Przewrót w klubie ekstraklasy. Nowy prezes: Sam byłem zaskoczony

Jakub Seweryn
- Widzew to całe moje życie. Tak było od początku, a zmieniają się tylko role. Z dziecka, które stało się kibicem, przez pracownika, wiceprezesa i na koniec prezesa. Będę z nim związany zawsze, a że dziś mam zaszczyt bycia prezesem, jestem z tego tylko dumny i szczęśliwy - mówi Sport.pl Michał Rydz. Nowy prezes Widzewa Łódź opowiada o kulisach objęcia stanowiska, planach na przyszłość łódzkiego klubu i nowym ośrodku treningowym, który ma wnieść Widzew na wyższy poziom.

Choć Widzew Łódź jako beniaminek dość pewnie utrzymał się w ekstraklasie, już po zakończeniu rozgrywek w klubie doszło do niemałego wstrząsu. Decyzją właściciela Tomasza Stamirowskiego oraz rady nadzorczej klubu, pracę stracił prezes Mateusz Dróżdż, a jego miejsce zajął dotychczasowy wiceprezes, związany od wielu lat z Widzewem, Michał Rydz. W wywiadzie ze Sport.pl Rydz opowiada o kulisach tej zmiany oraz planach rozwoju Widzewa w najbliższych miesiącach.

Zobacz wideo Były prezes Wisły Płock: Ja bym ich tam rozerwał

Jakub Seweryn: Czy w Widzewie i wokół Widzewa może być kiedyś spokojnie?

Michał Rydz, prezes Widzewa: Z pewnością historycznie tak nie było. Myślę jednak, że w ostatnich dwóch latach, odkąd dołączyłem do klubu, staramy się stawiać na stabilizację. Trudno mi komentować decyzję właściciela czy rady nadzorczej ws. zmiany prezesa, bo to jest ich święte prawo, natomiast jeśli chodzi o inne osoby w klubie, to pracujemy dość długo w obecnym układzie. Nawet trener Janusz Niedźwiedź niedługo stanie się najdłużej pracującym szkoleniowcem w klubie ekstraklasy.

A był pan zaskoczony, otrzymując propozycję objęcia funkcji prezesa Widzewa?

Bardzo! Bardzo blisko współpracowaliśmy z Mateuszem Dróżdżem, nie będę tego ukrywał. Przez te dwa lata sporo dobrych rzeczy udało się w Widzewie zrobić. Nie byłem zupełnie przygotowany na taki obrót spraw, nie spodziewałem się tego. Dopiero po decyzji rady nadzorczej klubu o zmianie prezesa zaczęły się rozmowy na temat tego, jak to ma dalej wyglądać. Właściciel zdecydował się postawić na pewną kontynuację, pomimo rozstania z Mateuszem. Mieliśmy kontynuować to, co robiliśmy do tej pory, a wówczas pojawiła się opcja, jak personalnie ma wyglądać zarząd klubu. Pojawiła się propozycja, abym podjął się tego wyzwania.

Czyli nie było czuć w klubie atmosfery tego, że zmiany na szczycie faktycznie się zbliżają?

Ani trochę. Nie otrzymywaliśmy takich sygnałów ani wewnątrz klubu, ani z zewnątrz. Decyzja o rozstaniu z Mateuszem zapadła po wielogodzinnym zebraniu rady nadzorczej, na której rozmawialiśmy o kierunkach dalszych działań. Zebranie rozpoczęło się w godzinach popołudniowych, zakończyło się bardzo późnym wieczorem i dopiero pod koniec zostaliśmy poproszeni przez radę o chwilę na obrady bez naszej obecności, później zostaliśmy zaproszeni ponownie i została przekazana nam decyzja, że prezes Dróżdż nie będzie dalej pełnił tej funkcji. Wcześniej takich sygnałów nie było, ale taka jest decyzja właściciela i rady nadzorczej, którą szanuję.

Czuje już pan różnicę między funkcją prezesa a funkcją wiceprezesa?

