Latem 2022 roku Tomas Pekhart zakończył ponad dwuletnią przygodę z Legią. Warszawski klub chciał zatrzymać napastnika, jednak obie strony nie potrafiły porozumieć się w kwestiach finansowych. No i 30 czerwca Czech stał się wolnym graczem. W sierpniu związał się z Gaziantep SK.
Turcy liczyli, że król strzelców ekstraklasy z sezonu 2020/2021 zostanie nowym liderem ich ataku. Ale mocno się przeliczyli. Pekhart nie potrafił się przebić. Zawiódł. Zdobył tylko dwie bramki w 13 występach (jedną w lidze i jedną w krajowym pucharze). Ale nie tylko z tego powodu w grudniu rozwiązał kontrakt z Gaziantep SK.
- Turcy zaoferowali mi bardzo dobre pieniądze, ale jak przyjechałem na miejsce, to rzeczywistość okazała się odmienna. Szybko zorientowałem się, że już w poprzednim sezonie piłkarze potrafili nie otrzymać pensji nawet przez cztery miesiące - wspomina Pekhart na łamach portalu goal.cz.
I dodaje: - Ustaliliśmy terminy rat podczas rozwiązywania kontraktu. Ale wciąż nic nie dostałem, więc skierowałem sprawę do sądu arbitrażowego FIFA. Teraz dostałem wiadomość od prawników Gaziantep, że sprawa powinna zostać teraz załatwiona, więc czekam.
Pekhart dodaje, że nieswojo się czuł w nowym kraju już od przyjazdu. - Gdy klub zaoferował mi mieszkanie, to proponował mi m.in. lokum, gdzie samobójstwo popełnił Frantisek Rajtoral [czeski gracz Gaziantepu]. Już wtedy odechciało mi się mieszkać w tym mieście - zdradza napastnik.
Dwa tygodnie temu Pekhart został ponownie zawodnikiem Legii.
- Od momentu rozwiązana kontraktu, Legia była dla mnie priorytetem. Cały czas miałem kontakt z szatnią, pracownikami klubu oraz trenerem. Wszyscy namawiali mnie do powrotu. To najlepsza rzecz, jaka mogła mi się przydarzyć. To jak powrót do domu - przyznaje Pekhart, którego córka urodziła się w Warszawie.
Ale teraz Pekhart musi skupić się na boisku, bo Legia ma aż siedem punktów straty do Rakowa Częstochowa. W następnej kolejce Legia zagra z Cracovią, zaś lider podejmie Stal Mielec.