- Około godziny 15:30 w pociągu jadącym do Katowic doszło do nagłego zatrzymania krążenia u jednego z kibiców udających się na mecz. 52-letni mieszkaniec Warszawy był reanimowany, jednak jego życia nie udało się uratować. Wszczęte w sprawie postępowanie będzie miało na celu wyjaśnienie okoliczności i przyczyn tego zdarzenia - mówiła wczoraj komisarz Sabina Chyra-Giereś - oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Mężczyzna jechał na pierwsze w 2024 roku spotkanie ekstraklasy warszawskiego zespołu, który zagrał z Ruchem Chorzów.
Spotkanie rozpoczęło się w piątek o godz. 20:30. Od momentu śmierci kibica Legii fani Ruchu w kilka godzin zdążyli przygotować transparent, który zawisł na trybunach stadionu przy ul. Cichej. Pomimo tego, że na co dzień sympatycy obu drużyn nie są do siebie zbyt mile nastawieni, to w przypadku tego tragicznego zdarzenia nie miało to żadnego znaczenia.
"Chociaż na ulicy nam nie po drodze, świeć nad jego duszą Panie Boże" - napisano na transparencie. Tym samym fani gospodarzy udowodnili, że potrafią stanąć ponad podziałami, godnie żegnając kibica Legii Warszawa.
Mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla gości. Autorem jedynej bramki był Marc Gual, który wykorzystał świetnie dogranie Kramera po składnym kontrataku. Dzięki wygranej Legia Warszawa awansowała na trzecie miejsce w tabeli ekstraklasy. Mimo to ostatnim po gwizdku Kosta Runjaić nie był do końca zadowolony z występu swoich piłkarzy. Dodatkowy chaos w drużynie wprowadził niespodziewany transfer Ernesta Muciego.
- Nie zagraliśmy w piątek na najwyższym poziomie, to było widoczne, ale nie spodziewałem się tego, zwłaszcza po wydarzeniu z ostatnich godzin. Idziesz spać, a rano tracisz zawodnika, który miał grać i nawet nie zdążył pożegnać się z zespołem. To była niespodzianka, gdyż proces transferu okazał się dynamiczny, lecz to część biznesu. Nie ma wymówek - przyznał trener Legii cytowany przez portal legia.net.
W kolejnym spotkaniu warszawski zespół zagra w 1/16 finału Ligi Konferencji Europy przeciwko norweskiemu Modle.