Porzucił Ibizę dla Polski. "Nie miałem wątpliwości. Efekty mówią same"

- Niejednokrotnie wątpiłem w siebie i to, że mogę coś osiągnąć w piłce nożnej. Miałem nawet myśli, żeby porzucić futbol. Teraz jednak jestem szczęśliwy i wierzę, że taki stan utrzyma się dłużej - mówi w rozmowie ze Sport.pl Davo, hiszpański piłkarz, który zamienił słoneczną Ibizę na Wisłę Płock i zalicza świetne wejście do polskiej ekstraklasy. - Efekty mówią same, że to była dobra decyzja - przyznaje.

8 goli i 2 asysty - grający w barwach Wisły Płock Hiszpan Davo ma znakomite wejście do polskiej ekstraklasy. Debiutujący w niej 27-latek jest aktualnie liderem zarówno klasyfikacji strzelców, jak i klasyfikacji kanadyjskiej, a jego Wisła Płock po 13. kolejkach zajmuje w tabeli bardzo wysokie drugie miejsce. W rozmowie ze Sport.pl, Davo mówi o tym, dlaczego zdecydował się na zamianę słonecznej Ibizy na Płock, a także przyznaje, że myślał nawet o zakończeniu kariery piłkarskiej, zanim w wieku 25 lat po raz pierwszy zaistniał w profesjonalnej piłce. 

Zobacz wideo To już patologia. Trybuny toną w małpkach

Jakub Seweryn: Niewiele osób by się zdecydowało zamienić Ibizę na Płock.

Davo (piłkarz Wisły Płock): Haha, też to słyszałem. 

Co cię do tego skłoniło?

Przede wszystkim szukałem miejsca, gdzie będę ważnym ogniwem drużyny. Chciałem dużo grać i dzięki temu być szczęśliwym. To mi zapewniła Wisła Płock w osobach dyrektora sportowego Magdonia i trenera Stano. Wówczas nie miałem wątpliwości, że chcę tego transferu.

I jak oceniasz tę decyzję? Jak ci się podoba w Polsce i Płocku?

Życie tu jest bardzo spokojne, a to mi się bardzo podoba. Można spokojnie wyjść na spacer z psem i dziewczyną, choć faktycznie czasem bywa chłodno. Lubię też przebywać w domu i to nam bardzo odpowiada.

UD Ibiza proponowała ci nowy kontrakt, a jednak zdecydowałeś się na transfer do Polski. Dlaczego?

To prawda, ale w Hiszpanii nikt mi nie chciał dać tego, o co prosiłem. Wisła to uczyniła i to mnie pchnęło do tego ruchu.

Mówisz o pieniądzach?

Nie, nie, chodzi tylko o projekt sportowy, bo jeśli chodzi o pieniądze, to są one podobne, co w Hiszpanii. Plan, który mi przedstawiono, spodobał mi się i teraz to widać po naszych wynikach. Gdy rozmawiałem z Ibizą na temat nowego kontraktu, dyskutowaliśmy o mojej roli w zespole, minutach gry, nie mogli mi niczego zagwarantować. To sprawiło, że zacząłem mieć wątpliwości co do mojej przyszłości, a Wisła była przygotowana do rozmowy ze mną. Gdy zadzwonili, wiedziałem, jakie mają co do mnie plany, co o mnie słyszeli i czego ode mnie oczekują. Efekty mówią same, że to była dobra decyzja.

Wisła była twoją jedyną opcją?

W Polsce tak. Przynajmniej z tego, co wiem, ale miałem też propozycje z Segunda Division – drugiej ligi hiszpańskiej.

Z tego, co słyszałem, wielu hiszpańskich piłkarzy w takiej sytuacji zdecydowałoby się zostać w kraju. Ty zadecydowałeś inaczej.

Oczywiście, że wygodniej byłoby zostać w domu, we własnej ojczyźnie, ze swoimi ludźmi. To też są argumenty, ale poza tym jest też projekt sportowy. Patrzę też na to, jaką rolę mam odgrywać w danym zespole, co możemy osiągnąć. Futbol jest bardzo podobny w każdym miejscu świata, wszyscy chcemy grać, a w zeszłym sezonie w Hiszpanii nie grałem tyle, ile chciałem, dlatego koniec końców zdecydowałem się zmienić otoczenie.

W Polsce gra i grało wielu twoich rodaków. Rozmawiałeś z kimś przed transferem?

Tak, rozmawiałem z Angelem Garcią Cabezalim, który miał okazję występować w Wiśle Płock, a teraz gra na Cyprze. Powiedział mi wiele dobrego o klubie i o mieście. Nie da się ukryć, że ułatwił mi podjęcie decyzji o transferze do Wisły.

Rozpocząłeś sezon w świetnym stylu. Z ośmioma golami jesteś liderem klasyfikacji strzelców. Czy ekstraklasa okazała się dla ciebie łatwa?

Nie, nie, ekstraklasa na pewno nie jest łatwą ligą. Trzeba się sporo napracować, aby zdobywać bramki, aczkolwiek nie da się ukryć, że mój początek w nowej lidze był bardzo dobry. Wierzę, że uda mi się utrzymać tę dyspozycję przez dłuższy czas.

A czy sam jesteś zaskoczony tym, jak to się dla ciebie zaczęło?

Tak, jestem zaskoczony, ale też bardzo zadowolony, jak to wszystko się układa. Z wielką ochotą pracowałem na to od pierwszego dnia, a teraz zamierzam pracować równie solidnie albo i jeszcze mocniej, żeby utrzymać dobrą passę.

Jesteś kolejnym Hiszpanem, który radzi sobie naprawdę dobrze w polskiej ekstraklasie. Jesteś ty, Jesus Imaz, Ivi Lopez, Erik Exposito, Marc Gual, nie tak dawno królem strzelców był Carlitos, a to tylko początek listy. Co jest w naszej lidze takiego, co pozwala wam w niej błyszczeć?

Cóż, być może to kwestia tego, że jesteśmy zawodnikami z naprawdę dużymi umiejętnościami? Z pewnością też wszyscy ciężko pracujemy na to, by móc osiągać takie liczby, a do tego jesteśmy otaczani przez naprawdę dobrych partnerów, jak to jest przynajmniej w moim przypadku. Bez nich nie byłbym w stanie spisywać się tak dobrze.

Słyszałem, że w Hiszpanii jest po prostu tak duża rywalizacja, że czasami wystarczy brak odrobiny szczęścia, by zaistnieć w Primera czy Segunda Division. Dlatego niejeden piłkarz wyjeżdżający z kraju w nowym otoczeniu staje się gwiazdą. Zgodzisz się z tym?

Zapewne tak. Liga hiszpańska jest jedną z najlepszych na świecie. I choć choćby w Polsce futbol trochę się różni, jest nieco bardziej fizyczny, a w Hiszpanii pracuje się nieco inaczej, to jednak te szczegóły mogą sprawić, że niektórzy zawodnicy czują się tu piłkarsko lepiej. Wtedy zmiana otoczenia wychodzi im na dobre.

Nie tylko ty zacząłeś ten sezon bardzo dobrze, ale też cała Wisła Płock, która aktualnie zajmuje drugie miejsce w tabeli, a przecież to nie jest klub, który może się pochwalić wieloma sukcesami. Co jest twoim zdaniem kluczem do tego, że spisujecie się tak dobrze?

Oprócz tego, że posiadamy piłkarzy z naprawdę wysoką jakością, tworzymy naprawdę dobry zespół. Gramy dobrze, nieegoistycznie, wspieramy się nawzajem, a do tego trenujemy dużo i na naprawdę wysokim poziomie. To jest kluczowe – wysiłek, praca i wiara w to, że możemy osiągnąć w tym sezonie coś, co jeszcze w Płocku się nie udało.