Szczerze? Nie. Może to zabrzmieć dziwnie, ale po prostu pracowaliśmy z Mateuszem jako zarząd naprawdę bardzo blisko, wiele decyzji podejmowaliśmy wspólnie. Oczywiście, był pewien podział zadań, ale ja też nigdy nie uciekałem od odpowiedzialności za inne obszary. Być może jest trochę dodatkowych obowiązków reprezentacyjnych, ale to tyle.

Wspomniał pan, że rozmawialiście o kierunku, w którym ma iść Widzew. Jaki to kierunek?

Mamy kilka kluczowych obszarów w kontekście rozwoju klubu. Pierwszym z nich jest oczywiście sport, dlatego wiceprezesem został Maciej Szymański, który będzie się zajmował sprawami stricte sportowymi. Myślę, że tu musimy kłaść jeszcze większy nacisk i wcale nie chodzi tylko o kwestie transferowe, ale też rozwój pionu sportowego czy sztabu szkoleniowego.

Drugim obszarem jest infrastruktura, bo mamy z nią ogromny problem, a bez niej klub nie będzie mógł się rozwijać. Kluczowa dla nas jest poprawa infrastruktury przy ulicy Małachowskiego, z której obecnie korzystamy, a także projekt ośrodka w gminie Brójce, w miejscowości Bukowiec.

Te dwie kwestie traktujemy absolutnie priorytetowo. Bez odpowiedniej infrastruktury Widzew nie będzie w stanie się rozwijać sportowo, tak jakbyśmy sobie tego życzyli, ani też szkolić młodych zawodników, by wprowadzać ich do pierwszego zespołu i sprzedawać.

Trzeci filar to kibice i społeczność klubu. Tu się nic nie zmienia, bo jako klub od dawna staramy się tę społeczność angażować i bardzo bym chciał, żeby klub był obecny "w domach" naszych kibiców nie tylko od weekendu do weekendu, ale przez cały tydzień. Ja także jestem związany z tym klubem od dziecka, więc wiem, co to znaczy żyć tym klubem każdego dnia, jeździć na mecze, na wyjazdy. Chciałbym dlatego, żeby klub zapewniał taką możliwość, zarówno pod względem komunikacji, jak i organizacji wydarzeń czy też współpracy ze stowarzyszeniami kibiców i fanklubami. W tych trzech kierunkach Widzew musi się najbardziej rozwijać.

Jest pan bardziej prezesem skupiającym się tylko na sprawach organizacyjno-finansowych, czy lubi pan też brać czynny udział w sprawach sportowych klubu? W ekstraklasie pod tym względem bywa różnie.

Chcę przede wszystkim stworzyć odpowiednie warunki i dać odpowiednie narzędzia osobom, które odpowiadają za to w klubie. Oczywiście, na koniec też biorę za to pewną odpowiedzialność, natomiast po to zatrudniamy ekspertów w osobach Maćka Szymańskiego czy dyrektora sportowego Tomasza Wichniarka, po to jest też cały pion sportowy i sztab szkoleniowy, żeby to oni wszyscy decydowali o sprawach sportowych. Ja mogę wyrazić swoją opinię czy przede wszystkim pilnować kosztów, natomiast od strony merytorycznych ma od tego odpowiednich ludzi i moim zadaniem jest też ich odpowiednio dobierać. Jestem więc prezesem, który będzie bardziej stawiał na część organizacyjną, ale będzie też trzymał pieczę nad częścią sportową, gdzie mam jednak osoby mądrzejsze ode mnie, które będą o niej decydować.

Wspomniał pan o nowym ośrodku treningowym Widzewa? Może pan zdradzić kilka szczegółów na jego temat?

Plany już są gotowe. Chcemy, aby ten ośrodek składał się z sześciu boisk, całego zaplecza klubowego – budynku dla pierwszego zespołu oraz akademii, parkingów, a także stadionu, który spełniałby warunki przynajmniej drugoligowe, by drużyna rezerw mogła tam rozgrywać swoje mecze. Teraz pracujemy nad etapizacją tego projektu, powstaje plan funkcjonalno-użytkowy, który jest na ukończeniu i do końca czerwca chcemy złożyć wnioski o dofinansowanie do Ministerstwa Sportu, by otrzymać wsparcie finansowe.

