Katastrofa Legii. Wróciły demony. "Nigdy nie będzie na to zgody"

Konrad Ferszter
Jeszcze kilka tygodni temu Legię Warszawa można było chwalić za to, jak niespodziewanie dobrze radziła sobie z łączeniem gry w ekstraklasie i europejskich pucharach. Dziś drużyna Kosty Runjaicia jest krytykowana po tym, jak przegrała pięć z sześciu ostatnich meczów. Słaba jak zawsze gra w obronie i gorsza niż wcześniej ofensywa sprawiły, że nad legionistami unoszą się demony tragedii sprzed dwóch lat.

Cztery porażki z rzędu, bilans bramkowy 2-11 - to statystyki Legii z czterech ostatnich meczów w ekstraklasie. Drużyna Kosty Runjaicia, która jeszcze niedawno imponowała, wpadła w poważny kryzys i na razie nie widać nadziei, by prędko z niego wyszła.

Zobacz wideo "To jest sprawa ponad wszelkimi podziałami". Nawet mimo zmiany rządzących

21 października legioniści przegrali we Wrocławiu z liderem - Śląskiem - aż 0:4. Dla Legii była to czwarta z rzędu porażka, bo do trzech ligowych doszła jeszcze ta z AZ Alkmaar w Lidze Konferencji Europy (0:1). Nadzieją na poprawę wyników było czwartkowe zwycięstwo 2:1 ze Zrinjskim Mostar w LKE.

Dobre humory w Warszawie nie trwały jednak długo, bo w niedzielę drużyna Runjaicia przegrała u siebie ze Stalą Mielec 1:3. W ciągu ostatniego miesiąca w ekstraklasie gorszy od Legii był tylko ŁKS Łódź, czyli najgorszy zespół ligi.

"Tym razem zespół Runjaicia nie przegrał z nikim z czołówki, lecz został rozbity u siebie przez przegrywającą dotąd mecz za meczem Stal Mielec. 'Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie!' - krzyczeli po meczu kibice, którzy już po raz dziewiąty w tym sezonie w komplecie wypełnili stadion przy ulicy Łazienkowskiej. Ponosząc czwartą ligową porażkę z rzędu, piłkarze usłyszeli z "Żylety" kilkakrotnie ogłuszające 'Legia grać, k...a mać!'" - pisał Jakub Seweryn ze Sport.pl.

Przerwa na kadrę nie pomogła

Wszystko, co złe zaczęło się 1 października w Białymstoku, gdzie drużyna Runjaicia przegrała z Jagiellonią (0:2). Kilka dni później warszawiacy przegrali z AZ. Obie porażki dało się jednak wytłumaczyć. Pierwszą rotacją i przygotowaniami do meczu europejskich pucharów, a drugą po prostu jakością przeciwnika. 

Czerwona lampka zapaliła się tuż przed przerwą na mecze reprezentacji, kiedy Legia przegrała trzeci mecz z rzędu. Tym razem z Rakowem Częstochowa (1:2). Była to pierwsza domowa porażka Legii Runjaicia w lidze. "Tak kiepskiej serii Legia nie miała od półtora roku. Ostatni raz trzy mecze z rzędu warszawiacy przegrali w kwietniu 2022 r. Wtedy, w katastrofalnym sezonie, legioniści przegrali kolejno z Piastem Gliwice (0:1), Pogonią Szczecin (1:3) i Stalą Mielec (1:2)" - pisałem po meczu z Rakowem.

"Wspomniana porażka z Piastem była też ostatnią porażką Legii na własnym stadionie w lidze. Było to 18 kwietnia 2022 r., czyli dokładnie 538 dni temu. Seria trwała 41 meczów, dla Runjaicia to pierwsza porażka na własnym stadionie w lidze w roli trenera Legii" - dodałem w tekście na Sport.pl.

Przerwa na mecze reprezentacji miała być dla legionistów momentem wytchnienia i szansą na zażegnanie kryzysu. Miała, ale nie była. Po powrocie do rywalizacji drużyna Runjaicia wygrała tylko jedno z trzech spotkań. W dwóch meczach ligowych straciła aż siedem goli, strzelając tylko jednego.

Problemy Legii widoczne są gołym okiem. W pierwszych 16 meczach tego sezonu warszawiacy przegrali tylko raz. W ostatnich sześciu spotkaniach ponieśli aż pięć porażek. Nie jest jednak tak, że coś się w Legii nagle, zupełnie nieoczekiwanie popsuło.

Obrona słaba jak zawsze, atak słaby jak nigdy

Największym problemem legionistów pozostaje gra w obronie. Zanim drużyna Runjaicia wpadła w kryzys, co najmniej dwa gole w jednym meczu strzelały jej Ordabasy Szymkent (2:2 i 3:2), Austria Wiedeń (1:2, 5:3), FC Midtjylland (3:3), Aston Villa (3:2) i Pogoń Szczecin (4:3). Legia dawała show, była chwalona za charakter, ale fakty są takie, że świetna ofensywa przykrywała problemy bardzo słabej obrony.

- Dlatego nie można powiedzieć, że teraz w Legii nagle się coś popsuło. Problemy w defensywie drużyna ma od początku sezonu. Teraz jednak nie jest już tak skuteczna w ataku - zauważa Marcin Szymczyk z portalu Legia.net.

Z analizy przeprowadzonej przez Michała Zachodnego i Marka Wasiluka w studiu Viaplay przed meczem Zrinjski - Legia, jasno wynika, że w ostatnich tygodniach piłkarze Runjaicia tworzą mniej dogodnych okazji pod bramką przeciwnika i pozwalają rywalom na więcej pod własnym polem karnym. Widać to przede wszystkim po statystyce goli oczekiwanych, która w obu przypadkach zmieniła się na niekorzyść wicemistrzów Polski. - Wygląda na to, że Legia została trochę rozczytana w ataku - zauważył Zachodny.

- W końcu coś musiało się zaciąć. Musiało, bo nie ma na świecie drużyny, która przez cały sezon byłaby w stanie strzelać po trzy-cztery gole na mecz. Zwłaszcza że za siłę ofensywną Legii odpowiadali przede wszystkim Paweł Wszołek i Tomas Pekhart. Trudno oprzeć się wrażeniu, że obaj są po prostu zmęczeni. Zresztą tak samo jak cała drużyna. I Wszołek, i Pekhart grali w niemal każdym meczu. W przypadku tego pierwszego doszły jeszcze spotkania w reprezentacji Polski. Pekhart przed oboma przerwami na kadrę dawał do zrozumienia, że czuł się fatalnie. Dopiero w ich trakcie łapał trochę oddechu i odpoczywał - powiedział nam Szymczyk.

- Mam wrażenie, że Legii nie służy też sztuczna rywalizacja, jaka wytworzyła się między Ernestem Mucim a Marcem Gualem. Kiedy jeden gra, drugi siedzi na ławce rezerwowych. A ani jeden, ani drugi nie ma pewnego miejsca w składzie i nie może złapać rytmu. Przez to kiedy albo Muci, albo Gual są na boisku, chcą udowodnić trenerowi i całemu światu, że to im należy się miejsce w składzie. Obaj strzelają z nieprzygotowanych pozycji, grają egoistycznie, nerwowo, przez co nie dają drużynie tyle, ile mogliby dać - dodał dziennikarz Legia.net.

"To zaplanowane działanie"

Dużo gorzej wygląda gra w defensywie, która zawodzi i nie poprawia się od początku sezonu. W pierwszych 16 meczach tych rozgrywek Legia traciła średnio 1,4 gola na mecz, zachowując tylko cztery czyste konta. W ostatnich sześciu spotkaniach ta średnia wzrosła do aż 2,2 bramki na mecz przy wyraźnym spadku w ofensywie (od 2,1 strzelonego gola w pierwszych 16 meczach do raptem 0,7 w ostatnich sześciu).

- Linia obrony Legii czasami wygląda na grupę zawodników, w której każdy gra co innego. Kiedy jedni trzymają linię spalonego, drudzy zostają bliżej swojego pola karnego i odwrotnie. To oczywiście można wytrenować, ale na to potrzeba czasu, którego Legia nie ma. Drużynie Runjaicia na pewno nie pomaga też to, że w każdym kolejnym spotkaniu Niemiec na środku obrony stawia na różnych piłkarzy - powiedział Szymczyk.

- Duża część z nich to nowi zawodnicy. Steve Kapuadi, Marco Burch i Radovan Pankov nie mieli wiele czasu, by zgrać się z resztą i wejść na odpowiedni poziom. Można powiedzieć, że nie do końca byli gotowi, by wejść do pierwszego składu, co widać na boisku - dodał.

