Oto tajemnica sukcesu największej sensacji w ekstraklasie. "To dopiero 70 proc."

Dawid Szymczak
Przyczyn świetnego początku tego sezonu Wisły Płock trzeba szukać w końcówce poprzedniego. - Wiadomo było, że kiedyś przyjdzie porażka. Ale ona nie zburzy wszystkiego, co już wypracowaliśmy - przekonuje Dominik Furman, pomocnik Wisły Płock.

Rozmowę utrudnia warkot maszyn, bo za plecami rośnie nowy stadion Wisły Płock. Na boiska treningowe trzeba teraz kawałek przejść, szatnie na czas budowy są przeniesione do kontenerów. Bywa w nich gorąco i duszno. Po metalowych schodach wchodzą asystenci trenera Pavola Stano. - Zobacz, nawet oni mają ciężkie nogi. Powolutku idą - żartuje Dominik Furman, który dobrą grę na początku sezonu tłumaczy właśnie intensywnymi treningami. Ale zmian w Wiśle jest więcej.

Zobacz wideo Skaut Wisły Płock znalazł setki piłkarzy, którzy mogą zagrać dla Polski

- Któregoś wieczoru skakałem po różnych kanałach i trafiłem na odcinek "Witaj w klubie" Canal+, który był u nas nagrywany w 2018 r., przed meczem z Zagłębiem Sosnowiec. Oglądałem i zdałem sobie sprawę, ile się zmieniło. Z piłkarzy zostałem tylko ja i Damian Rasak. Tomasz Marzec z wiceprezesa awansował na prezesa. Wszędzie nowi ludzie, inne warunki, nowy stadion, inna gra, atmosfera wokół klubu, marketing. Czuję, że wszyscy w klubie idziemy w tym samym kierunku. Każdy zapieprza. Trenerzy są w klubie od ósmej do wieczora i analizują każdy trening, nawet jak gramy w dziadka. Żaden z nich się nie oszczędza. Piłkarzom się to udziela. Nie odpuścisz, jeśli wszyscy dookoła dają z siebie wszystko - tłumaczy Furman. 

Obóz przygotowawczy w trakcie sezonu. Wisła Płock przeszła podobną drogę jak Lech Poznań

Kogo nie zapytać, skąd się wzięło te pięć zwycięstw w siedmiu meczach na początku sezonu, odpowie tak samo: przyszedł Pavol Stano. Ale pozycja lidera przed 8. kolejką i tak zaskakiwała. Niewielu spodziewało się, że będzie tak dobrze, choć zmiana trenera i już pierwsze dni jego pracy były prognozą nadejścia lepszych wyników. Stano trafił do Płocka w połowie marca i narzucił tempo pracy, jakiego większość zawodników jeszcze nie doświadczyła. Treningi były bardzo intensywne, a on zapowiadał, że to dopiero 70 proc. tego, co zaproponuje w okresie przygotowawczym. Niektórzy kręcili nosami, marudzili, że są zmęczeni. Ale był to swego rodzaju test - kto się dostosuje, będzie grał. Stano był stanowczy i pewny siebie. W wywiadach powtarzał, że każdy piłkarzy, który mu zaufa, zauważy postępy. Tak wylewał fundament, na którym latem zaczął budowę swojej drużyny. 

Wisła przeszła podobną drogę, jak Lech Poznań, gdy Maciej Skorża w końcówce sezonu 2020/2021 miał czas testować i sprawdzić piłkarzy, a latem dokręcił śrubę i w następnym sezonie zdobył mistrzostwo Polski. Stano w marcu, kwietniu i maju przyzwyczaił piłkarzy do swojego stylu pracy, poznawał ich możliwości, przygotowywał do obciążeń treningowych, zawiązywał relacje i wyciągał wnioski. Piłkarze żartują, że mieli wtedy obóz przygotowawczy w trakcie sezonu. 

- Początek był bardzo ciężki. Trudno było wytrzymać te obciążenia, co przekładało się na mecze. W niektórych brakowało sił - przyznaje Dominik Furman. W innych - choćby z Wartą Poznań - Wisła płaciła za bezkompromisowe wdrażanie nowego stylu. Zgodnie z ideą trenera próbowała rozgrywać piłkę nawet przed swoim polem karnym, a że dopiero się tego uczyła, to popełniała błędy, które rywal wykorzystywał. Skończyło się porażką 0:3 i sporą krytyką kibiców i ekspertów. Stano nie cofnął się nawet o krok. - Chcemy grać w piłkę, prowadzić grę i kontrolować mecze. Intensywność treningów jest taka, jak na Zachodzie. Trener lubi podostrzyć. Pracujemy z nim jakieś 20 tygodni i już się do tego zaadaptowaliśmy. Już znamy mikrocykl, znamy swoje organizmy, więc każdy mniej więcej wie, jak zareaguje. Przyzwyczailiśmy się do wysiłku, ale najważniejsze było to, że cały czas widzieliśmy postęp. Wtedy łatwiej zacisnąć zęby - mówi środkowy pomocnik.

