Legia wygrała, a 21-latek dał nadzieję Runjaiciowi. Wzmocnienia w ataku są jednak niezbędne

Konrad Ferszter
Chociaż Legia Warszawa pokonała Piasta Gliwice 2:0 w czwartej kolejce ekstraklasy, to zespół Kosty Runjaicia wciąż potrzebuje kilku wzmocnień. Szczególnie w ataku. W piątek nadzieję warszawskim kibicom i trenerowi dał jednak Ernest Muci. Albańczyk nawiązuje do dobrego początku poprzedniego sezonu i pozwala wierzyć, że Legia będzie miała na kim polegać do momentu, w którym do Warszawy przyjedzie nowy napastnik.

Była 47. minuta meczu, kiedy Makana Baku podał w pole karne do Ernest Muciego. 21-letni Albańczyk poradził sobie z obrońcą Piasta Gliwice - Konstantinem Reinerem - i w sytuacji sam na sam nie dał szans Frantiskowi Plachowi. 

Zobacz wideo "Robert Ronaldinho". Lewandowski już czaruje na Camp Nou, szczęki opadły

Tuż po przerwie Muci dał Legii prowadzenie 1:0 i nakręcił jej grę w zwycięskim meczu z drużyną Waldemara Fornalika. Bramka Albańczyka znaczy jednak dużo więcej. 21-latek dał nadzieję kibicom i trenerowi - Koście Runjaiciowi - że pod nieobecność klasycznego napastnika Legia - przynajmniej na jakiś czas - ma na kim polegać w ataku. 

Napastnik potrzebny na już

- Jak najszybciej potrzebujemy doświadczonego napastnika. Poruszyłem ten temat w rozmowach wewnętrznych w klubie i z największą stanowczością chciałem, by wszyscy byli świadomi tej sytuacji. Rozumiem, że są to poważne nakłady finansowe, ale to ostatni dzwonek, by ściągnąć takiego gracza. W innym wypadku trudno będzie sprostać oczekiwaniom, które sobie postawiliśmy przed sezonem - powiedział na czwartkowej konferencji prasowej Runjaić.

Trener Legii od początku kadencji w Warszawie nie ukrywał, że jego zespół potrzebuje jeszcze kilku wzmocnień. Ale to o napastniku mówił najczęściej. Zresztą mówił o tym nie tylko on, ale też dyrektor sportowy Legii - Jacek Zieliński. Co ciekawe, mówił tak już po tym, jak kontrakt z klubem podpisał Blaz Kramer, czyli jedyny napastnik, który trafił na Łazienkowską tego lata.

- Chcemy sprowadzić jeszcze jednego napastnika. (...) Kramer to raczej nie jest zawodnik, który zdobędzie dla nas 20 bramek, ale my będziemy mieli w ofensywie inne atuty niż w poprzednim sezonie. To prawda, że nie mamy dziś napastnika, który byłby gwarancją skuteczności, takiego, jakim był Tomas Pekhart - mówił Zieliński w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Chociaż od tamtej pory minął prawie miesiąc, to nowego napastnika w Legii jak nie było, tak nie ma. A sytuacja stała się jeszcze trudniejsza, bo z powodu kontuzji Kramer nie zagra co najmniej przez półtora miesiąca. Chociaż po transferze do Legii Słoweniec zagrał w sparingach, to od kilkunastu nie trenował z powodu urazu. Początkowo warszawiacy leczyli napastnika zachowawczo, ale w czwartek poinformowali, że niezbędny był zabieg.

Runjaić zdradził, że aktualne problemy Kramera są pochodną urazów z poprzedniego sezonu. Z tego powodu Słoweniec w poprzednich rozgrywkach stracił trzy miesiące, w trakcie których opuścił aż 15 meczów.

Powroty, do których najpewniej nie dojdzie

Ze sprowadzeniem jeszcze jednego napastnika Legia ociąga się od kilku miesięcy. A przecież już pod koniec poprzedniego sezonu pewne było, że z klubu odejdą nie tylko Pekhart, ale też Szymon Włodarczyk.

Mimo zapowiedzi z klubu nic w tej kwestii się nie zmieniło. Na razie skończyło się jedynie na medialnych spekulacjach. Co ciekawe, w kontekście Legii wymieniani byli tylko zawodnicy, którzy w Warszawie już grali. Klub miał odrzucić propozycję zakontraktowania Nemanji Nikolicia i podjąć rozmowy ws. powrotu Pekharta lub Aleksandara Prijovicia. Wąski krąg zainteresowań każe się zastanowić nad działaniami pionu sportowego w ostatnim czasie.

Zwłaszcza że sporo wskazuje na to, że ani Pekhart, ani Prijović do Legii jednak nie wrócą. Według tureckich mediów pierwszy dogadał się z Gaziantepsporem, a drugi jest dla Legii za drogi, co w czwartek przyznał Runjaić.

- Istnieją obostrzenia natury kontraktowej, które na tę chwilę uniemożliwiają jego transfer na Łazienkowską - powiedział Niemiec, który jednocześnie przyznał, że klub rozmawiał z Pekhartem. - Zobaczymy, może pojawi się jeszcze jakieś nazwisko z całkowicie innego kierunku - rzucił w czwartek Runjaić.

