Mecz w Zabrzu nie miał faworyta. Przed spotkaniem zaplanowanym na godz. 18:00 zarówno Górnik, jak i Jagiellonia miały po siedem punktów na koncie, choć zawodnicy Bartoscha Gaula mają o jeden mecz rozegrany mniej. Podobnie było w Mielcu, gdzie na razie regularnie punktująca Stal o godz. 20:30 podejmowała Legię Warszawa, choć z perspektywy stołecznych ten wyjazd miał być okraszony trzema punktami, mającymi zbliżyć ich do liderującej Wisły Płock.
W Mielcu pierwsza połowa nie była zbyt atrakcyjna i na dodatek zakończyła się bezbramkowym remisem. Stal Mielec i Legia Warszawa długo czekały odważniejszym atakiem na rywala, grając bardzo zachowawczo. Pierwsza ciekawa sytuacja miała miejsce dopiero w 26. minucie. Gospodarze popełnili błąd przed własnym polem karnym, który mógł poskutkować utratą gola. Straconą przez mielczan piłkę przechwycił Ernest Muci i podał ją do Pawła Wszołka. Skrzydłowy jednak mozolnie zbliżał się w kierunku bramki rywali i w sytuacji sam na sam uderzył wprost w Bartosza Mrozka.
Gospodarze kazali swoim kibicom długo czekać na szansę ze swojej strony. W 38. minucie dośrodkowanie z prawego skrzydła posłał Mikołaj Lebedyński, po którym Said Hamulić uderzył głową, ale źle trafił w piłkę i na dodatek doznał urazu. Ostatnie szanse legioniści mieli jeszcze przed końcem pierwszej połowy. W 41. minucie z niespełna jedenastego nie trafił Josue, mimo że miał wyśmienitą okazję. Cztery minuty później znów błysnął Wszołek, który podawał płasko z prawej strony i Makana Baku nawet wpakował futbolówkę do siatki, ale w momencie podania Polaka, Niemiec był na spalonym.
Po wznowieniu gry długo nie działo się nic ciekawego. Do 75. minuty najciekawszym wydarzeniem były... zmiany. Wiało nudą, ale na kwadrans przed końcem przerwał ją wreszcie Carlitos, który otworzył wynik spotkania, mocno uderzając pod poprzeczkę bramki strzeżonej przez Mrozka po indywidualnej akcji. Hiszpan z gola cieszył się, jakby trafił co najmniej w meczu finałowym, gdyż niemal "oszalał" z radości, całując "elkę" i pokazując, jak powrót do Warszawy jest dla niego ważny.
Chwilę później, po dużym zamieszaniu w polu karnym Legia mogła podwyższyć prowadzenie, ale Maciej Rosołek uderzył tylko w boczną siatkę. Do ostatniego gwizdka nie wydarzyło się już nic godnego uwagi i wynik nie uległ zmianie. Dzięki zwycięstwu Legia Warszawa wyjeżdża z Mielca z trzema punktami.
Stal Mielec-Legia Warszawa 0:1 (0:0)
Bramka: Carlitos (75')
Pierwsza połowa nie była zbyt atrakcyjna dla kibiców. W 20. minucie Paweł Olkowski po indywidualnej akcji trafił w słupek, ale Jagiellonia błyskawicznie postanowiła odpowiedzieć. Chwilę później Bartosz Bida stanął oko w oko z Kevinem Brollem, lecz nie potrafił go pokonać. Przed gwizdkiem kończącym pierwszą część spotkania po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zakotłowało się w polu karnym gości, ale Richard Jensen nie zdołał umieścić piłki w siatce, mimo niewielkiej odległości. Po tym stałym fragmencie gry białostoczanie wyprowadzili kontrę.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Bida wypatrzył wybiegającego na pozycję Jesusa Imaza i posłał do niego płaskie podanie. Hiszpan pomknął kilkadziesiąt metrów na bramkę, wpadł w pole karne i uderzył między nogami Brolla, mimo ciągłego nacisku ze strony obrońców gospodarzy. Golkiper Górnika w tej sytuacji zachował się fatalnie, bowiem piłka dosłownie wturlała się do siatki.
Po powrocie na boisko działo się niewiele, aż do 89. minuty i bramki Erica Janży. Po rzucie z autu dla Górnika piłka trafiła pod nogi Słoweńca, który huknął lewą nogą z 15. metrów pod poprzeczkę w stylu nieobecnego Lukasa Podolskiego i Zlatan Alomerović był bez szans.
Od tego momentu piłkarze obu zespołów ruszyli do ataku. Szansę na przechylenie szali korzyści na swoją korzyść mieli jedni i drudzy, ale bliżsi byli zabrzanie, tylko że Krzysztof Kolanko trafił w słupek. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1.
Górnik Zabrze-Jagiellonia Białystok 1:1 (0:1)
Bramki: Eric Janża (89') - Jesus Imaz (45'+3)