chwilę później wynik powinien się zmienić na 2:4, lecz Abramowicz zatrzymał uderzenie rywala w stuprocentowej sytuacji. Ostatnie dwa kwadranse gry to spora dominacja Jagiellonii w posiadaniu piłki. Próbowali w ataku pozycyjnym znaleźć luki w defensywie rywali, ale o to było trudno, zwłaszcza że goście kradli sporo czasu, aby wybić z rytmu przeciwnika. W ostatniej minucie doliczonego ciosu gry decydujący cios zadali gracze Cracovii, którzy wyszli z szybką kontrą. Mateusz Bochniak wykorzystał sytuację sam na sam, ustalając wynik spotkania na 4:2 dla swojego zespołu.
Dla mistrzów Polski to trzecia porażka z rzędu, a pierwsza w tym sezonie Ekstraklasy. Natomiast Cracovia po pięciu kolejkach ma na swoim koncie dziesięć punktów i po tym zwycięstwie została nowym liderem tabeli. Przed Jagiellonią dwumecz z Ajaxem Amsterdam w czwartej rundzie elimimacji. Pokonanie Holendrów sprawi, że podopieczni Siemieńca będą grali w Lidze Europy, porażka to Liga Konferencji.