Jesteście w stanie utrzymać tę formę przez cały sezon?

Pracujemy na to, by tak było, ale wiemy też, że oprócz nas są też inne bardzo jakościowe drużyny w tej lidze, jak Lech Poznań, Legia Warszawa czy Raków Częstochowa. Ale ani my, ani oni, nie będziemy w stanie wygrać wszystkich meczów. Dlatego wierzę w to, że jak dalej będziemy pracować na tym poziomie, co obecnie, możemy w tym roku powalczyć o naprawdę wiele.

Graliście teraz dwa mecze z Legią Warszawa. W lidze wygraliście 2:1, w Pucharze Polski przegraliście 0:3. Które spotkanie było dla was ważniejsze?

Myślę, że oba były dla nas równie ważne. Legia to jednak bardzo dobry zespół, walczący o mistrzostwo Polski, ale my w tych spotkaniach też pokazaliśmy, że jesteśmy gotowi do gry na wysokim poziomie, choć tylko jedno z nich ułożyło się dla nas korzystnie. W meczu pucharowym Legia pokazała swoją dużą siłę w ofensywie, ale koniec końców w obu meczach wszystko zależało od tego, czy w danych sytuacjach obie drużyny potrafiły trafić do siatki, czy nie.

Jak rozpoczęła się twoja kariera? Musiałeś długo pracować, aby doczekać się przełomu w niej.

Wychowałem się na północy Hiszpanii, w Asturii, a w piłkę zacząłem grać w Aviles, gdy miałem siedem lat. Potem przeniosłem się do Oviedo, a następnie często zmieniałem drużyny i grałem w mniejszych klubach, jak Langreo, Caudal, Zamora, Bouzas czy Cerceda.

Nie miałem łatwo, kosztowało mnie sporo wysiłku dotarcie na poziom, na którym jestem obecnie. Startowałem z niskiego poziomu i strzelając gole, musiałem iść do góry szczebel po szczeblu, aby na koniec trafić do profesjonalnego futbolu.

Czego ci brakowało, że musiałeś czekać aż do 25. roku życia, żeby poważniej zaistnieć nawet w trzeciej lidze hiszpańskiej? Wszyscy widzimy, że posiadasz odpowiednie umiejętności.

Być może rzeczywiście zabrakło trochę szczęścia. Gdy miałem 22 lata, byłem najlepszym strzelcem Oviedo B, czyli drużyny rezerw Oviedo, ale w żadnym momencie nie dostałem zaproszenia, by grać wyżej, w pierwszym zespole. Miałem kilka okazji potrenować z pierwszą drużyną, ale nigdy nie trafiła mi się szansa do tego, by zaprezentować swoje umiejętności na boisku. Cóż, czasami ktoś się przebija do profesjonalnej piłki w wieku 17 lat, a ktoś inny w wieku 30 lat. Najważniejsze, że się udało i z tego się cieszę.

Miałeś z tego powodu jakieś chwile zwątpienia?

Tak, niejednokrotnie wątpiłem w siebie i to, że mogę coś osiągnąć w piłce nożnej. Miałem nawet myśli, żeby porzucić futbol. Teraz jednak jestem szczęśliwy i wierzę, że taki stan utrzyma się dłużej.

Najlepsze sezony w Hiszpanii rozegrałeś na Ibizie. Byłeś kluczową postacią w zespole, który awansował do Segunda Division.

Udało się to dopiero po moim przyjściu, choć klub od dłuższego czasu walczył o ten awans. Od początku to był nasz cel, choć nigdy wcześniej Ibiza nie grała na drugim poziomie rozgrywkowym. To miał być ten pierwszy raz w historii klubu. Udało się i nie ukrywam, że jest to jedno z najlepszych wspomnień w piłkarskiej karierze.

