Korona pokonała Radomiaka w "świętej wojnie". Petardy strzelały przed hotelem

Radomiak przeważał w posiadaniu piłki, ale to nie wystarczyło do zwycięstwa. Korona Kielce wygrała 2:0 w Radomiu po golach Bartosza Śpiączki i Dawida Błanika.

Ekstraklasa rozpędza się na dobre. W sobotę ważny mecz rozegrał Radomiak Radom z Koroną Kielce. To zawsze budzący wielkie emocje pojedynek, bo nie jest tajemnicą, że obie drużyny, a właściwie ich kibice, nie pałają do siebie sympatią. Przez niektórych starcie tych klubów określane jest mianem "świętej wojny", choć w aktualnej rzeczywistości nie jest to raczej pożądana nazwa. Tym razem na trybunach byli tylko kibice gospodarzy. Tych z Kielc zabrakło. 

Zobacz wideo Najwyższy kontrakt w historii Rakowa. "To jest inwestycja" [Sport.pl LIVE]

Radomiak kreował grę, ale stracił gola

- -Prestiż tego meczu jest ogromny, każdy zdaje sobie z tego sprawę. Najważniejsze jest zwycięstwo - mówił przed meczem dla Canal+ Sport Mariusz Lewandowski, trener Radomiaka. - Waga spotkania jest ogromna. O 1 w nocy petardy strzelały przed hotelem, powtórka była o 3 w nocy. Jak wojna to wojna, jak mówią "święta wojna". Trzeba wyjść, pokazać swoją wyższość i zapisać nową kartę w historii - dodał Leszek Ojrzyński, trener Korony. 

Już od początku spotkania widać było, że po obu stronach jest wielka chęć na wygranie. W pierwszych minutach toczyła się walka o każdy centymetr boiska i rywalizacja zapowiadała się na wyrównaną. Dopiero po upływie około dziesięciu minut zaczęła się klarować przewaga Radomiaka, który do meczu przystąpił po trzech zwycięstwach z rzędu. 

W 12. minucie Maurides huknął z ostrego kąta w kierunku bramki Korony, ale nie dość, że spudłował, to jeszcze był na spalonym. I chociaż gospodarze przeważali w posiadaniu piłki i starali się utrzymywać na połowie rywala, to wciąż brakowało dokładności. Przed tym spotkaniem sporo mówiło się o umiejętnościach w stałych elementach gry obu zespołów. I w pierwszej połowie było sporo okazji, aby to udowodnić.

Po upływie 20 minut gry dwa rzuty rożne miała Korona. Z pierwszym poradzili sobie obrońcy, a po drugim dośrodkowaniu niecelnie główkował Miłosz Trojak. Chwilę później akcja znów przeniosła się pod bramkę gości. Do strzału głową doszedł Raphael Rossi, tyle że posłał piłkę nad poprzeczką. Jeszcze bliżej zdobycia gola byli Robeto Alves i Maurides.

W 31. minucie mocny strzał z rzutu wolnego oddał Daniel Łukasik, ale piłka otarła się o jednego z zawodników Korony i nie poleciała w światło bramki. Kolejny niewykorzystany stały fragment gry po stronie drużyny prowadzonej przez Mariusza Lewandowskiego. Cały czas to jednak jego ekipa kreowała grę, a kielczanie czekali na okazję z kontry. I doczekali się. 

W 35. minucie Korona przejęła piłkę i szybko pobiegła pod bramkę Radomiaka. Z lewego skrzydła precyzyjnie dośrodkował Dalibor Takac, a idealnie głową uderzył Bartosz Śpiączka. Piłka odbiła się od wewnętrznej części słupka i wpadła do siatki. Zapowiadano, że w Radomiu zapowiada się na walkę w powietrzu i prawdziwe "air show" zafundował napastnik beniaminka. Niespodziewanie to przyjezdni objęli prowadzenie. Radomianie ruszyli do odrobienia strat, ale defensywa rywali na niewiele pozwalała. Była szansa z rzutu wolnego, bo tuż przy pola karnego faulowany był Roberto Alves. Z narożnika szesnastki pomocnik starał się umieścić futbolówkę w siatce, ale nie trafił. Piłka przeleciała nad poprzeczką. Zabrakło naprawdę niewiele.