Kiedy taki ośrodek miałby zostać ukończony?

Wszystko zależy od tego, jaki finalnie będzie konstrukt finansowy. Bardzo chcielibyśmy, żeby taki kompletny ośrodek powstał do końca 2026 roku, natomiast myślę, że jest to termin bardzo ambitny. Jeszcze około roku zajmą wszystkie formalności, związane z zaadaptowaniem tej działki do planu funkcjonalno-użytkowego. Realnie inwestycja mogłaby się zacząć w połowie lub drugiej połowie przyszłego roku i myślę, że w sumie potrwałoby to około pięciu lat. A jak będzie w rzeczywistości, zobaczymy.

W jakiej sytuacji przejmuje pan Widzew Łódź?

Myślę, że dobrej. Dowodem tego jest fakt, że jesteśmy jednym z niewielu klubów, który otrzymał licencję na grę w ekstraklasie bez nadzoru finansowego. Jesteśmy też po sezonie, w którym udało się nam zrealizować cel, jakim byłoby utrzymanie. Widzew dalej jest w ekstraklasie, aczkolwiek zdajemy sobie sprawę, że runda wiosenna była zdecydowanie poniżej naszych oczekiwań, stąd też kierujemy bardzo dużą uwagę na kwestie sportowe. Bo w ten sposób musimy dalej się rozwijać. Moja kadencja zaczyna się od dobrej, stabilnej sytuacji klubu i jest na czym budować.

Miniony sezon był dla Widzewa…

Słodko-gorzki. Było wiele kapitalnych momentów, szczególnie jesienią, gdy kibice mogli się cieszyć z naszej gry. Wiosna z kolei była znacznie poniżej oczekiwań, ale też możliwości i potencjału tej drużyny. Finalnie zajęliśmy miejsce (dwunaste – red.), które pozwoliło nam zrealizować cel w postaci utrzymania, natomiast osobiście czuję spory niedosyt. Nie będę mówił, że Widzew jako beniaminek powinien awansować do europejskich pucharów, bo po pierwszej rundzie to były zbyt górnolotne oczekiwania, ale patrząc na to, na co stać ten zespół i tę grupę ludzi, to ogólny niedosyt jest uczuciem naturalnym.

A potencjał Widzewa, o którym pan wspomniał, jest bliższy temu, co drużyna prezentowała w trakcie fenomenalnej jesieni czy naprawdę słabej wiosny?

Myślę, że pośrodku, bo nie jesteśmy na pewno tak silni, jak punktowaliśmy jesienią, ale też z pewnością nie tak słabi, jak wyglądało to wiosną. Środek tabeli odpowiada naszemu potencjałowi, natomiast wiemy doskonale, że musimy dokonać kilku ruchów, które wzmocnią kręgosłup naszego zespołu i dodadzą mu świeżej krwi.

Dużo będzie tych wzmocnień? Pana poprzednik podchodził do tego zimą bardzo oszczędnie.

Ja również mocno pilnuję budżetu, nie będę tego ukrywał, natomiast zdajemy sobie sprawę, że tę drużynę trzeba wzmocnić. Padają tu różne liczby, jeśli chodzi o ruchy transferowe. Pięć, sześć, siedem, cztery… Ja nie lubię się tym posługiwać, bo liczba tych transferów zależy od różnych czynników.

Wiemy doskonale, że musimy wzmocnić kręgosłup drużyny, czyli chodzi o przynajmniej trzy transfery, po jednym do każdej formacji. Chodzi jednak o zawodników, którzy będą rzeczywistymi wzmocnieniami tych formacji. Do tego wiemy, że przepis o młodzieżowcu zostaje na kolejny sezon, więc i tutaj musimy sprowadzić piłkarzy o tym statusie.

Wiele będzie zależało też od tego, czy w klubie pozostaną wszyscy piłkarze z obowiązującymi kontraktami, bo pojawiają się różne zapytania, choć na razie nie ma nic konkretnego. Musimy jednak brać pod uwagę, że jak któryś z tych piłkarzy odejdzie, to kolejne wzmocnienie będzie niezbędne.