Rosołek nie dał rady

Ale tego nazwiska na razie nie ma. Są za to trudności w ofensywie. W trzech pierwszych kolejkach ligowych Legia strzeliła tylko trzy gole. Dwa z nich w meczu z Zagłębiem Lubin (2:0) strzelił Paweł Wszołek, jednego - w meczu z Koroną Kielce (1:1) - Muci, czyli jeden z dwóch zawodników, który może grać w roli napastnika. Może, ale klasyczną "dziewiątką" nie jest. Dość powiedzieć, że mecz z Koroną zaczął w środku pola obok Josue.

W trzech pierwszych kolejkach Runjaić stawiał w ataku na Macieja Rosołka. 20-latek grał jednak słabo. W trzech meczach nie strzelił gola, nie miał asysty. Portal EkstraStats.pl wyliczył, że Legia w pierwszych trzech kolejkach oddała 34 strzały. Rosołek miał ich tylko trzy. Więcej oddali Josue, Wszołek, Muci, Bartosz Kapustka, a nawet krytykowany Robert Pich i obrońca - Artur Jędrzejczyk.

Rosołek był krytykowany przez ekspertów i kibiców, ale z drugiej strony trudno było spodziewać się po nim czegoś więcej. Po pierwsze dlatego, że nie jest to jeszcze zawodnik gotowy do gry w podstawowym składzie Legii. Po drugie, on - tak samo jak Muci - nie jest klasycznym napastnikiem. 20-latek sam przyznawał, że lepiej czuje się na skrzydle.

Rundę jesienną poprzedniego sezonu Rosołek spędził na wypożyczeniu w pierwszoligowej Arce Gdynia. W 16 występach zdobył jedną bramkę i miał dwie asysty. Zimą wrócił do Legii i w rundzie wiosennej zagrał w 19 meczach, w których strzelił trzy gole i miał trzy asysty.

Muci dał nadzieję

Przed meczem z Piastem Runjaić zapowiedział zmiany w podstawowym składzie. W obliczu kiepskiej postawy Rosołka szansę w ataku dostał Muci. I Albańczyk dał Legii nadzieję, że do momentu sprowadzenia kolejnego napastnika, to on może zadbać o zdobywanie bramek.

Chociaż w pierwszej połowie meczu z Piastem Muci był chaotyczny i niedokładny, to przynajmniej pokazywał się do gry i nie znikał na boisku, co często zdarzało się Rosołkowi. Albańczyk chętnie schodził po piłkę, biorąc udział w akcjach ofensywnych.

Już w 12. minucie Muci rozegrał piłkę na lewej stronie boiska z Filipem Mladenoviciem i Baku, po czym oddał niecelny strzał. Chociaż uderzenie było słabe, to długo pozostawało jedynym, jakie Legia oddała na bramkę Placha. Było tak aż do 37. minuty, kiedy Muci znów uderzył niecelnie. Tym razem głową po dośrodkowaniu z lewej strony.

Drugą połowę 21-latek zaczął z przytupem. To on strzelił gola na 1:0 i nakręcił zespół Runjaicia do lepszej i bardziej ofensywnej gry. Zaledwie cztery minuty po golu Muciego bramkę na 2:0 zdobył Mladenović. Symboliczne było też to, że Legia zaczęła grać słabiej w ataku od 61. minuty, kiedy z boiska zszedł Kapustka, a zmienił go Rosołek. 

Wbrew pozorom zespół Runjaicia nie przeszedł na grę dwoma "napastnikami". Muci - tak samo jak w meczu z Koroną - cofnął się do drugiej linii, a jego miejsce w ataku zajął Rosołek. I znów niczym się nie wyróżnił. 20-latek był chaotyczny, niepewny, momentami niewidoczny.

Rok temu też zaczął dobrze

Po występie przeciwko Piastowi Muci może być pewien, że to on w najbliższym czasie będzie numerem jeden w ataku Legii. Albańczyk, który trafił na Łazienkowską na początku 2020 roku, nawiązał do dobrego początku poprzedniego sezonu.

W pierwszych 12 meczach minionych rozgrywek Muci strzelił trzy gole i miał jedną asystę. Albańczyk strzelał nie tylko w ekstraklasie, ale też w eliminacjach Ligi Mistrzów, gdzie pokonał bramkarza Dinama Zagrzeb (1:1). To też Muci asystował przy bramce Lirima Kastratiego w pierwszym meczu fazy grupowej Ligi Europy przeciwko Spartkowi Moskwa (1:0).

Chociaż ówczesny trener Legii - Czesław Michniewicz - chwalił Albańczyka, to ten w trakcie sezonu gasł w oczach. Dość powiedzieć, że do końca rozgrywek Muci strzelił tylko trzy gole i nie miał już żadnej asysty. Teraz dał nadzieję i Runjaiciowi, i kibicom, że w najbliższym czasie Legia ma na kim polegać. Przynajmniej do momentu aż wyzdrowieje Kramer. Albo przyjdzie upragniony, drugi napastnik.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.