"Siewcy chaosu" – oprawę z takim hasłem zaprezentowali kibice Lechii Gdańsk podczas niedawnego meczu ze Stalą Mielec. Abstrahując od zamysłu ultrasów - "chaos" to trafne określenie na to, co ostatnio dzieje się w klubie, w drużynie. Bo tąpnięcie w Lechii słychać nie tylko nad morzem. Wiosną gdańszczanie byli na czele peletonu goniącego ścisłą ligową czołówkę, jesienią - tuż przed półmetkiem sezonu - są tuż nad kreską oddzielającą miejsca bezpieczne od spadkowych. Chaos wokół Lechii niewątpliwie jest, tylko kto jest jego siewcą?
23 kwietnia 2022. Lechia Gdańsk wygrywa u siebie 2:0 z Wartą Poznań, a Flavio Paixão świętuje 100. gola na boiskach ekstraklasy. Kilka tygodni później Lechia kończy sezon na czwartym miejscu w lidze i awansuje do eliminacji Ligi Konferencji Europy. Ojcem sukcesu jest niewątpliwie trener Tomasz Kaczmarek, dla którego Lechia jest pierwszym klubem, który prowadzi samodzielnie. Pod jego wodzą gdańszczanie mieli świetną średnią punktową w sezonie 2021/22 - 1,72 pkt na mecz.
To dawało nadzieję, że w kolejnym sezonie włączą się do gry o coś więcej, być może nawet o mistrzostwo Polski. - To mój ostatni sezon i musi być najlepszy w karierze - zapowiadał Flavio Paixão, jeden z filarów drużyny.
Eliminacje do Ligi Konferencji Europy miały być wstępem do kolejnego udanego sezonu. Jeszcze w połowie lipca Lechia była o krok od wyeliminowania z europejskich rozgrywek Rapidu Wiedeń. W stolicy Austrii gdańszczanie zremisowali 0:0. "Jeśli nawet Rapid w pierwszej połowie był tym, który chciał nadawać rytm i prowadzić grę, to lepsze wrażenie w wiedeńskim walcu sprawiała Lechia" - pisał wówczas na Sport.pl Kacper Sosnowski. W rewanżu piłkarze z Trójmiasta przegrali 1:2 po błędzie arbitra i pożegnali się z pucharami. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść.
Po odpadnięciu z europejskich pucharów przyszedł kryzys w lidze. Lechia szybko zaczęła być porównywana była do tonącego okrętu, a jedną z ofiar został Tomasz Kaczmarek, który 1 września został zwolniony z klubu. Równo rok po objęciu stanowiska.
Cztery dni wcześniej gdańszczanie dotknęli dna i po porażce z Miedzią Legnica spadli na ostatnie miejsce w tabeli. W Gdańsku była to sytuacja bezprecedensowa. Po powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej w 2008 roku Lechia tylko dwa razy zajmowała ostatnie miejsce w tabeli. Teraz, od 31 lipca do 8 października, gdańszczanie nie potrafili wygrać meczu, łącznie przegrali dziewięć spotkań. Tyle, ile w całym poprzednim sezonie.
I choć dziś są na 15. miejscu w tabeli, a w postawie drużyny widać progres, w czym spora zasługa nowego-starego trenera Marcina Kaczmarka, to wciąż pojawiają się wątpliwości czy piłkarze z Gdańska nie podzielą losu Wisły Kraków i nie spadną z ligi. Ostatnie kilkanaście tygodni to dla Lechii droga z nieba do piekła. A problemów było znacznie więcej niż tylko te sportowe.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
- Wszyscy kibice oczekiwali, że Lechia będzie walczyła o mistrza Polski, że będzie w gronie tych drużyn z czołówki. Takie były nastroje po bardzo dobrym zeszłym sezonie, ale zawsze to boisko weryfikuje. Po pierwszych meczach ligowych było fatalnie. Lechia wpadła w zapaść, nie punktowała i to przełożyło się na obecną sytuację - mówi w rozmowie z nami Aleksander Cybulski, były piłkarz Lechii Gdańsk i zdobywca Superpucharu Polski z 1983 roku i uczestnik dwumeczu z Juventusem.
Jednym z podstawowych problemów, który rzuca się w oczy śledząc poczynania Lechii z początku rozgrywek, jest to, że zazwyczaj gdańszczanie biegali o wiele mniej niż ich przeciwnicy. Niewykluczone więc, że jednym z problemów było, a może nadal jest, przygotowanie fizyczne.
Spójrzmy, jak wyglądały statystyki kilometrów przebiegniętych przez piłkarzy Lechii do momentu zwolnienia Tomasza Kaczmarka - w nawiasie dane dotyczące rywali:
Po przyjściu do klubu Marcin Kaczmarek zarządził testy wydolnościowe i motoryczne, które miały dać odpowiedź na pytanie, w jakim miejscu pod względem fizycznym jest Lechia. Z Kaczmarkiem do Gdańska przyszli także dwaj nowi trenerzy od przygotowania fizycznego – Maciej Patyk oraz Maciej Bagrowski. Ponadto Lechia wyjechała na kilkudniowy obóz do Cetniewa, gdzie nowy sztab poznał drużynę, przeprowadził rozmowy z piłkarzami oraz zaczął wprowadzać swoje strategie. Także te dotyczące treningów. I choć nadal zdarzają się mecze, w których lechiści biegają mniej, to dysproporcje nie są już aż tak duże.
U nowego trenera wygląda to tak:
Ale słabsze przygotowanie fizyczne na początku sezonu, to nie wszystko. W lokalnym środowisku sporo mówiło się też o złej atmosferze w szatni, a nawet podziale drużyny. Tajemnicą poliszynela jest, że istniał spory konflikt na linii Dušan Kuciak – Flavio Paixão, a więc między dwoma liderami zespołu. Bramkarz i napastnik. Piłkarze o silnych charakterach, cenieni w Polsce, zaaklimatyzowani tu obcokrajowcy.
W Lechii nie znaleziono sposobu, by ten konflikt załagodzić. Ba, jeszcze go podsycono. Oliwy do ognia dolało odebranie przez Tomasza Kaczmarka opaski kapitańskiej portugalskiemu snajperowi. Szkoleniowiec w połowie sierpnia zdecydował, że nowym kapitanem Lechii zostanie Kuciak. Sam Paixão miał być niezadowolony z faktu, że to właśnie Słowak otrzymał opaskę. Nowy szkoleniowiec postawił na Macieja Gajosa, co trochę zmniejszyło antagonizmy. Ale czy całkowicie poprawiło atmosferę?
Zdaniem Cybulskiego duży wpływ na to, w jakim punkcie znajduje się Lechia, miały właśnie mentalne problemy zespołu. To, że chwiejna drużyna pod tym względem drużyna długo nie potrafiła się pozbierać po słabych wynikach. - Zawsze tak jest, że jak się przegrywa, to ucieka pewność siebie i kryzys się pogłębia. Tak też było w przypadku Lechii. W końcu przyszedł taki moment, że pomimo nie najlepszego meczu z Cracovią udało się wygrać, przełamali się i uwierzyli, że można. To podziałało mobilizująco - uważa były piłkarz Lechii.
Problemy kondycyjne na boisku oraz różnice charakterów i słabość mentalna w szatni nie są jednak jedynymi problemami Lechii. Można powiedzieć, że gdański klub od jakiegoś czasu jest w zawieszeniu, że jego przyszłość jest niejasna pod każdym względem. W kwietniu stało się jasne, że Lechia niebawem zmieni właściciela, co w czerwcu w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wyjaśnił dokładnie prezes Lechii Adam Mandziara. - Jestem tu blisko dekadę, pan Josef Wernze ma 73 lata, ja skończę niedługo 55 lat i to dobry moment, żeby się zastanowić nad dalszym życiem - tłumaczył.
Problem w tym, że klub do dziś nie znalazł nowego nabywcy. Sam Mandziara we wrześniu złożył rezygnację z funkcji prezesa Rady Nadzorczej klubu i stopniowo wycofuje się z działalności. Choć oficjalnie nie wiadomo, czy nadal pełni jakąś funkcję w Lechii, czy nie. W ostatnim czasie komunikuje się on z kibicami tylko za pośrednictwem swojego konta na Instagramie, z którego ciężko o konkretne wnioski.
Fatalna gra i zamieszanie we władzach znalazło ujście na trybunach. Obiekt Lechii może pomieścić niemal 44 tysiące kibiców, a na trybunach zasiada w tym sezonie średnio 7 tysięcy osób. Najmniejsza frekwencja była na meczu z Wartą Poznań - 4770 osób. To jeden z najgorszych wyników w całej lidze i potwierdzenie tego, że wszystko, co jeszcze wiosną było w Lechii dobre, pękło jak bańka mydlana.
Ostatnio dla Lechii zaświeciło się jednak światełko w tunelu. Przynajmniej na boisku - w ostatnich pięciu kolejkach zawodnicy Marcina Kaczmarka wywalczyli dziewięć punktów, a ponadto wyeliminowali w Pucharze Polski Radunię Stężyca i byli o krok od pokonania Legii Warszawa w tych rozgrywkach. - Mimo tego, że odpadliśmy, to każdy czuje, że jesteśmy na takiej fali wznoszącej – skomentował w rozmowie z dziennikarzami Michał Nalepa. Z kolei Rafał Pietrzak dodał: - Ja jestem dumny z tej drużyny, bo byliśmy w ciężkiej sytuacji i potrafiliśmy się podnieść. Mam nadzieję, że dwa nadchodzące i arcyważne mecze będą wygrane.
- Uważam, że te ostatnie mecze pokazały, że ten zespół stać na to, żeby grać w górnej części tabeli. Ta kadra ma potencjał i wierzę, że po przepracowaniu okresu przygotowawczego, wiosną będzie dobrze - mówi Cybulski.
Ale zanim nadejdzie wiosna, trzeba uniknąć zimowej depresji. W niedzielę przed Lechią kolejne bardzo ważne wyzwanie - domowy mecz z Piastem Gliwice, jednym z głównych rywali w walce o utrzymanie, pokaże, czy ostatnie niezłe wyniki to kwestia przypadku, czy Lechia wróciła na prostą i na wiosnę nie będzie musiała drżeć o ligowy byt.