To był mecz dwóch drużyn, które nie mają już noża na gardle. Legia Warszawa już przed rywalizacją z Jagiellonią Białystok była pewna gry w eliminacjach europejskich pucharów, z kolei goście z Białegostoku już nie muszą się obawiać o utrzymanie. Mimo to, o braku emocji na boisku przy Łazienkowskiej nie mogło być mowy, ale szkoda, że wyrównana walka trwała tylko 45 minut.
Marc Gual sprawił psikusa nowemu klubowi. Strzelił, ale się nie cieszył
W czwartek Legia Warszawa ogłosiła to, o czym spekulowano się od kilku dobrych tygodni - napastnik Jagiellonii Marc Gual, aktualny lider klasyfikacji strzelców ekstraklasy, zostanie jej piłkarzem od 1 lipca. I biorąc pod uwagę fakt, że umowa najpewniej została podpisana już na przełomie lutego i marca, trudno uznać taki moment ogłoszenia transferu 27-letniego Hiszpana za przypadkowy.
W Białymstoku jednak nikt tym specjalnie się nie przejął, wręcz spodziewano się takiego zagrania ze strony warszawskiego klubu. A sam Gual już w 15. minucie sprawił nowemu klubowi psikusa - mocnym, choć szczęśliwym uderzeniem zza pola karnego otworzył wynik spotkania na rzecz Jagiellonii.
Co ciekawe, Gual swojego 16. trafienia w sezonie nie celebrował w ogóle, wszak grał przed publicznością, którą od 1 lipca ma zadowalać swoimi golami. Wielokrotnie widzi się, jak piłkarze nie celebrują goli przeciwko byłemu klubowi. Ale brak celebracji po bramce strzelonej swojemu przyszłemu klubowi? Sytuacja z gatunku nietypowych. Hiszpański snajper zachował się niczym były wicepremier Jarosław Gowin - strzelił, ale się nie cieszył.
Na drugą połowę obie drużyny wychodziły z remisem 1:1, ale po przerwie poza jedną groźniejszą akcją Jagiellonii istniała już tylko Legia Warszawa, która w dodatku miała po swojej stronie nieoczywistego bohatera. Grający z numerem 99 Bartosz Slisz już trzy minuty po przerwie zaliczył asystę piętą przy golu Muciego, której nie powstydziliby się najwięksi magicy piłkarskiego świata. Kiedy swego czasu podobne zagranie w barwach Realu Madryt zaliczył Guti, piłkarska Hiszpania mówiła o nim przez wiele dni.
Takiej piętki można było się spodziewać po Josue, Mucim czy Kapustce, ale Slisz, który najbardziej w środku pola odpowiada za destrukcję? Co więcej, to nie było wszystko w wykonaniu 24-latka, który kilkanaście minut później dołożył drugą asystę przy bramce Rosołka, by po kilku minutach raz jeszcze wywołać zachwyt trybun przy Łazienkowskiej, ogrywając rywala niezwykle efektowną ruletą w stylu Zinedine'a Zidane'a przy linii bocznej.
Piątkowy mecz będzie bardzo cenną nauczką dla drużyny, budowanej przez nowego trenera Adriana Siemieńca. Po dość nerwowych pięciu minutach jego Jagiellonia grała w pierwszej połowie swoją piłkę, bez jakiegokolwiek strachu, ładnie dla oka i stworzyła sobie kilka bardzo groźnych sytuacji bramkowych pod bramką faworyta. Najpierw wyszła na prowadzenie po golu Guala, potem mogła strzelić bramkę do szatni, ale w jednej akcji w słupek trafiali i Imaz, i Prikryl.
W drugiej części gry szybki cios gospodarzy po pięknej akcji Legii z asystą Slisza na czele sprawił, jakby zespół z Białegostoku się rozsypał w defensywie. Starał się grać w piłkę, ale był coraz bardziej dominowany przez rywala, który w dodatku zbyt łatwo dochodził do kolejnych sytuacji bramkowych. Był też tego dnia bardzo skuteczny i po golu Muciego do bramki Zlatana Alomerovicia trafiali także Rosołek, Nawrocki i Kramer. Mecz w Warszawie to poważna lekcja dla najmłodszego trenera w ekstraklasie.
Jagiellonia Białystok gra obecnie swój 19. sezon w piłkarskiej ekstraklasie. W każdym z nich jej rywalem była Legia Warszawa. I choć Legia niemal zawsze jest faworytem rywalizacji z drużyną z Białegostoku, która tylko w pojedynczych sezonach była w stanie wzbić się ponad poziom ligowego średniaka, tak do dzisiaj warszawski klub nie był w stanie wygrać obu meczów z Jagą w jednym sezonie lub jednym sezonie zasadniczym (w czasach formuły ESA 37).
W każdym z dotychczasowych 18 sezonów wspólnej gry w ekstraklasie Jagiellonia Białystok przynajmniej raz urywała punkty swojemu największemu rywalowi. I tylko w sezonie 2014/15 Legii się udało dwa razy wygrać mecz ligowy z Jagiellonią - wówczas 2 z 3 rozegranych, bo w sezonie zasadniczym Legia Henninga Berga wygrała w Białymstoku 3:0, by w rewanżu u siebie ulec drużynie Michała Probierza 1:3. Gdy oba zespoły mierzyły się raz jeszcze w rundzie mistrzowskiej, przy Łazienkowskiej zwyciężyła Legia 1:0 po rzucie karnym Orlando Sa w doliczonym czasie gry, a po decyzji Pawła Gila Probierz miał ochotę tylko "pier****ąć whisky".
Legia Kosty Runjaicia potrafiła przerwać tę serię. Jesienią w Białymstoku rozbiła zespół Macieja Stolarczyka 5:2, a teraz, gdy rywalizacja wydawała się bardziej wyrównana, triumfowała jeszcze wyżej 5:1. Legia Warszawa tym wynikiem zapewniła sobie ligowe podium na koniec sezonu, a tylko punktu brakuje jej do przyklepania wicemistrzostwa Polski.