Bardziej analitycznie na problem spojrzeli Zachodny i Wasiluk. - Legia gra bardziej agresywnie w defensywie, ale drużyna na tym traci - mówił pierwszy w studiu Viaplay. - Z kontrpressingów i pressingów na połowie przeciwnika powinna wynikać większa presja na rywalach. O ile na początku sezonu pierwsza i druga linia Legii funkcjonowała w tym dobrze, o tyle teraz ta intensywność spadła - dodał drugi.

- Jeszcze kilka tygodni temu Juergen Elitim i Bartosz Slisz nie dawali rywalom tyle miejsca, ile mają teraz. Na końcu zawsze patrzymy na obrońców, ale pamiętajmy, że gra w obronie zaczyna się od napastników i pomocników. A ci w Legii ostatnio nie zawsze nadążają - zauważył Wasiluk.

I kontynuował: - Uważam, że mimo wszystko to zaplanowane działanie. Legia, która na początku poprzedniego sezonu grała czwórką obrońców, przeszła na ustawienie z trójką stoperów i wahadłowymi, dzięki czemu stała się bardziej ofensywna i skuteczna. Runjaić chciał, by Josue miał większe wsparcie w ataku, by w ofensywie było więcej zawodników. Niemiec musiał sobie zdawać sprawę z tego, że odbędzie się to kosztem gry w defensywie. Czy to się sprawdzi? Nie zawsze. W meczach, w których dominuje chaos i jest dużo faz przejściowych, Legia zawsze będzie tracić.

- W nich wysoko ustawieni skrzydłowi zawsze będą mieli problemy z tym, by zdążyć z powrotem do defensywy. Zwłaszcza w sytuacji, gdy po odbiorze Legia szybko traci piłkę w środku pola - zakończył Wasiluk.

Runjaić może spokojnie pracować, ale pewne rzeczy nigdy nie będą akceptowane

Tak źle w Legii nie było od dwóch lat. Wtedy, za kadencji Czesława Michniewicza, sytuacja była bliźniaczo podobna. Warszawiacy awansowali do grupy Ligi Europy, którą zaczęli od zwycięstw ze Spartakiem Moskwa (1:0) i Leicester City (1:0). Potem Legia zacięła się na dobre.

Od początku października do końca 2021 r. warszawiacy rozegrali 17 meczów, z których przegrali aż 13. Po drodze Legia zaliczyła serię aż siedmiu z rzędu porażek w ekstraklasie. Beznadziejne wyniki sprawiły, że pracę stracił nie tylko Michniewicz, ale też jego następca - Marek Gołębiewski. Sezon przy Łazienkowskiej kolejny raz ratował niezawodny Aleksandar Vuković.

Teraz wydaje się, że Runjaić może pracować spokojnie i myśleć o wyciągnięciu drużyny z kryzysu. Zwykle niecierpliwy właściciel i prezes Dariusz Mioduski  w ostatnim czasie usunął się w cień, a dyrektor sportowy Jacek Zieliński wspiera trenera na każdym kroku.

- Gdyby w Legii posadę Zielińskiego zajmował ktoś inny, to Runjaicia pewnie w klubie już by nie było, albo zaraz zostałby zwolniony. I Niemiec, i jego przełożeni wiedzą jednak, że nie ma innej drogi na wyjście z kryzysu jak tylko spokojna, rzetelna praca. Wydaje mi się, że na razie Runjaić może spać spokojnie i realizować plan wyjścia z kryzysu, bo sam zapewnia, że taki plan ma - powiedział Szymczyk.

- Mimo trudnej sytuacji atmosfera w drużynie jest dobra. Mecz w Mostarze pozwolił na chwilę zapomnieć o problemach i odetchnąć. Ale okrzyki z trybun w trakcie spotkania ze Stalą Mielec przypomniały, że pewne rzeczy nigdy nie będą w Legii akceptowane. O ile porażkę z liderem można zrozumieć, o tyle jej rozmiary - 0:4 - już nie. Tak samo jak niedzielne 1:3 ze Stalą. Na to zgody nigdy nie będzie i wszyscy wiedzą, że wyniki muszą się poprawić jak najszybciej - zakończył.

Szansę na to legioniści będą mieli w czwartek, kiedy zagrają na wyjeździe z GKS Tychy w Pucharze Polski. W niedzielę drużyna Runjaicia zagra w Radomiu z Radomiakiem w ekstraklasie, a w czwartek podejmie Zrinjski Mostar w LKE.  

Więcej o: