Wtorek był ogólnie dobrym dniem dla Jagiellonii Białystok. Drużyna Adriana Siemieńca zremisowała mecz zaległy w Poznaniu z Lechem 3:3, mimo że po 50 minutach przegrywała 0:3. Dzięki temu fantastycznemu powrotowi Jaga z 26 punktami w 12 meczach przeskoczyła Śląsk Wrocław, zostając nowym liderem ekstraklasy.
Jednak w tej beczce miodu dla białostoczan znalazła się także łyżka dziegciu. Była nim kontuzja najlepszego strzelca Jagiellonii Afimico Pululu, który w 78. minucie doznał bardzo brzydko wyglądającego urazu stawu skokowego, po tym jak na jego nogę spadł całym ciałem pomocnik Lecha Jesper Karlstroem.
Na szczęście dla Jagiellonii Pululu był w stanie stanąć na nogi i postawić ciężar ciała na kontuzjowanej nodze, choć musiał z grymasem bólu i w asyście fizjoterapeuty udać się do szatni. Na boisku zastąpił go debiutujący w ekstraklasie Brazylijczyk Vinicius Matheus.
W środę Afimico Pululu przeszedł niezbędne badania, które określiły, jak poważna jest jego kontuzja. Po tych badaniach sztab szkoleniowy Jagiellonii mógł odetchnąć z ulgą, bo badania nie wykazały poważnego urazu.
Pululu będzie mógł wrócić do treningów w najbliższych dniach i w zależności od jego odczuć będzie zależało, czy wystąpi w nadchodzących meczach lidera ekstraklasy. Jego występ w sobotnim spotkaniu wyjazdowym z Pogonią Szczecin nie jest w 100 proc. wykluczony, ale stoi pod bardzo dużym znakiem zapytania, ale już wiele wskazuje, że 24-latek wystąpi w następnym meczu ligowym ze Stalą Mielec 3 listopada.
To bardzo dobra wiadomość dla Jagiellonii, tym bardziej, że z urazem zmaga się także inna ważna postać białostockiej ofensywy - Hiszpan Jesus Imaz. W jego przypadku sytuacja wygląda podobnie - obecność w Szczecinie jest bardzo wątpliwa, z kolei realny jest już występ przeciwko Stali. Do treningów z zespołem wraca młody obrońca Jagiellonii Miłosz Matysik, niemniej jednak wobec dobrej postawy Mateusza Skrzypczaka raczej na początku zasiądzie tylko na ławce rezerwowych.