Mecz Cracovia - Pogoń Szczecin w dziewiątej kolejce ekstraklasy zapowiadano jako powrót Kamila Glika do ekstraklasy. Dla doświadczonego obrońcy był to pierwszy od 11 maja 2010 r. występ w polskiej lidze, od tego czasu minęło 4883 dni. Jednocześnie było do dla niego 500. mecz w karierze klubowej. W tym wyjątkowym spotkaniu mierzył się ze swoim dobrym przyjacielem Kamilem Grosickim, zawodnikiem Pogoni.
Już na samym początku spotkania krakowianie narobili sobie problemów. Benjamin Kallman we własnym polu karnym sfaulował Grosickiego i sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł reprezentant Polski i pewnie trafił na 1:0.
Niedługo później Kallman mógł odkupić winy, ale jego strzał piętą minął bramkę. Sytuacji bramkowej nie wykorzystał także Alexander Gorgon z Pogoni, który potem się poprawił. W 21. minucie Grosicki dośrodkował z rzutu rożnego, piłkę zgrał Fredrik Ulvestad, a Austriak z bliskiej odległości się nie pomylił. Wynik 2:0 utrzymał się do końca pierwszej połowy.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Od początku drugiej części szczecinianie dalej atakowali. Wystarczyły trzy minuty, aby znów cieszyli się z gola. Po stracie w środku pola futbolówka trafiła do Grosickiego, który przeprowadził indywidualną akcję lewą stroną. Wbiegł w pole karne i zagrał do nadbiegającego Gorgona, a ten znowu był bezbłędny.
Niedługo później sytuację Cracovii mógł poprawić wprowadzony w przerwie Patryk Makuch. Po faulu na nim został podyktowany rzut karny, który wykonał właśnie 24-letni napastnik. Zrobił to źle i Valentin Cojocaru zdołał skutecznie interweniować.
Pogoń bezlitośnie wykorzystała nieporadność krakowian. W 64. minucie Efthymios Koulouris przyjął futbolówkę przed polem karnym, znalazł pozycję do uderzenia lewą nogą i przymierzył tuż przy słupku bramki Sebastiana Madejskiego.
To nie był koniec męczarni Cracovii. Tuż przed końcem meczu Olaf Korczakowski zagrał z pierwszej piłki do nabiegającego Kacpra Smolińskiego, a ten podwyższył na 5:0. "Ten wynik to jest upokorzenie", "Co za demolka, rzeź niewiniątek" - powiedzieli komentatorzy po tym trafieniu. W doliczonym czasie honorową bramkę zdobył Michał Rakoczy.
Pogoń oddała w tym meczu 12 strzałów, z czego pięć było celnych i każdy wpadł do bramki. Glik nie był bezpośrednim winowajcą przy golach, ale gdy drużyna traci ich aż pięć, to środkowy obrońca nie może liczyć na pochwały. Jego powrót do ekstraklasy wypadł katastrofalnie, co dobrze obrazowała jego mina przy wyniku 0:3.
Po tym spotkaniu Pogoń Szczecin ma 12 punktów i zajmuje siódme miejsce w tabeli, Cracovia z 10 punktami jest na 11. pozycji. W najbliższym czasie szczecinianie zagrają w lidze z Legią Warszawa (27 września), a krakowianie z ŁKS-em Łódź (30 września).