Pod koniec pierwszej połowy Radomiak jakby stracił energię. Częściej do głosu dochodziła Korona, która jeszcze kilka razy starał się stworzyć zagrożenie bramce rywali. Przez pierwsze 45. minut to właśnie podopieczni Leszka Ojrzyńskiego oddali dwa celne strzały, a Radomiak mimo przewagi w posiadaniu piłki ani jednego. Efekt był taki, że to Kielce prowadziły na boisku w Radomiu 1:0.

Gospodarze próbowali dogonić, ale zabrakło dokładności

Po zmianie stron Korona starała się robić wszystko, aby mecz nie zyskał rytmu. Skupili się początkowo głównie na obronie i znów czekali na kontrę. W 54. minucie z taką wyszli i znów bardzo blisko strzelenia gola główką był Śpiączka. Piłka przeleciała nieznacznie obok słupka. Defensywa gospodarzy miała ogromne problemy z tym napastnikiem. A gra gości była czytelna, bo co chwilę próbowano kreować sytuacje właśnie pod tego zawodnika.

Chwilę po sytuacji Korony, Lewandowski zdecydował się na zmiany. Za Leandro i Daniela Łukasika weszli kolejno Lisandro Semedo i Luizao. Zmiany dokonał także Ojrzyński. Murawę opuścił autor asysty przy golu Śpiączki - Dalibor Takac. A zastąpił go Dawid Błanik.

Do kontrowersyjnej sytuacji doszło w 64. minucie. Maurides wbiegł do niemal klarownej sytuacji w pole karne Korony. Powstrzymał go jednak Kyryło Petrow. Brazylijski piłkarz upadł po tej sytuacji. Wyglądało na to, że Ukrainiec najpierw powalił go na ziemię. Po wideoweryfikacji sędzia uznał jednak, że nie ma powodu do dyktowania karnego. Cztery minuty później Radomiak miał kolejny w tym meczu rzut wolny i mógł zagrozić bramce rywali. Piłkarze gospodarzy nie rozegrali tego jednak dobrze i nie udało się doprowadzić do wyrównania. 

W 72. minucie boisko opuścił autor gola Korony - Bartosz Śpiączka. Na jego miejsce wszedł Jewgienij Szykawka. Radomiak w tym momencie podrywał się jeszcze. Cały czas mieli wiarę, że uda się odwrócić losy tego spotkania. Defensywa przyjezdnych działała jednak perfekcyjnie. W pewnym momencie trzech piłkarzy ratowała sytuację wślizgiem. To rzadki widok, ale i dowód na ogromną determinację Korony. 

Na dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Radomiak znów miał rzut wolny w pobliżu pola karnego gości. Niemal identyczna sytuacja, jak w pierwszej połowie, tyle że tym razem Alves stanął bliżej lewego narożnika szesnastki i zdecydował się na dośrodkowanie. Rywalizacje w powietrzu znów wygrali jednak piłkarze Korony.

Wydawało się, że piłkarze Ojrzyńskiego skupiają się już tylko na obronie. Jednak w 83. minucie gra na chwilę przeniosła się na połowę ekipy z Radomia. Gospodarze wymieniali podanie i pewnym momencie popełnili błąd. To znakomicie wykorzystał Dawid Błanik, który precyzyjnym płaskim strzałem przy dalszym słupku umieścił piłkę w siatce. Filip Majchrowicz był bez szans, a Radomiak już prawie bez nadziei na wygraną. 

Sędzia doliczył pięć minut do regulaminowego czasu gry. Alves miał wtedy szanse na udowodnienie, że rzuty wolne w pobliżu pola karnego to jego specjalność. Tym razem ze środka, ale Konrad Forenc efektownie obronił niezły strzał piłkarza Radomiaka. Chwilę później sędzie odgwizdał zakończenie spotkania i to Korona wyjechała z Radomia z trzema punktami, pokonując rywali 2:0. W efekcie beniaminek ekstraklasy przesunął się na szóste miejsce w ligowego tabeli, a Radomiak zajmuje trzecie miejsce. Na czele Wisła Płock z 16 punktami. Korona traci do nich 6 oczek, a ekipa z Radomia 5. 

Więcej o: