Nie milkną echa kontrowersyjnej decyzji Tomasza Kwiatkowskiego o niepodyktowaniu rzutu karnego Pogoni Szczecin po faulu dwóch graczy Górnika na Marcelu Wędrychowskim. Wszystko działo się w 90. minucie meczu i gdyby arbiter podjął dobrą decyzję, goście mieliby szansę na doprowadzenie do remisu. Gwizdek Kwiatkowskiego milczał. Eksperci zastanawiają się, gdzie w tej sytuacji był VAR.
Do sprawy odniósł się już także Tomasz Kwiatkowski, który w rozmowie z Weszło.com przyznał, że popełnił błąd. - Boiskowo widziałem, jak napastnik oddał strzał i analizowałem to, czy późniejszy kontakt obrońców, którzy zrobili wślizg po uderzeniu, był przewinieniem. Wydawało mi się, że jeżeli ten kontakt był, to co najwyżej niedokładny, a nie nierozważny. Natomiast przyznaję, że jak zobaczyłem powtórki na spokojnie w domu - nie w telefonie, tylko na komputerze - to dostrzegam coś, czego nie widziałem wcześniej - wyjawił.
Arbiter przyznał, że nie jest łatwo mu po podjęciu złej decyzji. - Prawda jest taka, że obrońca jest spóźniony, nie zagrywa piłki i dla mnie bardziej jest to rzut karny, wolałbym podjąć taką decyzję. Mam dziś ogromny niesmak w związku z tym. Boli, ale takie jest sędziowskie życie. Taki zawód wybraliśmy. Trzeba się z tego wytłumaczyć, przerobić sobie to w głowie - ocenił.
Dlaczego nie interweniował VAR? "Razem wygrywamy, razem przegrywamy"
Dużym zdziwieniem w tej sytuacji był fakt, że nie interweniował VAR. - Razem wygrywamy, razem przegrywamy. To jest nasz błąd. Ja popełniłem błąd, nie gwiżdżąc karnego, być może to nie jest sytuacja na tyle clear, żeby wołać, nie wiem… - ocenił Kwiatkowski.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl
Błąd arbitra wzbudził wielki żal w otoczeniu związanym z Pogonią. - Nie dziwię się. Mogę powiedzieć, że jest mi przykro z tego powodu, ale taką sobie wybraliśmy robotę. Czasem dłuższy czas błędów nie ma, aż w końcu taki się przytrafi. Przykro mi, że nie przytrafił się w meczu, który niewiele waży - tutaj konsekwencje są duże z perspektywy Pogoni - zakonczył sędzia.