Trzech piłkarzy do kręgosłupa drużyny i jeden - dwóch młodzieżowców. Czyli planujecie około czterech – pięciu transferów.

Myślę, że w okolicach tej liczby. To jest takie minimum. Chcemy, żeby były to ruchy, nad którymi pracujemy już tak naprawdę od początku roku, mimo że kwoty na rynku momentami są zwariowane, a i Widzew dla niektórych zawodników nie jest klubem pierwszego wyboru.

Staramy się jednak rozwijać, jeśli chodzi o procedurę przekonywania zawodników. Robimy to odpowiednio wcześniej, każdy z zawodników otrzymuje prezentację o klubie, mieście, wszystko jest ustandaryzowane. Pokazujemy mu, jakie wsparcie będzie miał, gdzie będzie mieszkał razem z rodziną, jakie knajpy są z jedzeniem z danego kraju, gdy chodzi o zawodnika z zagranicy. Wierzymy, że to nie tylko przekona samego zawodnika, ale też ułatwi mu wejście do samego klubu. Zawodnik, który wie, gdzie przyjeżdża wraz z rodziną, będzie miał spokojną głowę i będzie mógł się skupić tylko na piłce nożnej. Nie tracimy czasu.

A to wsparcie kibiców, na które Widzew może bez wątpienia liczyć w każdym meczu przy Al. Piłsudskiego, i atmosfera na stadionie faktycznie wpływają na decyzje zawodników?

Jak najbardziej, zawodnicy zwracali i zwracają na to uwagę. Gdy Marek Hanousek przychodził do Widzewa, to pierwsze, co powiedział po przyjeździe do Łodzi, to to, że atmosfera na stadionie przekonała go do tego, że chciałby tutaj grać. Oczywiście, nie dla wszystkich zawodników jest to ważne, ale dla wielu tak. Polska jest ogólnie dobrze odbierana pod tym względem – dotyczy to zarówno infrastruktury, frekwencji, jak i atmosfery na stadionach.

Pokazujemy też, że Widzew jest klubem wielkim pod kątem zainteresowania kibiców. Piłkarze mają świadomość, do jakiego miejsca przychodzą – z jaką historią, tradycją, zaangażowaniem kibiców. Piłkarze stają się rozpoznawalni, a nie wszyscy mają z tym do czynienia przed przyjściem do nas, szczególnie z taką skalą tego zainteresowania. Nasze działania sprawiają, że zawodnicy są tego świadomi już w momencie przyjścia do Widzewa.

Znów musicie sprowadzać młodzieżowców, a kiedy doczekamy się na boiskach ekstraklasy wychowanków tak dużego klubu, jakim jest Widzew? Z tak dużego miasta i ogromną społecznością. Czy trzeba do tego czekać na nowy ośrodek treningowy?

Nie do końca. Trzeba pamiętać, że Widzew tak naprawdę szkoli młodzież od czterech lat, bo tyle ma jego akademia. Młodzież w niej nie przeszła nawet pełnego cyklu szkoleniowego, a mówi się, że aby wychować zawodnika w takim pełnym cyklu, potrzeba siedmiu, czy nawet dziesięciu lat. Oczywiście, ci młodzi piłkarze z akademii powoli dostają szanse w pierwszym zespole, ale to na pewno nie jest jeszcze taki wymiar, którego byśmy chcieli i do którego zamierzamy dążyć. Potrzeba czasu. Infrastruktura z kolei nie jest wymówką, ale na pewno jest bardzo istotna do tego, by tych zawodników szkolić na szerszą skalę i wysokim poziomie.

Umówmy się – dzielenie boisk z innymi sekcjami, klubami czy też trenowanie na boiskach w średnim lub kiepskim stanie, to nie są dobre warunki do szkolenia młodzieży. Wprowadzanie młodych zawodników z czasem musi być kluczowe dla Widzewa. Chciałbym, żeby byli to wychowankowie, ale jestem pragmatykiem i realistą, dlatego wiem, że na razie będziemy musieli stawiać na zawodników z zewnątrz.

