Obie drużyny przed tym spotkaniem w zasadzie grały głównie o to, aby w dobrych nastrojach zakończyć sezon, choć Legia, przegrywając tydzień temu w Szczecinie z Pogonią (1:2), sprawiła, że różnica między obiema ekipami stopniała do sześciu oczek, więc musiała jeszcze przypieczętować srebrny medal. Jagiellonia po 31. meczach miała na swoim koncie 40 punktów. To "magiczna" granica, która według wyliczeń trenerów pozwala być pewnym utrzymania.
Spotkanie przy ulicy Łazienkowskiej miało dodatkowy smaczek w postaci Marca Guala. Legia dzień przed meczem potwierdziła, że Hiszpan w letnim oknie transferowym zostanie jej zawodnikiem. Napastnik Jagiellonii przed tym meczem miał na swoim koncie 15 bramek. Dwie mniej ma jego klubowy kolega Jesus Imaz. Mimo dużej różnicy punktowej w tabeli zespół z Podlasia strzelił tylko trzy gole mniej od swojego piątkowego rywala.
Z tego powodu kibice mogli oczekiwać ciekawego spotkania z dużą liczbą bramek i od pierwszej minuty działo się wiele. Zaczęła Legia, która po raz kolejny ciekawie rozegrała rzut rożny, lecz strzał Muciego minimalnie minął bramkę Alomerovicia. Dobrym uderzeniem Imaza po ograniu Nawrockiego odpowiedziała Jagiellonia. Na posterunku był Tobiasz.
Strzelanie zaczęło się w 15. minucie, a jego autorem był główny bohater piątkowego wieczoru, Marc Gual. Hiszpan skorzystał z niefrasobliwości Legii, która straciła piłkę na własnej połowie. Gościom wystarczyło jedno zagranie, aby piłka trafiła do lidera klasyfikacji strzelców, który zdobył swoją 16. bramkę w tym sezonie ekstraklasy. Pomógł mu w tym rykoszet po strzale linii szesnastego metra, który kompletnie zmylił golkipera gospodarzy. Gual nie okazywał radości - to rzadka sytuacja, gdyż zwykle taki gest wykonują zawodnicy, którzy strzelają swojemu byłemu klubowi, nie przyszłemu.
Rykoszet był pośrednim autorem również gola wyrównującego, który padł kilka minut później. Z rzutu wolnego uderzał Josue, a piłka odbiła się od głowy stojącego w murze Jesusa Imaza i wylądowała w narożniku bramki Alomerovicia. Bramkarz Jagiellonii był już w drugim. Bramka została zapisana Portugalczykowi, dla którego to dwunaste trafienie w tym sezonie. Wciąż nie jest pewna przyszłość kapitana Legii, któremu latem kończy się kontrakt.
Dalsza część pierwszej połowy nie przyniosła więcej bramek, choć w obramowanie bramki gospodarzy dwukrotnie trafiała Jagiellonia. Za sprawą Prikryla oraz Imaza. Spotkanie stało na niezłym poziomie, a tempo było naprawdę atrakcyjne. Bez wątpienia kibice przy ulicy Łazienkowskiej oraz ci przed telewizorami nie mogli narzekać na nudę.
Po zmianie stron widowisko utrzymywało swój poziom, a na prowadzenie po kapitalnej akcji wyszła Legia. Najpierw Josue świetnym podaniem wprowadził w pole karne Slisza. Defensywny pomocnik gospodarzy dobiegał do linii końcowej i efektownie zagrał piętą na szósty metr, skąd piłkę do bramki wbił Ernest Muci. Albańczyk wyprowadził Legię na prowadzenie, ale największe brawa zdecydowanie należą się asystentowi.
Z minuty na minutę przewaga gospodarzy tylko rosła i to oni bliżej byli zdobycia kolejnej bramki. Ich mocny pierwszy kwadrans drugiej części potężnym strzałem w poprzeczkę zza pola karnego zaznaczył Ernest Muci. To jednak była tylko kwestia czasu i kilka minut później podopieczni Kosty Runjaicia dopięli swego. Ponownie w pole karne wypuszczony został Bartosz Slisz, który podaniem wzdłuż bramki obsłużył Macieja Rosołka, a wychowanek Legii umieścił piłkę w pustej bramce z najbliższej odległości. To była już druga asysta defensywnego pomocnika w tym spotkaniu.
W drugiej połowie na boisku istniała tylko Legia, która zdobywała kolejne bramki. W 75. minucie Josue dośrodkował piłkę w pole karne po krótkim rozegraniu rzutu rożnego, a dobrym strzałem głową popisał się Maik Nawrocki. Do przerwy mecz był bardzo wyrównany, a remis był zasłużony, ale po zmianie strony Jagiellonia już nie istniała i Legia zdecydowanie ją rozbiła, zdobywając kolejne bramki.
Tuż przed końcem udało jej się strzelić piątą bramkę. Celnie z prawej strony w pole karne dograł Wszołek, a obrońcę wyprzedził Blaz Kramer i zanotował pierwsze trafienie w tym sezonie ekstraklasy, a drugą w barwach Legii - wcześniej była to jednak bramka w Pucharze Polski.