Prezes Lecha Poznań ujawnił, jak doszło do zatrudnienia Johna van den Broma

- Nie chcę, żeby ten skauting trenerski zabrzmiał jako mit, bo zawsze mamy listę szkoleniowców, ale na odejście Macieja Skorży byliśmy kompletnie nieprzygotowani. Na liście mieliśmy dwadzieścia nazwisk - powiedział Piotr Rutkowski w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Prezes Lecha Poznań ujawnił, jak doszło do zatrudnienia Johna van den Broma.

Maciej Skorża zdobył mistrzostwo Polski z Lechem Poznań w poprzednim sezonie, ale musiał odejść z powodu poważnych spraw osobistych. - Niestety muszę wysiąść na tym przystanku, ale wiem, że lokomotywa będzie pędziła dalej. Wierzę, że kolejny sezon będzie równie owocny, równie radosny i trzymam kciuki, by w Europie oraz w ekstraklasie zespół Lecha był na tych miejscach, na których powinien być - powiedział Skorża w specjalnym nagraniu. Jego miejsce zajął John van den Brom, który po początkowych perturbacjach radzi sobie coraz lepiej.

Zobacz wideo Dariusz Szpakowski o polskiej piłce. "Skończmy z tym polskim piekiełkiem"

Lech nie był gotowy na odejście Macieja Skorży. "Mieliśmy presję czasu, na liście mieliśmy 20 nazwisk"

Piotr Rutkowski rozmawiał z "Przeglądem Sportowym" na temat ostatnich miesięcy w Lechu Poznań. Prezes mistrzów Polski zdradził, że klub nie był kompletnie gotowy na odejście Macieja Skorży. - Nie chcę, żeby ten skauting trenerski zabrzmiał jako mit, bo zawsze mamy listę szkoleniowców, ale na odejście Maćka Skorży byliśmy kompletnie nieprzygotowani. Na liście mieliśmy dwadzieścia nazwisk. Dziewiętnastu z nich miało pracę. Z dwoma-trzema rozmawialiśmy, byliśmy w stanie zrobić więcej, ale mieliśmy presję czasu - powiedział.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Jak Lech Poznań wpadł na pomysł zatrudnienia Johna van den Broma? - Dzięki wypracowanym relacjom, siatce ludzi, z którymi utrzymujemy kontakt. Trenerski skauting prowadzimy cały czas, ale od razu chcę zaznaczyć, że akurat John z niego nie jest. Mylny trop prowadził do dyrektora Tomasza Rząsy. Choć oczywiście wykorzystał swoje kontakty, znajomość języków, wiedzy. To było bardzo ważne w tym momencie - dodał Piotr Rutkowski.

Rutkowski zdradził, że na liście trenerów nie znajdował się żaden Polak. Dodatkowo ujawnił, jak przebiega wybór odpowiedniego kandydata na szkoleniowca Lecha Poznań. - Piłkarza czy trenera sprawdza się podobnie. Oglądamy mecze ich drużyn, robimy wywiad środowiskowy, analizujemy statystyki zespołów prowadzonych przez trenera i zestawiamy to z naszym modelem statystycznym. Wielu trenerów bardzo fajnie opowie o swojej pracy, ale najlepiej zapytać tych, którzy z nimi pracowali - dodał.

Lech Poznań stworzył filozofię dopiero w 2019 roku. "Przyszedł kryzys tożsamości"

Piotr Rutkowski przyznał, że Lech Poznań zaczął zwracać uwagę na styl gry proponowany przez trenera dopiero od zatrudnienia Dariusza Żurawia, czyli od marca 2019 roku. - Był moment, że mieliśmy słabe wyniki i przyszedł kryzys tożsamości, tak bym go nazwał. Zapytaliśmy siebie: Jaka ma być tożsamość Lecha? Jak ma to wyglądać? Przygotujmy się do tego, jak chcemy grać, a później zdecydujmy, kto będzie trenerem i jak nas do tego doprowadzi. Stworzyliśmy naszą filozofię - odpowiedział.

- Bardzo często zatrudnialiśmy trenerów, którzy mieli dać efekt tu i teraz. Nieważne jakim sposobem. Poruszaliśmy się od ściany do ściany. Na bolesnych porażkach dużo się uczyliśmy. Trzeba było dostać raz, dwa razy po twarzy, żeby się obudzić i zauważyć, że nie ma co iść w tym kierunku. Nauczyliśmy się tego, żeby nie zatrudniać skrajnie różnych trenerów, którzy mieli zagwarantować wynik za wszelką cenę. A w piłce nie możesz go zaplanować. Odchodził trener i robił się problem - zakończył Rutkowski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.