Kibice Widzewa Łódź liczyli na to, że w czwartym meczu ligowym pod wodzą trenera Daniela Myśliwca ich drużynie uda się zdobyć pierwsze od września trzy punkty. Okazja była ku temu wyśmienita, bo łodzianie mierzyli się ze Stalą Mielec, czyli drużyną, której celem jest przede wszystkim spokojne wywalczenie utrzymania.
I trzeba powiedzieć, że łodzianie mieli prawo być zawiedzeni. Mimo że jak zwykle stadion Widzewa był wypełniony kibicami, to piłkarze nie potrafili dostarczyć futbolu godnego takiej widowni. Przez całą pierwszą połowę oglądaliśmy zawody w przeciąganiu liny. Szybko stało się jasne, że ten mecz może zostać uratowany tylko dzięki strzelonej bramce. Niestety rzadko kiedy piłkarzom udawało się stworzyć groźną sytuację.
Obie drużyny na pewno można pochwalić za grę w defensywie. Obrońcy rzadko kiedy popełniali błędy. W drugiej połowie mecz trochę się rozkręcił i bliżej strzelenia gola był Widzew. W 67. minucie łodzianie stworzyli doskonałą sytuację, ale Imad Rondić nie potrafił skierować piłki do bramki mimo bardzo bliskiej odległości. Istnieje jednak szansa, że bramka i tak nie zostałaby zaliczona, bo w tej sytuacji mógł być spalony. Kilka minut później kibice Widzewa w końcu mieli powód, żeby się ucieszyć. Pięknego gola po rzucie rożnym strzelił Andrejs Ciganiks. Piłka spadła prosto pod nogi stojącego za polem karnym Łotysza, który uderzył ją idealnie pod samą poprzeczką. Mateusz Kochalski nie miał szans na skuteczną interwencję.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
To był jedyny gol tego meczu. Stal próbowała stworzyć sytuację do strzelenia gola, ale nie wykreowała już nic konkretnego. Dzięki tej wygranej Widzew z 14. punktami awansował na 9. miejsce w tabeli. Stal za to, choć zajmuje bezpieczne 11. miejsce, to ma zaledwie trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Mielczanie przegrali trzeci ligowy mecz z rzędu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!