To było prawie piętnaście lat temu - w czerwcu 2008 roku. Wtedy właśnie piłkarze Rakowa Częstochowa w ostatniej kolejce III ligi zagrali na wyjeździe z dopiero trzynastą drużyną tabeli, niewalczącą już o nic - Arką Nowa Sól. By zająć pierwszą pozycję i awansować do nowej I ligi, częstochowianie potrzebowali zwycięstwa. Musieli liczyć, że swojego wyjazdowego meczu nie wygra GKP Gorzów, który walczył z Rozwojem Katowice. Remis też ich urządzał, ale wtedy gorzowianie musieliby przegrać.
Wszystko szło zgodnie z planem częstochowian. Po zaledwie 21 minutach i bramkach Grzegorza Skwary oraz Piotra Trepki z rzutu karnego prowadzili 2:0. Już jednak 180 sekund później kontaktowego gola strzelił z rzutu karnego Tomasz Romaniuk. Częstochowianie cały czas nasłuchiwali wieści z Katowic, a tam GKP Gorzów nie mógł zdobyć zwycięskiej bramki i ostatecznie zremisował 1:1.
Dramat Rakowa rozpoczął się w 83. minucie meczu w Nowej Soli. Wtedy Tomasz Romaniuk - znów z "jedenastki" - wyrównał na 2:2. Mało tego, dwie minuty później Krzysztof Rośmiarek zdobył zwycięską bramkę. Co się stało? Jak wytłumaczyć taki scenariusz? - Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie - mówił drżącym głosem trenera Rakowa Robert Olbiński w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej". - Sami sobie zgotowaliśmy ten los. Trudno będzie z tym żyć. Nie będzie łatwo zapomnieć. Ciężko jest uwierzyć w to, co się stało. Szansa na awans była ogromna - dodał Olbiński. - Zagraliśmy jak frajerzy - nie przebierał w słowach kapitan Rakowa Grzegorz Cyruliński.
- Cały czas byłem w kontakcie z synem Piotrem i informował mnie o wyniku meczu w Katowicach. Gdy straciliśmy drugą bramkę, to Rozwój miał rzut karny i niestety go nie wykorzystał. Gdyby strzelili tę bramkę, to nam wystarczyłby remis. Ale Raków i tak przegrał. Po tym meczu razem z wiceprezes Beatą Bielecką podaliśmy się do dymisji - opowiadał w rozmowie z "Wyborczą" Sławomir Malinowski, prezes Rakowa Częstochowa.
Wtedy dziennikarz Radia Zachód Maciej Noskowicz przeprowadził wywiad z napastnikiem Rakowa Częstochowa, Grzegorzem Skwarą, który przeszedł do historii i będzie pamiętany latami. - Jesteśmy dziadami. Niech pan zapyta bramkarza, niech pan zapyta Foszmańczyka, niech pan zapyta tych innych ku*** naszych chłopaków, co ku*** zrobili... Nie chce mi się, bo jestem tak zdenerwowany, że po prostu mnie rozsadza. Nie mogę powstrzymać emocji. Takie ku*** zagrania, jak my prezentujemy, to się nie mieści w pale. Ta liga nam się nie należała, po tym co tutaj było, i brawa dla Gorzowa - powiedział Skwara.
Dziennikarz spytał go, czy Gorzów zasłużenie awansował do I ligi.
- Zasłużenie proszę pana, bo my nie umiemy grać w piłkę. Nam się nie należy drugie miejsce, bo my jesteśmy ku*** beznadziejni i tyle mam do powiedzenia - dodał Skwara.
Cały zapis wywiadu do wysłuchania poniżej (uwaga: niecenzuralne słownictwo).
Po tym spotkaniu Skwara usłyszał nawet zarzuty, że mecz mógł zostać sprzedany.
- Nie mam nic do ukrycia. Rzeczywiście postawiono mi taki zarzut. Mimo prowadzenia 2:0 przegraliśmy 2:3, a ja strzeliłem jedną z dwóch bramek dla Rakowa. Żadna ze straconych bramek mnie nie obciąża, więc na jakiej podstawie posądza się mnie o sprzedanie meczu? W całych rozgrywkach strzeliłem 14 bramek i zaliczyłem 15 asyst. To jest gra przeciwko drużynie? Nie awansowaliśmy do I ligi, bo w przerwie zimowej odeszli Przybylski i Rogalski, a następcy im nie dorównywali i tylko dlatego - powiedział Skwara w rozmowie z gs24.pl.
Od tego momentu Raków Częstochowa nie mógł odbić się od drugiej ligi, w której spędził aż dziewięć sezonów. Aż wreszcie w 2017 roku udało mu się awansować do I ligi. Już w pierwszym sezonie w tych rozgrywkach zajął wysokie siódme miejsce. W drugim sezonie częstochowianie spisali się znakomicie, zajęli pierwszą pozycję i awansowali do ekstraklasy. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym grają bardzo dobrze. W sezonie 2019/2020 zajęli dziesiąte miejsce. Potem było tylko lepiej - dwa wicemistrzostwa Polski z rzędu i dwa wygrane Puchary Polski. W tym sezonie awansowali do trzeciego z rzędu finału Pucharu Polski, w którym dopiero po rzutach karnych przegrali 5:6 z Legią Warszawa (po dogrywce był bezbramkowy remis).
Teraz Raków może osiągnąć największy sukces w historii klubu. Jeśli wygra lub nawet zremisuje w niedzielę na wyjeździe z Koroną Kielce, to 15 lat po kompromitującym meczu w Nowej Soli, sięgnie po pierwsze w historii mistrzostwo Polski. A GKP Stilon Gorzów, który wtedy awansował do I ligi, teraz gra w trzeciej lidze, a jeszcze w ubiegłym sezonie był nawet klasę niżej.
Początek meczu Korona Kielce - Raków Częstochowa o godz. 15. Relacja na żywo na Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl LIVE.