Odprawy po 40 minut i ciężkie treningi. Ale nie ma marudzenia

- Wielu zawodników zrobiło postęp - potwierdza Jakub Rzeźniczak. - Pierwszy raz od dawna widzę ten postęp również u siebie, a wydawało mi się, że w tym wieku już nie mogę się rozwijać. Trener Stano udowodnił mi, że to możliwe. Fizycznie, piłkarsko i taktycznie czuję się lepszy. Ale najfajniejsze jest to, że w przyszłym roku wybije równo 20 lat, jak gram w piłkę, a nie muszę szukać motywacji do treningów - przyznaje.

Treningi są ciężkie, odprawy taktyczne długie - niekiedy sięgające 40 minut, a jednak nie słychać, by zawodnicy się buntowali czy narzekali. - Trochę już w piłkę gram i zauważyłem, że jeśli piłkarze widzą efekty i przełożenie treningów na mecze, oddadzą się trenerowi całkowicie. Jestem pewny, że dzisiaj każdy na treningach daje z siebie wszystko. Mało tego, mecze zaczyna tylko jedenastu, a kilku zawodników wchodzi z ławki. I choć rotacja jest spora, to nie wszyscy grają. Ale nawet oni pracują na maksa i są zmotywowani. To zasługa trenera. Sprawia, że każdy czuje się potrzebny - mówi Furman.

Jak to robi? Rozmawia z każdym, troszczy się, buduje relacje. To wszystko pomaga, ale najważniejsza jest sprawiedliwość. Grają najlepsi. Nieważne jak się nazywają i jakie mają osiągnięcia. Piłkarze wiedzą, że jeśli przestaną się przykładać, zaczną grać gorzej, to usiądą na ławce, bo następni już czekają na ich miejsce.

Ciekawość. Pierwszy krok do bycia lepszym piłkarzem

Po siedmiu kolejkach Wisła Płock była liderem ekstraklasy. W piątek wyprzedziła ją Legia Warszawa, która wygrała z Radomiakiem Radom. Wisła swój mecz zagra w poniedziałek - z Górnikiem Zabrze. Jeśli zwycięży, wróci na pierwsze miejsce. Dotychczas wygrała pięć meczów - z Lechią Gdańsk, Wartą Poznań, Lechem Poznań, Miedzią Legnica i Koroną Kielce. Z Pogonią Szczecin był remis, a z Widzewem Łódź porażka. Wrażenie robi też bilans bramkowy - 19:7. Wisła gra ofensywnie, ma lidera i wicelidera strzelców - Davo oraz Rafała Wolskiego, a także najlepszego asystenta - przestawionego z boku obrony na skrzydło Kristiana Vallo. Na prawej obronie pojawił się za to Aleksander Pawlak i w kilka miesięcy rozkwitł tak, że dzisiaj należy do ligowej czołówki na swojej pozycji. W całej kadrze trudno wskazać piłkarza, który byłby w gorszej formie niż rok temu.

- Nie spodziewałem się, że zaczniemy tak dobrze, ale jednocześnie wiem, że te wyniki nie są przypadkowe. Niektórzy mówią dzisiaj, że mieliśmy dobry terminarz. Nie mogę się zgodzić. Mistrz Polski, zespoły grające w pucharach i beniaminkowie to nie są łatwi przeciwnicy. Nieistotne. Skupiamy się na sobie. Wiemy, jaka jest ekstraklasa i ile jest meczów w lidze. Każdy może wygrać z każdym. Za nami dopiero jedna piąta sezonu. Nie popadamy w hurraoptymizm. Zaraz zaczną się na nas podwójnie napinać i bardzo dokładnie przygotowywać - przewiduje Furman. - Przyjdzie trudniejszy mecz, przytrafi nam się porażka, ale nie boję się, że ona wybije nas z rytmu i na dłużej przestaniemy punktować. Porażka nie zburzy tego wszystkiego, co już wypracowaliśmy. Widzę, jak pracujemy. Trenerzy wciąż nam pokazują, że na treningach jesteśmy lepsi niż w meczach. Sami to zresztą czujemy. Lepiej rozgrywamy, lepiej biegamy. Ale krok po kroku. Niedługo przełożymy to na ligę - dodaje.

- Nasza gra zmieniła się od przyjścia trenera Stano. Widać w naszej grze jego rękę. Równie ciężko trenowałem tylko w Legii Warszawa, u trenera Stanisława Czerczesowa. Tylko metody były zupełnie inne. W Wiśle z trenerem Stano kojarzę chyba tylko jeden trening, podczas którego biegaliśmy bez piłek. Na treningach było widać poprawę, dobrze wyglądaliśmy, ale nie spodziewałem się, że to od razu przyniesie aż takie efekty. Zawsze mierzę siły na zamiary, więc obstawiałbym raczej zajęcia miejsca 4-6. Wyniki są jednak doskonałe i patrząc na to, jak wyglądamy na treningach, wiem, że możemy to utrzymać - potwierdza Rzeźniczak. 

