Lech Poznań nakręcił się przed świętem. Piłkarze byli wściekli i pokazali to na boisku

Dawid Szymczak
Wbrew medialnym plotkom John van den Brom nie musi drżeć, że zostanie zwolniony z Lecha Poznań. Walczy o ćwierćfinał Ligi Konferencji, a w lidze, chociaż ostatnie mecze mąciły radość po pucharowych sukcesach, jest blisko zajęcia miejsca w czołowej czwórce. Wysokie zwycięstwo przeciwko Lechii Gdańsk (5:0) uspokaja i jeszcze bardziej nakręca atmosferę przed pucharowym świętem z Djurgaarden IF.

Już od czwartku wiadomo, że niemal na pewno podczas meczu ze Szwedami na stadionie Lecha nie będzie wolnego krzesełka. Sama ranga wydarzenia - 1/8 finalu Ligi Konferencji i klasa rywala - porównywalna z Lechem, zatem pozwalająca myśleć o awansie, sprawiła, że kibice rzucili się na bilety. Spotkanie z Lechią Gdańsk, wygrane wysoko i w bardzo przekonujący sposób, w idealnych okolicznościach - bez żadnych urazów, z czystym kontem, z przełamaniem strzeleckiej niemocy, bramką zdobytą po stałym fragmencie gry i dwoma trafieniami rezerwowego Kristoffera Velde, który wraca do formy w idealnym momencie - tylko podsyciło oczekiwania i wzmocniło wiarę w sukces.   

Zobacz wideo Słoweńcy już wkrótce mogą mieć przewagę nad resztą świata w skokach

Zwycięstwo potrzebne z wielu powodów 

Po ostatnich porażkach ze Śląskiem Wrocław i Zagłębiem Lubin - przy dwóch zwycięstwach Pogoni Szczecin i czterech punktach zdobytych przez Widzew Łódź - zespół van den Broma spadł na czwarte miejsce w tabeli, choć jego celem minimum jest skończenie sezonu na podium, by być pewnym gry w eliminacjach Ligi Konferencji. Gdy Lech przegrywał z zawodzącymi w tym sezonie zespołami z Dolnego Śląska, znów zaczęto powątpiewać, że potrafi pogodzić grę w pucharach i lidze. Kolejorz weekendowymi wpadkami mącił radość z sukcesów odnoszonych w środku tygodnia. 

Lech skutecznie rywalizował z Bodo/Glimt, został pierwszym polskim klubem od 32 lat (awans Legii Warszawa do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów w sezonie 1990/1991), który zdołał przejść wiosenną rundę w europejskich pucharach, jednak już kilka dni później zawiódł przeciwko Śląskowi Wrocław. Lech nie pozwalał kibicom, ale też samym piłkarzom, nacieszyć się dobrą atmosferą. I - jak słyszymy - w samej szatni ostatnie wyniki w lidze wywołały sporą złość i rozczarowanie. Chęć poprawy było zresztą widać od początku spotkania z Lechią Gdańsk. Poznaniacy wyszli na boisko naładowani, od razu rzucili się na rywali i pierwszą doskonałą okazję do objęcia prowadzenia mieli już w 20. sekundzie, gdy na bramkę uderzał Jesper Karlstrom. W pierwszych dziesięciu minutach rzadko odchodzili od pola karnego rywali, a w 25. minucie cieszyli się z pierwszego gola.

W dalszej części meczu wciąż robili swoje. Skoro mierzyli się z kompletnie rozbitym zespołem - Lechia walczy o utrzymanie, trener Marcin Kaczmarek spodziewa się zwolnienia, nowi właściciele nie nadchodzą, a starzy nieustannie prowadzą klub ku przepaści - to zadawali mu kolejne ciosy. Wykorzystywali błędy, sami te błędy prowokowali, dobrze utrzymywali się przy piłce i nawet na chwilę nie stracili kontroli nad meczem. Kolejne gole strzelali piłkarze podstawowi, dwa dorzucił rezerwowy Velde, świetnie grali Pedro Rebocho i Afonso Sousa, poprawił się też względem ostatnich meczów Nika Kwekweskiri, a niegrający ze Śląskiem Wrocław liderzy - Karlstrom i Mikael Ishak, kolejny raz udowodnili, jak bardzo ich obecność odmienia cały zespół.

Emocje w Lidze Konferencji rekompensują brak walki o mistrzostwo. Wszyscy wypatrują czwartku

Dla Lecha Poznań był to wieczór idealny. Wysokie zwycięstwo pozwoliło przerwać serię porażek, przynajmniej do niedzieli wrócić na ligowe podium, a przede wszystkim rozpędziło cały zespół przed czwartkowym meczem w 1/8 finału Ligi Konferencji. Choć John van den Brom, wbrew medialnym plotkom, nawet przez chwilę nie musiał w ostatnim czasie obawiać się o swoją posadę, to zwycięstwo 5:0 pozwoli wyciszyć nawet takie głosy zwątpienia. Holender, zatrudniony w Poznaniu awaryjnie po niespodziewanej rezygnacji Macieja Skorży, przychodził z opinią specjalisty od gry w europejskich pucharach i na razie ją potwierdza, a w klubie są z niego zadowoleni.

Wyniki w lidze wymagają oczywiście poprawy, a porażki z Zagłębiem i Śląskiem nie przystoją, ale sytuacja Lecha w ekstraklasie i tak jest dość spokojna. Tym bardziej po rozstrzygnięciach w Pucharze Polski. W półfinałach zagrają Górnik Łęczna z Rakowem Częstochowa i KKS Kalisz z Legią Warszawa. Faworytami będą zespoły z ekstraklasy, które zajmują też pierwsze i drugie miejsce w lidze, więc najprawdopodobniej nawet zespół, który zajmie na koniec sezonu czwarte miejsce, weźmie udział w eliminacjach europejskich pucharów. Lech może zatem dalej skupiać się na grze w Lidze Konferencji, oszczędzać w lidze najważniejszych piłkarzy i nie drżeć o swój los. Tym bardziej że emocje związane z grą w Europie, rekompensują dużą stratę do Rakowa i brak walki o mistrzostwo. Wszyscy już wypatrują czwartku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.