Cracovia czysto piłkarsko ma za sobą bardzo dobry dzień. Wyjechała do Łodzi na mecz 10. kolejki ekstraklasy, w której mierzyła się z ŁKS-em. Mecz zaczął się dla gości fatalnie, bo od pudła Michała Rakoczego z rzutu karnego w 10. minucie, ale szybko zmienił swój obraz po bramkach Virgila Ghity i Janiego Astanova. Cracovia wygrała 2:0, ale wielu kibiców myślami jest w Szpitalu Uniwersyteckim przy ul. Jakubowskiego w Krakowie.
To właśnie tam trafił Janusz Filipiak, właściciel Cracovii. Godzinę przed meczem pojawiły się pierwsze informacje o zatrzymaniu akcji serca. "Według moich informacji miał udar i był długo reanimowany. Trzymajmy kciuki" - informował kilkadziesiąt minut później Jakub Seweryn ze Sport.pl. Innym mediom udało się ustalić, że jego stan jest krytyczny.
Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Informacje o stanie zdrowia Filipiaka jako pierwszy potwierdził Artur Fortuna, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Historyków i Statystyków Piłki Nożnej oraz redaktor naczelny Kornera. "Ten mecz nie powinien być dziś grany" - pisał. Niektórzy zastanawiali się, czy piłkarze i sztab w czasie spotkania wiedzieli o tym, co dzieje się w Krakowie. Z takim pytaniem na pomeczowej konferencji mierzył się Jacek Zieliński - trener.
- Nie będę się na ten temat w ogóle wypowiadał, ani udzielał żadnych informacji. Proszę wybaczyć, ale myślę, że to nie jest teraz czas, żeby się na ten temat wypowiadać - odpowiedział zdecydowanie. I od razu dodał: - Trzymamy kciuki za pana profesora bardzo mocno i wierzymy, że będzie w porządku.
Janusz Filipiak jest założycielem i prezesem firmy Comarch - jednej z największych polskich firm informatycznych. Właścicielem Cracovii jest od 2004 roku. Cracovia dzięki zwycięstwu z ŁKS-em znajduje się na 7. miejscu w ekstraklasie. ŁKS jest na ostatnim miejscu z zaledwie siedmioma punktami na koncie.