Gorąca druga połowa w Częstochowie. Nagle zrobiło się nerwowo [WIDEO]

Raków Częstochowa wygrał 1:0 z ŁKS-em Łódź w VIII kolejce ekstraklasy, a zwycięską bramkę zdobył Janis Papanikolau. Mimo wszystko beniaminek był bliski sprawienia sensacji. W drugiej połowie zaciekle atakował bramkę Vladana Kovacevicia, ale ostatecznie golkiperowi udało się zachować czyste konto i to mimo katastrofalnego błędu, którego się dopuścił.

Raków Częstochowa nie rozpoczął najlepiej sezonu 2023/24 w ekstraklasie. Wygrał trzy starcia, raz zremisował i raz musiał uznać wyższość rywala (Piasta Gliwice 1:2). Niewątpliwie wpływ na taką sytuację miała też gra w eliminacjach do europejskich pucharów. Mimo to drużyna Dawida Szwargi była faworytem sobotniego starcia z beniaminkiem ligi, ŁKS-em Łódź. Zwycięstwo nie przyszło jednak łatwo.

Zobacz wideo PZPN zwolnił Santosa. Znamy szczegóły i konkretne daty. "Priorytet"

Szybki gol, a potem męczarnie. Raków Częstochowa zaniemógł w pierwszej połowie

Pierwsza połowa miała wyrównany przebieg, o czym świadczy też procent posiadania piłki - 52 do 48 na korzyść Rakowa. Mimo wszystko już w 8. minucie to gospodarze wyszli na prowadzenie, a to za sprawą Janisa Papanikolau.

Całą akcję napędził Marcin Cebula, który przyjął podanie na prawe skrzydło, a następnie spod linii końcowej posłał dośrodkowanie do Greka. Ten bez większych problemów zorientował się w sytuacji i oddał strzał główką, pokonując bramkarza. Był to drugi gol dla pomocnika w tym sezonie ekstraklasy.

To trafienie podrażniło rywali, którzy zaczęli szukać okazji. Najpierw groźny strzał z 17. metra oddał Piotr Głowacki, a chwilę później kapitalną szansę miał Kay Tejan, który zmylił Adnana Kovacevicia i wpadł w szesnastkę. Bramkarz Rakowa pozostał jednak czujny i zmusił rywala do oddania strzału spod linii końcowej, który w konsekwencji okazał się nieskuteczny. Gorąco zrobiło się też przed zejściem do szatni, kiedy swoich sił próbował Marcin Flis, ale jego strzał głową obronił Vladan Kovacević. Tym samym pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Rakowa 1:0.

ŁKS bombardował Raków drugiej połowie, ale byli nieskuteczni

W drugiej partii znów nie brakowało emocji. Ponownie presję wywierali goście, którzy o mały włos, a już w 52. minucie doprowadziliby do wyrównania. Wówczas nie popisał się bramkarz Rakowa, który zbyt długo przetrzymał piłkę przy nodze, z czego skorzystał Tejan. Podbiegł do Kovacevicia i odebrał mu futbolówkę, a następnie przelobował bramkarza. Tylko że piłka spadła tuż obok słupka.

Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl

Mimo wszystko łodzianie napierali coraz bardziej, ale brakowało skuteczności. "Ależ szczęście sprzyja dziś gospodarzom" - podkreślali komentatorzy CANAL+. Do groźnej sytuacji we własnym polu karnym Raków doprowadził też w 71. minucie. Wówczas fatalnie futbolówkę skiksował Adnan Kovacević i ta poleciała w kierunku bramki. Następnie uderzyła o słupek i wpadła w ręce bramkarza. Później szanse mieli Engjell Hoti i Pirulo, ale znów zabrakło szczęścia, które tego dnia nie opuszczało mistrzów Polski.

To sfrustrowało łodzian, a szczególnie Stipe Juricia, który w samej końcówce sfaulował Adnana Kovacevicia. I choć początkowo sędzia pokazał mu żółtą kartkę, to po analizie VAR zmienił ją na czerwoną. Tym samym to Raków triumfował. 

Raków Częstochowa - ŁKS Łódź 1:0

Strzelcy: Janis Papanikolau (8')

Dzięki temu zwycięstwu drużyna Szwargi awansowała na trzecie miejsce w tabeli i ma tyle samo punktów (13), co druga Legia Warszawa. Tylko że stołeczny klub nie rozegrał jeszcze spotkania w tej rundzie. Z kolei łodzianie pozostali na 17. miejscu (6). W kolejnym meczu częstochowianie zmierzą się z Ruchem Chorzów, a ŁKS z Jagiellonią Białystok

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.