- Sam jestem ciekawy, co się wydarzy u nas w klubie: jak będziemy trenować, jak trenerzy nas ustawią, co zmienimy w naszej grze. Pamiętam takie zdanie trenera Czerczesowa. Przyszedł do Legii i powiedział, że piłkarz musi pojawiać się na treningu ciekawski. Jeśli będzie w nim ciekawość, będzie słuchał i dawał z siebie wszystko, bo będzie też ciekawy efektów, jakie to da podczas meczów. Spodobało mi się to zdanie. I dzisiaj tak jest w moim przypadku. Codziennie jestem ciekawy - uśmiecha się Furman. 

"Kiedyś mówiło się, że Wisła Płock to stałe fragmenty i Furman. Teraz Furman jest trochę w cieniu" 

Gdy do treningu pozostaje półtorej godziny niemal wszyscy zawodnicy Wisły są już w klubie. Niedawno w cieniu stadionu pojawił się dodatkowy kontener z rowerkami stacjonarnymi i innymi maszynami. - Trenerzy zachęcają, by przyjeżdżać wcześniej i korzystać z nich przed treningiem. Ja jeszcze lubię położyć się u fizjoterapeutów, ponastawiać, zastosować wcierki, porozciągać. To powinien być standard dla wszystkich, ale nie zawsze i nie wszędzie tak jest. Później to wejście w trening wygląda dużo lepiej. Na razie nie mamy też żadnych kontuzji - zwraca uwagę Furman. 

Do Płocka wrócił latem zeszłego roku, ale ostatni sezon, który Wisła skończyła na 6. miejscu w tabeli, miał słaby. W rundzie jesiennej nie przypominał zawodnika, który rok wcześniej wyjeżdżał do Turcji. Niektóre mecze zaczynał na ławce rezerwowych, niekiedy w ogóle nie znajdował się w meczowej kadrze. Gdy już był na boisku, częściej zawodził niż zachwycał. Wiosną grał już nieco lepiej, ale wciąż daleko mu było do formy sprzed transferu. Mimo to, 10 czerwca Wisła przedłużyła z nim kontrakt, a on jednoznacznie zadeklarował, że kolejny sezon będzie w jego wykonaniu zdecydowanie lepszy. I rzeczywiście jest.

- Trener od początku mi mówił, że potrafię grać w piłkę, ale brakuje mi fizyczności - biegania i intensywności. Miał rację. Teraz jest już znacznie lepiej. Dostrzegam to przede wszystkim na treningach, bo w meczach mam jeszcze pole do poprawy, ale i tam widzę progres - mówi Furman. - Patrzę na moją grę trochę inaczej niż kibice i eksperci. Kiedyś mówiło się, że Wisła Płock to stałe fragmenty i Furman. Teraz Furman jest trochę w cieniu, nie ma tylu asyst, nie ma tylu goli, inni są na świeczniku. Byłem „ósemką", dzisiaj jestem „szóstką", ale nie nazwę się defensywnym pomocnikiem, bo odchodzi się na tej pozycji od typowych przecinaków. Nigdy takim nie będę. Chcemy grać atrakcyjną piłkę i środek pola jest do tego bardzo potrzebny. Gdy sam oglądam swoją grę, choć nie lubię tego robić, bo za dużo tam jest niedociągnięć i rzeczy do poprawy, wiem, że jestem lepszym piłkarzem niż jeszcze dwa lata temu. Lepiej rozumiem grę. Jestem bardziej mobilny, więcej biegam, a to ważne w dzisiejszej piłce.

- Zupełnie zmieniliśmy treningi. Dwa razy w tygodniu doszły nam tzw. skillsy, czyli treningi, w których jesteśmy podzieleni formacjami i pozycjami. Każdy trenuje pod okiem trenera inne aspekty - typowe dla jego zadań na boisku. Dariusz Pietrasiak bierze obrońców, Norbert Gula pomocników, a Pavol Stano napastników. Mogę zdradzić, że przed meczem z Koroną Kielce ćwiczyliśmy na tych treningach dokładnie te rzeczy, które później nam wyszły w meczu. To bardzo cieszy. Z meczu na mecz udało nam się wcielić pomysły trenerów w życie i mieliśmy z nich sytuacje do strzelenia gola - mówi Furman.

- Na nas, starszych zawodnikach, spoczywa teraz duża odpowiedzialność. Musimy mieć odpowiednią pewność siebie i zarażać nią resztę, bo z pozycją lidera też trzeba umieć sobie radzić. To przyjemne, chcemy wrócić na pierwsze miejsce jak najszybciej i zostać na nim jak najdłużej, ale inne kluby też widzą, jak gramy i coraz uważniej przygotowują się do meczów z nami - zauważa 30-letni pomocnik. 

Następny mecz Wisła zagra w poniedziałek z Górnikiem Zabrze.

Więcej o: