Przełom w sprawie ekstraklasy w otwartej telewizji blisko! Dużo meczów

Kacper Sosnowski
Coś, co jeszcze kilka tygodni temu wydawało się mało realne, jak słyszymy, jest na ostatniej prostej podczas ciągle trwających negocjacji. Od października ekstraklasa może wrócić na otwartą antenę i ma być jej tam sporo. Skąd ten przełom i czy wpływ na to mają nadchodzące wybory?

Ta sprawa ciągnie się od ponad roku i choć na początku wydawała się prosta, to potem pełno było w niej zakrętów. W telegraficznym skrócie: po tym, jak prawa do ekstraklasy na sezony 2023-27 kupił Canal+, miał w ramach ustnego porozumienia z TVP odsprzedać jej jeden mecz w tygodniu za ustaloną kwotę. To zapis w umowie, jaką Canal+ podpisał ze spółką Ekstraklasa SA. Tyle że do porozumienia z publicznym nadawcą nie doszło, a kibice - z racji, iż za nami dziewięć kolejek - stracili już wiarę w mecze na otwartej antenie.   

Zobacz wideo Pracował z Santosem. Teraz mówi, co tam się działo

TVP da więcej, Canal+ obniży oczekiwania?

Wszystko przez rozbieżności finansowe między dysponentem praw a publicznym nadawcą. Canal+ za ten sezon ekstraklasy zapłacił rekordowo dużo, nieoficjalnie - nawet 300 mln zł. Część tej kwoty ta stacja miała odzyskać w ramach kooperacji z TVP, co ustnie ponad rok temu wyceniono na kwotę 70 mln zł. Tyle proponował przynajmniej poprzedni prezes TVP Jacek Kurski. U publicznego nadawcy jesienią zmienił się jednak prezes – a Mateusz Matyszkowicz uznał, że nie będzie wykładać na futbol tak wielkich pieniędzy.

Prawa do rocznej sublicencji z raptem jednym meczem w tygodniu wyceniono w gabinetach przy ul. Woronicza na ok. 7-8 mln zł. Przy takiej kwocie była szansa, że inwestycja zwróci się z reklam i współpracy ze sponsorami. Kwota zaproponowana przez TVP kodowanemu nadawcy została jednak przyjęta z irytacją. Niewiele dało też późniejsze jej podniesienie do kilkunastu milionów złotych. W sytuacji zrobił się pat. Rozmowy niby ciągnęły się miesiącami, ale tak naprawdę stały w miejscu, bo rozbieżności finansowe były zbyt duże. Jak słyszymy, ostatni tydzień był jednak w sprawie przełomowy, mimo że z rozmowami ostatniej szansy nikt nie łączył wielkich nadziei. Co się zatem stało, że porozumienie jest blisko? 

Musiały złożyć się na to dwa czynniki. Po pierwsze: z jakichś powodów TVP podniosła finansową ofertę. Czy to oznacza spotkanie się obu nadawców na środku drogi między oferowanymi niedawno 15 milionami, a 70 oczekiwanymi przez Canal+? Można się tylko domyślać. Dodajmy, że w ramach poprzedniej umowy publiczny nadawca płacił za sezon około 50 mln zł. 

Sprawa ceny nie jest jeszcze ponoć przesądzona, bo negocjacje wciąż trwają. Dodatkowo przy umowie zostanie prawdopodobnie zastosowane rozwiązanie, o którym było już głośno kilka miesięcy temu. Umowa o sublicencję miałaby zostać zawarta nie bezpośrednio między Canal+ a TVP, a między TVP a Ekstraklasą. Jak usłyszeliśmy już jakiś czas temu, wszystkie strony z takim rozwiązaniem nie miały żadnego problemu. To jednak niejedyne ciekawostki dotyczące kontraktu, te kolejne ważne są przede wszystkim dla kibiców.  

Nadrabianie zaległości, czyli dwa mecze w kolejce?

Sprawa podpisania umowy na sublicencję może rozstrzygnąć się w ciągu najbliższego tygodnia, a przynajmniej to on ma być kluczowy w rozmowach. Czy będziemy świadkami przedwyborczego pośpiechu i gonitwy z nabyciem ekstraklasy? Też niekoniecznie, bo według kolejnych Informacji najwyższa klasa rozgrywkowa w tym sezonie może pojawić się w ramówce publicznego nadawcy dopiero po wyborach parlamentarnych, czyli w drugiej połowie października. Na razie jednak wszystkie strony oprócz ustalania ostatecznej kwoty zajęte są też rozstrzyganiem ważnych elementów tej układanki. Chodzi m.in. o liczbę spotkań przeznaczonych do transmisji na ogólnopolskiej antenie. Klubom zależy, by były to 34 mecze, tak jakby sezon właśnie się rozpoczynał. Takie rozwiązanie sprawi też, że Canal+ będzie mógł dostać za sublicencję większe pieniądze, a kibice zobaczą do końca tego sezonu więcej spotkań. Zakładając, że umowa mogłaby obowiązywać od 12.,13. kolejki, TVP będzie mogła do końca sezonu oprócz jednego spotkania w kolejce, dobrać zaległe kilkanaście spotkań. W praktyce wyjdzie zatem na to, że w kilkanaście weekendów zaprezentuje na żywo dwa mecze.   

Nie są do końca jeszcze znane kryteria transmisji spotkań - tego, czy będą to mecze pierwszego, a przy dwóch spotkaniach pierwszego i drugiego wyboru? Wiele wskazuje, że tak się właśnie stanie. Sytuacja będzie zatem podobna do tej, jaka miała miejsce w poprzednim sezonie, jeśli oczywiście dojdzie do porozumienia. Warto dodać, że pierwszy raz od kilku miesięcy słyszymy w tej sprawie sporo optymizmu głównie ze strony klubów, niech to będzie dobry znak. 

Więcej o: