Leśnodorski mógł zostać prezesem PZPN. "Miałem bardzo duże szanse"

Bogusław Leśnodorski mógł i chciał zostać prezesem PZPN. Były współwłaściciel i prezes Legii Warszawa w wywiadzie zdradził, dlaczego ostatecznie nie zdecydował się na kandydowanie. We wszystkim miał przeszkodzić Marek Koźmiński.

Bogusław Leśnodorski razem z Dariuszem Mioduskim stali się właścicielami Legii Warszawa na początku 2014 roku. Leśnodorski prezesem klubu był od 2012 do 2017 roku. W tym czasie Legia odnosiła ogromne sukcesy. Między innymi po raz pierwszy od 20 lat awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów, gdzie zajęła trzecie miejsce w grupie. W 2017 roku sprzedał swoje udziały Dariuszowi Mioduskiemu.

Zobacz wideo Były prezes Wisły Płock: Ja bym ich tam rozerwał

Leśnodorski mógł zostać prezesem PZPN. "Wolałem robić inne rzeczy"

Od czasu odejścia Leśnodorski nie angażował się zbytnio w pracę działacza. Były prezes warszawskiego klubu przez krótki czas działał w Motorze Lublin, lubi też się wypowiadać na temat sportu, nieoficjalnie wciąż doradza ludziom związanym z polską piłką, ale od dłuższego czasu nie pełni żadnej oficjalnej i wpływowej funkcji. Co jakiś czas pojawiają się plotki o przejęciu formalnej funkcji w Ekstraklasie lub PZPN. W jednym z wywiadów udzielonych "Przeglądowi Sportowemu" przyznał, że mógł zostać prezesem PZPN.

- Wiadomo, że to ciekawe, padało dużo argumentów, które powodowały, że chciałem zostać prezesem PZPN. Szkoda mi jednak trochę życia. Znam to środowisko i to byłby kontrakt na cztery lata. Nie możesz tak sobie po roku powiedzieć: bujajcie się, znudziło mi się. Wolałem robić inne rzeczy. Wybrałem życie prywatne, narty. Pomyślałem, że może jak będę miał 60 lat i nie będę mógł jeździć na nartach, to wtedy zostanę prezesem PZPN, a teraz cena byłaby za wysoka. Byłem pięć lat na księżycu na Legii, teraz byłbym kolejne pięć na księżycu w PZPN w najlepszym okresie swojego życia - mówił Leśnodorski. 

Były prezes Legii zdradził też, że jednym z powodów, dla których nie zdecydował się na start, była kandydatura Marka Koźmińskiego. Wiceprezes PZPN w czasach Zbigniewa Bońka ostatecznie przegrał walkę wyborczą z Cezarym Kuleszą.

- Była taka sytuacja, że Marek Koźmiński bardzo chciał zostać prezesem. Naprawdę lubię, szanuję chłopa, ale to trochę wstyd, jak do tego podszedł. Musiałbym się z nim ścierać. To było dosyć podobne środowisko ludzi. Spotkałem się ze Zbyszkiem Bońkiem i powiedziałem: Marek, jak chcesz to robić, to rób. Mogę ci pomóc… - powiedział Leśnodorski.

Leśnodorski: "Według mnie wybory na prezesa PZPN powinny się odbyć nieformalnie wcześniej"

Były współwłaściciel Legii jest pewien, że miałby bardzo duże szanse na wygraną w wyborach. Wyjawił też, że jego zdaniem środowisko powinno być zjednoczone i już przed wyborami wiedzieć kto zostanie prezesem.

- Myślę, że miałbym bardzo duże szanse. Jeśli funkcjonujesz w środowisku, znasz ludzi - w sporcie jest tyle emocji, że one bardzo łączą - nie mogłem powiedzieć, że mam w nosie wasze plany, robię po swojemu. Jeśli wszyscy uważali, że Marek powinien wystartować, to nie ma sensu się tam przepychać. Według mnie wybory na prezesa PZPN powinny się odbyć nieformalnie wcześniej. Jedynym sensownym rozwiązaniem byłoby jakieś zjednoczenie tego środowiska i dogadanie się przed wyborami, a nie taka prawdziwa walka wyborcza.

W prawdziwej walce wyborczej wziął udział Marek Koźmiński, który starł się z Cezarym Kuleszą. Obecny prezes PZPN zdeklasował swojego konkurenta i zdobył 92 ze 118 głosów delegatów. Koźmiński jednak się nie poddaje i przyznaje, że chce wystartować również w kolejnych wyborach.

Więcej o: