Ireneusz Mamrot dwukrotnie prowadził Jagiellonię Białystok. Najpierw objął klub z Podlasia w czerwcu 2017 roku, odchodząc z Chrobrego Głogów, i sprawował tę funkcję do grudnia 2019 roku, notując średnią 1,63 pkt na mecz. Druga kadencja wypadła już dużo gorzej, ponieważ w 20 meczach w sezonie 21/22 uzyskał średnią 1,20 pkt na spotkanie. Mamrot został zwolniony pod koniec 2021 roku, mimo słów Agnieszki Syczewskiej, ówczesnej pani prezes Jagiellonii, że "to nie w szkoleniowcu tkwi problem drużyny".
Ireneusz Mamrot rozmawiał z "Przeglądem Sportowym" przed startem drugiej części sezonu Ekstraklasy. Trener odniósł się do rozstania z Jagiellonią Białystok, do którego doszło w trakcie świąt Bożego Narodzenia w 2021 roku. - Nie odczuwałem żalu, ale uważam, że nie zostałem potraktowany w odpowiedni sposób. Pamiętam, jakie były rozmowy i na co się umawialiśmy. Wiedzieliśmy, że zespół wymaga budowy i czasu. Miało to wyglądać inaczej, ale taka jest piłka. Przed zwolnieniem było kilka dni ciszy, a to zawsze jest zastanawiające w tym zawodzie - powiedział.
Zdaniem Mamrota sporym problemem władz Jagiellonii Białystok jest brak cierpliwości. - Spoglądając z perspektywy czasu, można stwierdzić, że brakowało nam sporo jakości w ofensywie. Dzisiaj potencjał Jagiellonii jest większy niż przed rokiem. Zdarzają się przypadki, że rezultaty przychodzą od razu, ale to może jeden na dziesięć - dodał. Polski trener dodał, że zanim wrócił do Jagiellonii Białystok przed sezonem 21/22, to musiał wykupić swój kontrakt w ŁKS-ie Łódź.
Ireneusz Mamrot pozostaje bez pracy od kilkunastu miesięcy. Mimo niepowodzenia w Jagiellonii rozmawiał z takimi klubami jak Motor Lublin czy Resovia Rzeszów. - Nie zamykam się na pracę w II lidze. Jestem świadomy swojej sytuacji. Niedawno walczyłem o mistrzostwo Polski, ale przyszedł trudniejszy okres i nie można czekać na ofertę, która nie nadejdzie. Poza Resovią i Motorem miałem ofertę także z jeszcze jednego miejsca. Również nie skorzystałem, ale jestem otwarty na każdą propozycję - podsumował.