Wyłączając praktycznie zdegradowany ŁKS, o utrzymanie walczy jeszcze aż sześć drużyn ekstraklasy. Wśród nich Warta Poznań, która po 27. kolejce zajmuje 14. miejsce z dwoma punktami przewagi nad strefą spadkową. Zespół Dawida Szulczka w sobotę przegrał 1:2 ze Śląskiem po golu w doliczonym czasie gry, a w czterech ostatnich meczach uciułał ledwie jeden punkt.
To kolejny sezon, w którym Warta domowe mecze rozgrywa u siebie tylko w teorii. Poznaniacy wciąż grają na boisku w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie musieli się przenieść jeszcze w pierwszoligowym sezonie 2018/2019. Stadion przy Drodze Dębińskiej nie spełnia wymogów nie tylko najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce, ale żadnego poziomu centralnego. Warty nie stać na gruntowną przebudowę obiektu. Nie może także liczyć na pomoc miasta.
Równo rok temu prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak w dniu derbów Poznania opublikował na Facebooku post. Jasno postawił wtedy sprawę budowy nowego obiektu. "Jeśli Warta chce mieć nowy stadion, musi znaleźć sponsora i go wybudować. Nie wykluczamy miejskiego wsparcia dla Warty, pomagamy klubowi w wielu obszarach. Rolą miasta nie jest jednak budowanie stadionów, które kluby sprzedają potem deweloperom czy na inne niesportowe cele" - tłumaczył. Wygląda na to, że nic w tej kwestii się nie zmieni. W niedzielnych wyborach na fotel prezydenta Jacek Jaśkowiak uzyskał około 44 proc. głosów. Oznacza to drugą turę, ale z praktycznie pewną kolejną kadencją. Na zmiany w mieście się nie zapowiada.
Już wtedy zarząd Warty apelował, że cierpliwość komisji licencyjnej Ekstraklasy może się skończyć. Klub musi bowiem wykazywać inicjatywę i udowodnić, że dąży do gry na własnym obiekcie. Dotychczas było to traktowane w PZPN z przymrużeniem oka. Jedynie z "pogrożeniem palcem", tyle że związek nie może wiecznie tolerować fikcji.
Coraz bliższe sformalizowania jest za to jedyne rozwiązanie, które umożliwi "Zielonym" otrzymanie licencji. To dość drastyczny krok, bo wymaga zmiany siedziby klubu z Poznania na Grodzisk Wielkopolski.
W niedzielę zamieszanie wywołał post w mediach społecznościowych jednego z kibiców, który zauważył w Kodeksie Spółek Handlowych, iż planowane jest "podjęcie uchwały w sprawie zmiany statusu Spółki poprzez zmianę siedziby z miasta Poznań na miasto Grodzisk Wielkopolski".
Reakcja władz klubu była natychmiastowa. "Zwołanie na 30 kwietnia walnego zgromadzenia akcjonariuszy, na którym może dojść do zmiany siedziby spółki, ma związek z procesem licencyjnym PZPN. Decyzja o przeniesieniu siedziby do Grodziska Wlkp. nie jest przesądzona. Nie ma planów zmiany nazwy spółki Warta Poznań" - napisał na Twitterze Artur Meissner, prezes Warty Poznań.
Prezes klubu stara się tonować nastroje, ale wydaje się, że to dobra miny do złej gry. Już rok temu dochodziły sygnały, że taki ruch będzie jedyną szansą dla Warty. Wszystko wskazuje na to, że siedziba klubu faktycznie zostanie zmieniona na Grodzisk Wielkopolski.
Co to oznacza? W praktyce niewiele. Wszystko zostanie po staremu, zastrzeżona nazwa komercyjna i brandu się nie zmieni - wciąż klub będzie funkcjonował jako Warta Poznań - ale będzie to ogromny cios dla 112-letniej historii klubu. Najstarszego w stolicy Wielkopolski i dwukrotnego mistrza Polski.
- Z jednej strony jest to tylko zabieg formalny, ale z drugiej ogromna strata wizerunkowa. Generalnie ten ruch pokazuje, jak bardzo daleko jest Warta od powrotu do Poznania - mówi dla Sport.pl Grzegorz Hałasik z Radia Poznań.
Zapewne w przestrzeni medialnej pojawił się pytanie, dlaczego "Zieloni" nie mogą grać na Stadionie Miejskim przy ulicy Bułgarskiej, dzieląc obiekt z Lechem? - Zarządza nim prywatna spółka związana z Lechem, która jest operatorem stadionu. Na grę na tym stadionie najzwyczajniej w świecie Warty nie stać. Poza tym to jest dom Lecha, a każdy klub chce mieć swój własny, może być skromny, ale własny - wyjaśniał swego czasu właściciel Warty, Bartłomiej Farjaszewski, na łamach "Przeglądu Sportowego". Na razie domem Warty pozostanie Grodzisk Wielkopolski.