W sobotę w Lubinie doszło do starcia dwóch drużyn z niemałymi problemami w ostatnich tygodniach. W przypadku Zagłębia Lubin chodzi o słabiutką formę drużyny Waldemara Fornalika, która zaliczyła cztery porażki z rzędu, odpadając z Pucharu Polski (0:1) i przed tygodniem kompromitując się w starciu z Rakowem Częstochowa przegranym aż 0:5.
Widzew Łódź z kolei ma ogromny kłopot z kontuzjami. Od jakiegoś czasu w drużynie Daniela Myśliwca nie mogą grać Bartłomiej Pawłowski, Serafin Szota czy Sebastian Kerk. Ponadto już w przerwie meczu w Lubinie zmieniony został stoper Juan Ibiza i tu też trudno wnioskować, że chodziło o taktyczną decyzję trenera łodzian. Co więcej, po ubiegłotygodniowej porażce z Wartą Poznań 0:1 Widzew miał już tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową.
Te wszystkie problemy obu zespołów sprawiły, że mecz w Lubinie był bardzo słabym widowiskiem. W pierwszej połowie działo się bardzo, ale to bardzo niewiele, a żadna z drużyn nie była oddać przepisowego celnego strzału.
Dlaczego akurat przepisowego? Bo w 23. minucie po centrze Antoniego Klimka uderzenie głową Fabio Nunesa trafiło w słupek, a nieudolna dobitka Portugalczyka znalazła się pod nogami Jordiego Sancheza. Ten do siatki trafił i nawet mógł się cieszyć z gola, ale po chwili VAR zmienił jego dobry nastrój, gdyż okazało się, że Hiszpan był na spalonym.
Przed przerwą jedną niezłą szansę miało Zagłębie, jednak w zamieszaniu podbramkowych Mateusz Wdowiak został zablokowany. Tuż po zmianie stron z kolei groźnie główkował Dawid Kurminowski, ale piłka poszybowała nad poprzeczką.
W 58. minucie Zagłębie Lubin otrzymało od sędziego Daniela Stefańskiego rzut karny. Po interwencji VAR arbiter uznał, że Mateusz Żyro faulował w polu karnym Dawida Kurminowskiego. Dwie minuty później strzał Damiana Dąbrowskiego został obroniony przez Henricha Ravasa, ale skuteczną dobitką popisał się Mateusz Wdowiak i otworzył wynik meczu.
W 75. minucie Widzew po raz drugi w tym meczu trafił do siatki. Po świetnie rozegranym rzucie wolnym uczynił to Marek Hanousek, ale VAR po raz trzeci okazał się dla łodzian bezwzględny - pomocnik Widzewa był na nieznacznym spalonym.
W samej końcówce Zagłębie mogło przypieczętować zwycięstwo. Najpierw po dobrym kontrataku szansę na strzelenie gola miał Dawid Kurminowski, który jednak uderzył prosto w Ravasa. Nieco później Słowak też odbił piłkę po uderzeniu Kacpra Chodyny.
Zagłębie drugiej bramki nie strzeliło, ale sędzia Stefański doliczył do tego meczu aż 11 minut. Mimo to wszystko wskazywało na to, że "Miedziowi" dowiozą zwycięstwo do końca. Tak się jednak nie stało, bo już w 99. minucie po niepewnej interwencji na przedpolu Sokratisa Dioudisa i do remisu efektownym szczupakiem doprowadził rezerwowy Imad Rondić. Sam Dioudis domagał się odgwizdania faulu na nim Jordiego Sancheza, sędzia Stefański nawet podbiegł do monitora obejrzeć tę sytuację, ale utrzymał decyzję z boiska o uznaniu gola.
Nawet gdy sędzia Stefański zakończył spotkanie, emocje na murawie w Lubinie nie opadły. Sokratis Dioudis był nadal zły, że sędzia nie odgwizdał na nim faulu przy golu wyrównującym dla rywali i obejrzał czerwoną kartkę za niesportowe zachowanie, co sprawia, że zabraknie go w kilku najbliższych meczach Zagłębia.
Zagłębie Lubin zremisowało z Widzewem Łódź 1:1 i tak naprawdę żaden z zespołów nie złapał oddechu przed listopadową przerwą na mecze reprezentacji narodowych. "Miedziowi" mają 21 punktów i plasują się na siódmym miejscu w tabeli ekstraklasy, z kolei Widzew z 16 punktami jest dwunasty, ale ma tylko trzy "oczka" więcej od szesnastej Puszczy Niepołomice.