Twierdza lidera ekstraklasy padła po roku. W czołówce tabeli zrobiło się ciasno

Lech Poznań wygrał na wyjeździe z Jagiellonią Białystok 2:1 w hicie 21. kolejki ekstraklasy. Dla drużyny Adriana Siemieńca to pierwsza porażka w tym sezonie na własnym sezonie. Ostatni raz w lidze Jagiellonia przegrała u siebie 24 lutego 2023 r., kiedy w Białymstoku 2:1 wygrał Raków Częstochowa. Mimo porażki drużyna Siemieńca pozostała liderem ekstraklasy, ale Lech traci do niej już tylko dwa punkty.

Mecz w Białymstoku, zgodnie z oczekiwaniami, od pierwszej minuty stał na wysokim poziomie. Jako pierwsi dogodną okazję stworzyli piłkarze Lecha Poznań. Po kapitalnym zagraniu Kristoffera Velde piłkę na prawej stronie dostał Jesper Karlstrom. Szwed nie zdecydował się jednak na strzał a na podanie do Filipa Marchwińskiego. Karlstrom podał jednak za mocno i niedokładnie, przez co goście nie oddali strzału na bramkę Zlatana Alomerovicia.

Zobacz wideo Szef KSW zdradził, jak sprzedają się PPV na walkę Adamek - Chalidow

Chwilę później pierwszy celny strzał oddali gospodarze. Na zaskakującą próbę sprzed pola karnego zdecydował się Nene, ale dobrze interweniował Bartosz Mrozek. I kiedy wydawało się, że to Jagiellonia była bliżej zdobycia bramki, to goście wyszli na prowadzenie. 

Lewą stroną akcję przeprowadził Velde. Norweg wycofał piłkę przed pole karne, gdzie na strzał zdecydował się Filip Marchwiński. Piłkarz Lecha przymierzył idealnie, nie dając szans Alomeroviciowi na skuteczną interwencję.

Jagiellonia nie załamała się straconą bramką. Gospodarze ruszyli do ataku i w 25. minucie mogli wyrównać. Mogli, ale po podaniu Jose Naranjo niecelnie uderzał Nene. Skrzydłowy Jagiellonii chciał zaskoczyć Mrozka lobem, ale zrobił to niedokładnie.

Pięć minut później Lech prowadził już 2:0 po tym, jak rzut karny pewnie wykorzystał Filip Szymczak. Ten został podyktowany za zagranie ręką Naranjo we własnym polu karnym. Zawodnik Jagiellonii rozłożył ręce, sugerując sędziemu, że był faulowany. I w tej samej chwili piłka zagrana przez Michała Gurgula odbiła się od ręki Naranjo.

Lech pokonał Jagiellonię w hicie ekstraklasy

Gospodarze starali się atakować, ale albo brakowało im skuteczności, albo niepotrzebnie domagali się rzutów karnych. Tylko w pierwszej połowie były dwie takie sytuacje, a zaraz po przerwie jeszcze jedna. W każdej z nich sędzia słusznie nie dyktował rzutu karnego dla Jagiellonii.

Za czwartym razem wydawało się, że Jagiellonia na pewno już otrzyma rzut karny. Miało się to stać po faulu Gurgula na Dominiku Marczuku. Miało, ale rzutu karnego ostatecznie nie było, bo okazało się, że w momencie podania od Bartłomieja Wdowika Marczuk był na spalonym.

Mimo kolejnych prób piłkarzom Jagiellonii nie udawało się pokonać Mrozka. Głęboko broniący piłkarze Lecha albo zatrzymywali akcje w kluczowych momentach, albo dobrze blokowali uderzenia gospodarzy. Tak było do 82. minuty.

Wtedy piłkę na prawej stronie otrzymał Kaan Caliskaner, który doskonale zagrał w pole karne. Tam znalazł się Jarosław Kibicki i zagrał krótko do Kristofffera Hansena. Norweg uderzeniem z bliska nie dał szans Mrozkowi, zdobywając bramkę kontaktową. Warto podkreślić, że była to akcja trzech zmienników w drużynie Adriana Siemieńca.

Mimo że sędzia doliczył do drugiej połowy aż dziewięć minut, to więcej goli w Białymstoku już nie było. W ostatniej akcji meczu z pola karnego potężnie strzelał jeszcze Caliskaner, ale piłkę doskonale odbił Mrozek. Mecz zakończył się zwycięstwem gości, czego kibice w Białymstoku w tym sezonie jeszcze nie doświadczyli. Dla Jagiellonii była to pierwsza porażka w tym sezonie na własnym stadionie. Do soboty Jagiellonia miała bilans ośmiu zwycięstw i remisu.

Dzięki zwycięstwu Lech wrócił na trzecie miejsce w tabeli. Drużyna Mariusza Rumaka ma 39 punktów i traci już tylko dwa punkty do Śląska Wrocław i Jagiellonii, która pozostała liderem ekstraklasy. Za tydzień Jagiellonia podejmie Ruch Chorzów (sobota, 15:00), a Lech zagra u siebie ze Śląskiem (sobota, 17:30).

Więcej o: