Legia domaga się przeprosin i natychmiastowego sprostowania. "To pomówienia"

"Oczekujemy przeproszenia Josue za pomówienia i natychmiastowego sprostowania" - napisała Legia Warszawa w mediach społecznościowych. To odpowiedź na tekst "Przeglądu Sportowego", w którym gazeta sugeruje, że pomocnik Legii dopuścił się rasistowskiego zachowania.

"Czy Josue schodząc do szatni po otrzymaniu czerwonej kartki w meczu Górnika z Legią, dopuścił się zachowania rasistowskiego względem zabrzańskich kibiców? Według nas są przesłanki do takiej oceny sytuacji" - zaczyna swój tekst dziennikarz "Przeglądu Sportowego". I dalej opisuje, że kapitan i pomocnik Legii, który w drugiej połowie meczu z Górnikiem zobaczył dwie żółte kartki w odstępie dwóch minut, schodząc z boiska ostentacyjnie złapał za nos, co dziennikarz "PS" odebrał jako sugestie, że kibice Górnika... śmierdzą.

Zobacz wideo Nadchodzą sensacyjne powołania Santosa. Gigantyczny problem na start

Gest Josue, który nie był widoczny w telewizyjnej transmisji, ale miał być bardzo dobrze widoczny z trybuny prasowej, został powiązany przez dziennikarza "PS" z transparentem, który półtora roku temu pojawił się na stadionie Legii. Podczas meczu ze Stalą Mielec, gdy kibice warszawskiej drużyny wywiesili na trybunach napis, który miał wzajemnie ich zachęcać do wyjazdu na mecz z Górnikiem: "Chociaż w Zabrzu śmierdzi i bieda, za Legią na wyjazd jechać trzeba. 21.11".

Dziennikarz "PS" poszedł jeszcze o krok dalej, bo ewentualnie tłumaczenia Legii przed Komisją Ligi w sprawie gestu Josue porównał do tłumaczeń posłanki PiS Joanny Lichockiej, która 13 lutego 2020 roku pokazała środkowy palec w sejmie w kierunku opozycji, a później bagatelizowała, że tylko drapała się nim pod okiem.

Legia żąda przeprosin i sprostowania

W niedzielę po południu Legia postanowiła odnieść się do całej sprawy w mediach społecznościowych, gdzie w odpowiedzi na tekst "PS" opublikowała krótki komunikat: "Prosimy o podawanie faktów oraz rzetelnych i sprawdzonych informacji, a nie własnych, odosobnionych opinii bez jakiegokolwiek dowodu, które bezpodstawnie godzą w naszego zawodnika i klub. Oczekujemy przeproszenia Josue za pomówienia i natychmiastowego sprostowania artykułu. Jako Legia Warszawa szanujemy każde medium, ale prosimy o zachowanie rzetelności dziennikarskiej i nierobienie »klików« na marce klubu i jego zawodników" - napisała Legia.

Wcześniej do całej sprawy odnieśli się także trenerzy Legii i Górnika. W  "PS" czytamy, że sprawę na pomeczowej konferencji chciał zbagatelizować tłumacz warszawskiego klubu. - Nie dostrzegam w tym geście żadnych oznak rasizmu - odpowiedział niejako w imieniu trenera. - Czy możemy prosić o przetłumaczenie pytania trenerowi i umożliwienie mu osobiście odniesienia się do tej sytuacji? - upomniał tłumacza Legii rzecznik Górnika Konrad Kołakowski. - Josue to nasz kapitan, bardzo ważny i doświadczony zawodnik o niebagatelnym znaczeniu dla całej drużyny. Co do drugiej żółtej kartki moim zdaniem było to niepotrzebne ze strony sędziego. W jego pracy bardzo ważne są miękkie umiejętności, również osobowość. Josue to zawodnik, z którym trzeba rozmawiać, wyjaśnić i prowadzić dobry sposób komunikowania. Na pewno będzie nam go bardzo brakowało, ale będziemy musieli przygotować się do gry bez niego - przyznał wymijająco Kosta Runjaić.

A trener Górnika Bartosch Gaul dodał: - Słyszałem, że jak Josue schodził do szatni, nie zachował się najładniej w stosunku do naszych kibiców. Coraz więcej ludzi mówi o jego zachowaniu. Ja się cieszę, że sędzia wziął odwagę na siebie i pokazał mu drugą żółtą kartkę, nie pozwolił sobie na dyskusje.

Górnik - Legia. Walka na całego, aż poleciały zęby

Jedno jest pewne: w sobotę na stadionie w Zabrzu było dużo walki, niezłych akcji, ale przy tym też wiele niezdrowych emocji połączonych - niestety - z ogromnymi kontrowersjami sędziowskimi. Prowadzący to spotkanie Bartosz Frankowski często gubił się, podejmował błędne decyzje w stosunku do obu drużyn i nie panował nad meczem, o czym więcej pisaliśmy tutaj.

Zaczęło się jeszcze w pierwszej połowie - 18. minucie, kiedy Legia wyprowadzała nieudany kontratak popsuty przez podanie Josue. Chociaż sędzia początkowo puścił grę, to po krzykach i uwagach legionistów postanowił odgwizdać faul na Kapustce, podyktować rzut wolny i pokazać żółtą kartkę Blazowi Vrhovecowi.

A później była 38. minuta i gol strzelony przez Thomasa Pekharta. W momencie, gdy legioniści cieszyli się z bramki, na boisku zaczęło się duże zamieszanie. Do kółka zawodników gości podbiegł wtedy pomocnik zabrzan - Jules Mvondo. Kameruńczyk kopnął w łydkę Josue. Mimo że sędzia Frankowski widział sytuację dzięki systemowi VAR, a zachowanie piłkarza zabrzan w przerwie potwierdzili Bartosz Kapustka i Rafał Janicki, Mvondo został ukarany jedynie żółtą kartką.

Jeszcze więcej negatywnych emocji było po przerwie. W 63. minucie jedynie żółtą kartką ukarany został Anthony van den Hurk, który uderzył łokciem Rafała Augustyniaka w taki sposób, że legionista stracił dwie jedynki. Czerwonej kartki dla van den Hurka domagał się wtedy Josue, za co sam został ukarany żółtą kartką. Chwilę później Portugalczyk wyleciał z boiska, bo starał się naciągnąć sędziego na rzut wolny. Legioniści wściekali się wtedy na decyzję Frankowskiego, ale choć z drugą kartką dla Josue nie sposób polemizować, trudno nie zgodzić się, że na czerwoną kartkę chwilę wcześniej zasłużył też van den Hurk.

Legia ostatecznie - grając od 65. minuty w dziesiątkę po wyrzuceniu Josue, a także z Augustyniakiem z wybitymi zębami - pokonała Górnika 1:0. Po 23 kolejkach ma 46 punktów. O dziewięć mniej od prowadzącego w tabeli Rakowa Częstochowa, który w niedzilnym szlagierze kolejki pewnie pokonał Pogoń Szczecin (2:0).

Więcej o:
Copyright © Agora SA