Raków Częstochowa został mistrzem Polski. Jego triumf trzy kolejki przed końcem ostatecznie przypieczętowała Legia Warszawa, która przegrała 1:2 z Pogonią Szczecin. Piłkarze Marka Papszuna z niecierpliwością śledzili zmagania stołecznego klubu, a po ostatnim gwizdku oszaleli z radości. Zawodnicy podróżowali akurat w autokarze do Częstochowy, ale to nie przeszkodziło im w świętowaniu.
Dziennikarze "Weszło" oraz Kanału Sportowego śledzili pojazd mistrzów Polski. W drodze na stadion przy Limanowskiej piłkarze zrobili sobie przystanek w jednym z przydrożnych barów. Tam hucznie celebrowali, popijając piwo, tańcząc i śpiewając znane utwory. Jeden z nich, bardzo konkretny, zadedykowali Wojciechowi Cyganowi, przewodniczącemu Rady Nadzorczej klubu.
W pewnym momencie zapanowała cisza, a głos zabrał Marek Papszun. Na początku trener był bardzo poważny - pochwalił zespół za determinację i niesamowitą pracę, jaką wykonali w tegorocznych rozgrywkach.
- Pokazaliście, jak jesteście wielką drużyną w tym sezonie. Zasłużone mistrzostwo - trzy kolejki przed końcem to jest duża sprawa, a nawet bardzo duża - powiedział Papszun. Na końcu jednak i on nie był w stanie opanować emocji. Dał przyzwolenie zawodnikom na huczne świętowanie mistrzostwa. Pozwolił sobie na nieco więcej swobody w wypowiedzi. - I dzisiaj tak się bawimy k***a, jak graliśmy cały sezon. K***a na maksa!" - wykrzyczał trener, co spotkało się z aprobatą i radością podopiecznych.
Ten tytuł wiele znaczy dla Papszuna - kapitalnie wieńczy jego przygodę z Rakowem. Przejął drużynę w 2016 roku, gdy ta grała w II lidze. Później sukcesywnie awansował, aż w końcu trafił do najwyższej klasy rozgrywkowej. Zdobył dwa wicemistrzostwa Polski, aż w końcu stanął z zespołem na najwyższym stopniu podium.
Kolejnym przystankiem Rakowa będzie najprawdopodobniej stadion przy Limanowskiej, gdzie wspólnie z kibicami i sztabem szkoleniowym będą świętować tytuł.