Mimo to, w Segunda Division grałeś mniej niż tego oczekiwałeś. Miałeś sporo meczów na koncie, ale nie tak dużo minut.

Grałem w prawie wszystkich spotkaniach ligowych, może bez pięciu, pod wodzą dwóch trenerów - Jose Carlosa Carcedo i Paco Jemeza. Nie udawało mi się wywalczyć podstawowej jedenastki na dłużej, ale u każdego z nich regularnie występowałem, co chyba dobrze o mnie świadczy. Zawsze otrzymywałem swoje minuty, nawet jeśli tylko z ławki rezerwowych.

Kibice Ibizy byli jednak zdania, że powinieneś grać zdecydowanie więcej. Też tak czułeś?

Tak, bo zawsze, gdy pojawiałem się na boisku, dawałem z siebie wszystko, a to się kibicom podoba. Ponadto niektórzy podstawowi piłkarze nie byli w swojej najwyższej formie, dlatego też wiele osób nie mogło zrozumieć, dlaczego nie dostaję wielu szans gry od pierwszej minuty.

Czym to było spowodowane?

Czasami po prostu trzeba mieć troszkę szczęścia. Mi go w poprzednim sezonie brakowało. Gdy strzelałem na bramkę, zawsze na drodze piłki stawał jakiś obrońca, świetnie bronił bramkarz albo trafiałem w słupek. A koniec końców najbardziej liczy się wynik, przy czym mi tych liczb trochę brakowało.

Na Ibizie grałeś z młodzieżowym reprezentantem Polski Mateuszem Boguszem.

To świetny chłopak! Przyszedł do nas na wypożyczenie z Leeds i od początku pokazywał swoje nieprzeciętne umiejętności. Ma naprawdę ogromny potencjał.

Innym twoim kolegą z boiska z czasów Ibizy jest Angel Rodado, który teraz podpisał kontrakt z Wisłą Kraków. Jesteś zaskoczony, że trafił ledwie do I ligi, a nie np. do ekstraklasy?

Szczerze mówiąc, to Wisła Kraków obecnie jest w I lidze, ale moim zdaniem jest to klub na miarę ekstraklasy, jeden z największych w Polsce. Dlatego jest to dobre miejsce dla Angela, aby odbudował formę i pewność siebie, bo ostatnie sezony nie były dla niego najlepsze. Nie zawsze grał tyle, ile chciał. Jestem jednak przekonany, że strzeli jeszcze dla Wisły wiele bramek i osiągnie swój cel z awansem do ekstraklasy włącznie.

Czy to twoim zdaniem piłkarz, który poradziłby sobie w ekstraklasie?

Bez wątpienia. Jego poziom jest bardzo wysoki. To napastnik, który ma bardzo duże umiejętności, a do tego zawsze ciężko pracuje na rzecz zespołu. Myślę, że z powodzeniem mógłby grać w ekstraklasie.

Co chciałbyś jeszcze osiągnąć? Jakie masz marzenia związane z piłką nożną?

Jeśli chodzi o najbliższą przyszłość, to chciałbym z Wisłą Płock ustabilizować naszą wysoką pozycję w tabeli ekstraklasy, a następnie zagrać z nią w europejskich pucharach. Jestem przekonany, że jesteśmy w stanie to osiągnąć.

Osobiście chcę się po prostu rozwijać jako piłkarz i zajść jak najdalej w mojej karierze, aby zdobyć jak najwięcej doświadczeń z gry za granicą. Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby to się udało.

A wybiegając dalej w przyszłość? Urodziłeś się w Gijon, to może chciałbyś zagrać na El Molinon w barwach tamtejszego Sportingu?

Sporting to jeden z dwóch największych klubów w Asturii. Oprócz niego jest jeszcze Real Oviedo. Pewnie, że chciałbym w przyszłości wrócić i zagrać w którymś z tych zespołów, ponieważ w Asturii zostali wszyscy moi bliscy. Tak, marzę o tym.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.