Po piątkowej wygranej Śląska Wrocław z Cracovią 4:0, Jagiellonia Białystok po raz pierwszy od połowy marca straciła fotel lidera ekstraklasy. Piłkarze Adriana Siemieńca w sobotnim meczu na własnym stadionie z Koroną Kielce chcieli sprawić, aby taki stan rzeczy szybko minął. Choć do powrotu na pierwszą pozycję potrzeba im było tylko remisu, białostoczanie myśleli tylko o wygranej, która pozwoliłaby im ponownie być na wyraźnym pole position do mistrzostwa Polski na dwie kolejki przed końcem rozgrywek.
Ale zupełnie inne plany na scenariusz tego meczu miała rozpaczliwie walcząca o utrzymanie Korona Kielce. Zespół Kamila Kuzery był przed tą kolejką w strefie spadkowej i miał punkt straty do Puszczy Niepołomice. Kielczanie musieli wierzyć w niespodziankę, choć do tej pory spisywali się na wyjazdach fatalnie. W tej rundzie zdobyli na boiskach rywali tylko punkt (z Puszczą), w całym sezonie zaledwie dziewięć, wygrywając jedynie ze Stalą Mielec. Gorszy pod tym względem był od Korony tylko zdegradowany ŁKS Łódź.
Od pierwszej minuty na stadionie przy Słonecznej było widać dużą przewagę Jagiellonii. Piłkarze z Białegostoku już w pierwszych pięciu minutach gry stworzyli sobie dwie świetnie sytuacje do strzelenia gola. Najpierw, po składnej akcji zespołowej białostoczan płaski, sytuacyjny strzał Jose Naranjo trafił w słupek bramki byłego bramkarza Jagi - Xaviera Dziekońskiego. Dosłownie chwilę później w dobrej okazji znalazł się Afimico Pululu, jednak przegrał pojedynek z 20-letnim golkiperem kielczan.
Dziekoński utrzymywał bezbramkowy remis swojej drużynie jednak niedługo, bo zaledwie do siódmej minuty, gdy nie sięgnął piłki po miękkim dośrodkowaniu z prawej strony boiska autorstwa Dominika Marczuka, co wraz z nie najlepszym zachowaniem jego defensorów pozwoliło Afimico Pululu skierować piłkę głową do pustej bramki.
Jagiellonia po tym golu nie poszła jednak za ciosem i zaczęła na boisku delikatnie przysypiać. Jedni nazwaliby to pewnie kontrolowaniem wydarzeń spotkania, tyle że już niejeden mecz białostoczan wiosną pokazał, że często kończy się to bramką dla przeciwnika. Tak też było i tym razem, bo w 23. minucie centrostrzał z rzutu wolnego Dawida Błanika zaskoczył Zlatana Alomerovicia i przez chwilę w Białymstoku było 1:1. Przez chwilę, bo czujny był VAR, który zasygnalizował sędziemu Tomaszowi Musiałowi, że będący na pozycji spalonej Yoav Hofmeister ewidentną próbą zagrania piłki absorbował uwagę bramkarza Jagiellonii. Bramka nie mogła więc być uznana.
Jedenaście minut później faktycznie padła bramka i została uznana, ale było to drugie trafienie dla gospodarzy. Po długim zagraniu w pole karne do Afimico Pululu piłkę ręką zagrał Miłosz Trojak, co zakończyło się rzutem karnym dla Jagiellonii. Ten na gola zamienił sam Pululu i do przerwy mógł już cieszyć się z dubletu, a Jagiellonia z prowadzenia 2:0.
Tuż po przerwie lepiej wyglądała Korona, a Jagiellonia z kolei otrzymała złą wiadomość w postaci ósmej żółtej kartki swojego czołowego stopera Adriana Diegueza, który przez to nie zagra za tydzień w Gliwicach z Piastem. Jaga potwierdzała też, że w pierwszych kwadransach po zmianie stron wiosną nie wygląda najlepiej, co też przyniosło z czasem sytuacje bramkowe Korony.
Najlepsza z nich miała miejsce w 53. minucie, gdy po dobrze rozegranym rzucie wolnym Jagiellonię dwukrotnie uratował bramkarz Jagiellonii Zlatan Alomerović, efektownie broniąc strzał z ostrego kąta Bartosza Kwietnia i dobitkę Marcela Pięczka. Co więcej, piłka jeszcze trafiła na piąty metr pod nogi Adriana Dalmau, ale ten uderzył nad poprzeczką, sprawiając, że jego koledzy z rozczarowania padli na kolana.
W kolejnych minutach strzały głową oddawali Dawid Błanik i Yoav Hofmeister. Ten pierwszy uderzył celnie, jednak prosto w ręce Alomerovicia. Po próbie drugiego z wymienionych z kolei piłka minęła słupek bramki gospodarzy.
Na pierwszą dobrą okazję dla Jagiellonii w drugiej połowie trzeba było czekać aż do 71. minuty. Wtedy to właśnie dobre podanie na czystą pozycję otrzymał Jesus Imaz, ale Hiszpan nie najlepiej zabrał się z piłką i gdy obrońcy Korony zaczęli go doganiać, uderzył obok bramki.
Od tego momentu Jaga opanowała sytuację, przez dobre kilkanaście minut potrafiła długo rozgrywać piłkę mijając pressing przeciwnika. Korona była w stanie dojść do głosu dopiero w samej końcówce. W 85. minucie mocno z dystansu uderzył Hofmeister, ale Alomerović zdołał bezpiecznie odbić piłkę w bok.
Ostatnie słowo w tym meczu należało do drużyny Adriana Siemieńca, która w doliczonym czasie gry za sprawą akcji dwóch rezerwowych. Kaan Caliskaner w kontrataku zagrał piłkę wszerz boiska do Kristoffera Hansena, ten zwiódł w polu karnym dwóch obrońców Korony i płaskim strzałem pokonał zrezygnowanego Dziekońskiego.
Jagiellonia Białystok ostatecznie pewnie pokonała Koronę Kielce 3:0 i własnym zwycięstwem odpowiedziała Śląskowi Wrocław, wracając na fotel lidera ekstraklasy. Jaga znów ma dwa punkty przewagi nad wrocławianami i być może już matematycznie w tej kolejce wyeliminuje kolejnych rywali z walki o mistrzostwo Polski. Na ten moment wyeliminowała z niej Górnika Zabrze i Raków Częstochowa.