W przestrzeni publicznej znana jest tylko szczątkowa część tej wiadomości, lecz dziennikarz Norbert Skórzewski, który opublikował jej treść na Twitterze, twierdzi, że wraz z nią znalazło się wiele dowodów w postaci zdjęć czy prywatnych rozmów.
Przypomnijmy: w poniedziałek wieczorem w serwisie sport.tvp.pl pojawił się materiał dziennikarza Mateusza Migi o możliwej korupcji w niższych ligach w Polsce. Tuż po publikacji ukazał się także wywiad, w którym anonimowy rozmówca, były pracownik branży bukmacherskiej, opowiada o dziwnych ruchach na giełdzie i rynkach bukmacherskich. Mogą one świadczyć o tym, że mecz jest ustawiony.
- Patrz, to mecz Wisły Kraków z Górnikiem Łęczna. Łączna pula zakładów na giełdzie wynosi 16 euro… Albo mecz Lecha z Villarreal – 9 tysięcy euro. A na mecz Jastrzębia z Elblągiem 90 tys. euro! Są programy, które wykrywają takie anomalia, ale potem muszę to sam przeanalizować, czy faktycznie jest coś na rzeczy - opowiada w wywiadzie.
Do sprawy bardzo poważnie podeszły władze Pogoni Szczecin. We wtorek Pogoń opublikowała komunikat w tej sprawie. Klub tłumaczy, że choć nie dostał oryginalnego maila, to dotarł do treści własnymi ścieżkami i przekazał sprawę Rzecznikowi Dyscyplinarnemu Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Szczecinianie przekonują, że poważnie podchodzą do oskarżeń i jakakolwiek próba "match fixingu" w wykonaniu piłkarzy - takie zapisy widnieją w ich umowach - wiązałaby się z natychmiastowym zwolnieniem dyscyplinarnym. Lecz - jak czytamy - "klub ocenia wiadomość jako bardzo mało wiarygodną (m.in. z uwagi na nieoficjalny adres nadawcy, sposób sformułowania wiadomości, listę odbiorców oraz samą treść)".
W dodatku klub informuje, iż wbrew temu, jakie informacje pojawiają się w przestrzeni medialnej, wiadomość nie zawiera żadnych dowodów, które obciążają rezerwy Pogoni Szczecin.
Dziennikarz Mateusz Miga w wywiadzie opublikowanym na sport.tvp.pl rozmawiał anonimowo z jednym z byłych pracowników zagranicznej branży bukmacherskiej. Stwierdził on, że niższe ligi w Polsce wzbudzają coraz większe zainteresowanie u azjatyckich bukmacherów. I podał konkretne przykłady.
- Mecz z początku października - Błękitni Stargard kontra Unia Janikowo. Już przed spotkaniem pojawiły się informacje, że padną dokładnie cztery bramki i skończyło się 3:1. Być może był to przypadek, ale stawki na ten mecz dochodziły do zawrotnych sum. Między 55. a 57. minutą meczu u największego azjatyckiego bukmachera nastąpił atak graczy na "over 3,5". Linia zmieniła się z 3,5 na 3,75, a za chwilę na "over 4", co wskazywało na to, że w meczu padną dokładnie cztery bramki. W 58. minucie azjatyccy bukmacherzy wyrzucili mecz z oferty. Brakująca bramka padła w 65. minucie - opowiedział.
Wydział Dyscyplinarny Polskiego Związku Piłki Nożnej do wtorkowego południa nie zareagował na sprawę.