Mówiąc o możliwych odejściach – kogo dotyczą te zapytania?

Nie chcę mówić o konkretnych nazwiskach. Każdy z kibiców, co oglądał Widzew w ostatnim sezonie, może sobie samemu to wywnioskować. Na razie jednak nie ma żadnych konkretów.

Jak duże zaufanie władz Widzewa ma trener Janusz Niedźwiedź? Wydaje się, że runda wiosenna mogła je nieco podburzyć i myślę sobie, że jakbyście jeszcze zaczęli nowy sezon równie słabo, jak wyglądało to wiosną, no to szybko zrobiłoby się naprawdę nerwowo.

Wiadomo, że wynik wszystko weryfikuje, ale to przecież nie dotyczy tylko trenera, a nas wszystkich. To trochę"pytanie – pułapka, bo jak powiem, że trener ma nasze pełne poparcie, to wielu uzna to za pocałunek śmierci. Ale Janusz Niedźwiedź pracuje w Widzewie już dwa lata, będzie pracował w przyszłym sezonie, chcemy wzmocnić także jego sztab, co powinno udać już w przyszłym tygodniu. Chcemy w tym układzie pracować, a ja się cieszę, że trener Niedźwiedź zaraz będzie najdłużej pracującym szkoleniowcem w ekstraklasie, bo to też pokazuje pracę, jaką wszyscy wykonujemy w Widzewie. Mam też świadomość, jakie aspekty musimy poprawić, bo bardzo długo rozmawialiśmy o tym ze sztabem, a ta słabsza runda nie wzięła się znikąd.

Chciałbym, żeby Janusz Niedźwiedź pracował w Widzewie jak najdłużej, bo jest to trener i jest to sztab, który ma określony styl – chce grać do przodu, chce grać w piłkę. Zrobimy wszystko, aby za tym poszły wyniki, postaramy się dać mu do tego odpowiednie narzędzia.

Czy relacje klubu z miastem to nadal trudny temat?

Są dwa aspekty tych relacji. Z różnymi instytucjami, spółkami miejskimi czy departamentami funkcjonujemy w sposób zupełnie normalny. Efektem tego jest to, że praca ws. renowacji boisk przy ulicy Małachowskiego idzie pełną parą.

Natomiast jeśli chodzi o relacje strategiczne, to jest wiele rzeczy do wyjaśnienia. Chociażby kwestia tego filmu, który powstał ze strony Urzędu Miasta Łodzi, uderzającego w ówczesnego prezesa Mateusza Dróżdża, wciąż jest dla mnie sprawą niewyjaśnioną, a która tego odpowiedniego wyjaśnienia wymaga.

Czyli do ideału wciąż daleko.

Jak najbardziej, ale jestem otwarty na rozmowy. Nie mogę jednak o pewnych kwestiach po prostu zapomnieć. Wydarzyło się wiele złego, co uderzało w wizerunek klubu. Wymusiło wiele działań, które odciągały nas od spraw sportowych w zeszłym sezonie i nie chciałbym, żeby to się powtarzało. To wszystko wymaga jeszcze wyjaśnienia.

To tak na koniec – mówi się, że jak się robi to, co się kocha, to nie przepracuje się ani jednego dnia. Czy tak też jest w pana przypadku?

Ten klub to jest całe moje życie. Tak było od początku, a zmieniają się tylko role. Z dziecka, które stało się kibicem, przez pracownika, wiceprezesa i na koniec prezesa. Ja z tym klubem będę związany zawsze, a że dzisiaj mam ten zaszczyt bycia jego prezesem, jestem z tego tylko dumny i szczęśliwy. To spełnienie moich marzeń. Widzew to dla mnie nie tylko praca. To jest mój klub, o który staram się dbać jak o najwyższą wartość. Zresztą to nie dotyczy się tylko mnie. Wiele osób, które tu pracują, zostawia tutaj serce i być może właśnie dlatego Widzew jest obecnie w tym miejscu, w którym jest.

Więcej o: