Siedem goli w jednym meczu w Ekstraklasie! Było już 3:0. Co za widowisko [WIDEO]

Dwa mecze i aż siedem straconych goli. To smutna rzeczywistość, w której przyszło ostatnio żyć kibicom Radomiaka. Piłkarska niedziela w Ekstraklasie rozpoczęła się od prawdziwej kanonady strzeleckiej. Na stadionie przy ul. Struga w Radomiu w roli głównej wystąpił napastnik Zagłębia Lubin Dawid Kurminowski. W dużej mierze dzięki jego bramkom goście osiągnęli wynik, na który czekali od 2022 roku.

Zagłębie Lubin udało się do Radomia w nie najlepszych nastrojach. Seria pięciu meczów bez zwycięstwa i trzech kolejnych porażek nie napawała optymizmem. Dodatkowo czarne chmury zgromadziły się nad Waldemarem Fornalikiem i Piotrem Burlikowskim - ludźmi odpowiedzialnymi za wynik sportowy w Lubinie. Dziennikarz portalu mkszaglebie.pl Filip Trokielewicz przekonywał niedawno, że obaj znajdują się na gorącym stołku

Zobacz wideo Grosicki o młodych zawodnikach w kadrze: Znają swoje miejsce w szeregu

Radomiak także miał coś do udowodnienia. Po wygranej z Rakowem Częstochowa (2:1) przyszły dwie dotkliwe porażki: 2:3 z ŁKS-em i 0:4 z Koroną Kielce. Zwłaszcza to ostatnie spotkanie - prestiżowe z perspektywy kibiców - było przykrym doświadczeniem dla zespołu Macieja Kędziorka. 

Oba zespoły przed niedzielną konfrontacją miały na swoim koncie po 35 punktów. Zwycięstwo w tym spotkaniu ważyło nie tylko trzy punkty, ale i komfort odskoczenia od strefy zamieszanej w walkę o utrzymanie.

Obrona? Komu to potrzebne? Strzelecki festiwal w Radomiu

Ci, którzy oglądali spotkanie obu zespołów jesienią (w Lubinie Radomiak wygrał 3:2), znów liczyli na grad goli. Już w 4. minucie spotkania wynik mógł otworzyć Jardel. Napastnik gospodarzy w sytuacji sam na sam podciął piłkę nad próbującym interweniować Sokratisem Dioudisem, ale nieuchronnie zmierzającą do siatki piłkę wybił Mateusz Grzybek.

Zaledwie sześćdziesiąt sekund później akcja przeniosła się pod drugie pole karne. Dogodną sytuację zmarnował Mateusz Wdowiak. To było pierwsze i ostatnie ostrzeżenie dla defensywy Radomiaka, która w kolejnych minutach dała koncert nieporadności.

Najpierw - w 20. minucie - Marek Mróz wypuścił prawym skrzydłem Kacpra Chodynę, który posłał piłkę wzdłuż linii bramkowej. Nie przeciął jej ani żaden z obrońców, ani niepewnie wychodzący z bramki Gabriel Kobylak. Do futbolówki dopadł Dawid Kurminowski i z bliska wpakował ją do siatki.

Dziesięć minut później było już 2:0. Dośrodkowanie z rzutu rożnego nie zagroziło jeszcze bramce Kobylaka. Piłka wyszła poza obręb pola karnego, ale po chwili wróciła w szesnastkę. Dopadł do niej Chodyna, który zamykając akcję, zgrał ją do Ławniczaka. Stoper Zagłębia z najbliższej odległości trafił do opuszczonej przez Kobylaka bramki.

W 38. minucie futbolówkę w kole środkowym odebrał Marek Mróz i pomknął w kierunku bramki Radomiaka. W odpowiednim momencie prostopadłym podaniem obsłużył Kurminowskiego, a środkowy napastnik Zagłębia bez zastanowienia uderzył sprzed pola karnego. Piłka zatrzepotała w siatce. To był 10. gol snajpera "Miedziowych", którzy po raz pierwszy w tym sezonie zdobyli trzy bramki w jednym spotkaniu.

Reakcja Macieja Kędziorka w przerwie była natychmiastowa. Na murawie pojawiło się trzech świeżych graczy: Luka Vusković, Christos Donis i Vagner. Ostatni z tego tercetu w jednym z pierwszych kontaktów z piłką wpakował ją do siatki. W 51. minucie wykorzystał niefrasobliwość Bartłomieja Kłudki i pokonał Dioudisa.

Zagłębie na straconego gola zareagowało jednak w najlepszy możliwy sposób. Znów w roli głównej wystąpił Dawid Kurminowski. Trzeci raz w roli asystenta wystąpił Kacper Chodyna. Radomiaka stać było na jeszcze na dwa trafienia. Na kwadrans przed końcem rozmiary porażki zmienił Jan Grzesik, a w 86. minucie Dioudisa pokonał Dawid Abramowicz.  

- Trzeci gol Radomiaka, trzeci z rzędu błąd Kłudki. Ktoś tu ewidentnie rzuca rękawicę Klimali w walce o największego flopa weekendu - komentował dziennikarz "Gazety Wrocławskiej" Piotr Janas.

Szaleńcza pogoń gospodarzy zakończyła się jednak fiaskiem. Trafienie Abramowicza było ostatnim, jakie kibice zobaczyli tego dnia w Radomiu. Waldemar Fornalik mógł odetchnąć z ulgą i ze spokojem spojrzeć w kierunku ligowej tabeli. Zagłębie po raz pierwszy od 2022 roku strzeliło minimum cztery gole w meczu ligowym. Poprzednio tej sztuki dokonali przed dwoma laty... w Radomiu. Wygrali wówczas 6:1.

Na cztery kolejki przed końcem lubinianie mają osiem punktów przewagi nad strefą spadkową. W kolejnym spotkaniu w roli gospodarza podejmą Raków Częstochowa. Początek tego starcia w sobotę 4 maja o 17:30.

Przegrana może wplątać Radomiaka w walkę o utrzymanie. Piłkarze Macieja Kędziorka zaledwie o pięć punktów wyprzedzają zajmującą 16. pozycję Koronę Kielce, która w poniedziałek rozegra arcyważny mecz z Puszczą Niepołomice. W najbliższej kolejce radomianie pojadą do Warszawy. Spotkanie z Legią odbędzie się 5 maja o 17:30. 

Radomiak Radom 3:4 Zagłębie Lubin (0:3)

Gole: Vagner '51, Jan Grzesik '75, Dawid Abramowicz '86 - Dawid Kurminowski '20 '38 '53, Aleks Ławniczak '30

Więcej o: