- Było mi bardzo, bardzo ciężko. Nie jestem człowiekiem, który mówi innym, co czuje. Trzymałem stres w środku. Przed znajomymi i rodziną udawałem, że wszystko jest w porządku. A przecież to trwało naprawdę długo. Zdaję sobie sprawę, że prezes szukał sposobu, by mnie ośmieszyć i zmusić do odejścia, ale nie mogę mieć do nikogo żalu. Przecież mogłem zgodzić się na jego warunki, rozwiązać kontrakt i zakończyć sprawę. Mogę mieć pretensje jedynie o użycie nazwy Klub Kokosa i o mobbing. Tylko o to - powiedział Daniel Kokosiński w rozmowie z Onetem Sport w 2020 roku.
Czym jest Klub Kokosa? To sformułowanie użyte przez Józefa Wojciechowskiego - biznesmena, a także byłego właściciela Polonii Warszawa. Określenie to nie powstało przypadkiem. Utworzone ponad dekadę temu od nazwiska Kokosińskiego zostało przydzielone do zawodników, których uważano za najsłabszych.
Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
"Mamy piłkarza, którego zatrudnił jeszcze Jacek Grembocki. Nazywa się Daniel Kokosiński. Moim zdaniem był to jakiś przekręt. Uważam, że Grembocki ściągnął go do nas, bo miał jakieś zobowiązania wobec kogoś innego. Ten obrońca okazał się bardzo słaby, chcieliśmy z niego zrezygnować, ale on nigdzie nie chce odejść, choć miał oferty. Właśnie wokół tego Kokosińskiego stworzyliśmy klub nieudaczników. Nie chcemy, by psuli Młodą Ekstraklasę, nie chcemy, by zarażali młodych chłopaków indolencją i nieudacznictwem. Ci najsłabsi muszą trenować w Klubie Kokosa" - powiedział w 2010 r. Wojciechowski.
- Wciąż mnie ono dotyka. Staram się odciąć, zapomnieć, a jednak wraca. Przez pierwsze lata po odejściu z Polonii bez problemu mogłem się od tej sprawy uwolnić, zdystansować. Poszedłem do Bałtyku Gdynia, Kotwicy Kołobrzeg, gdzie temat nie pojawiał się w rozmowach ze znajomymi. Byłem od tego daleko. Kiedy zacząłem iść w stronę trenerki, wróciłem do Warszawy, hasło znów zaczęło się pojawiać. Ostatnio nawet częściej - podkreśla były piłkarz.
Kokosiński występował w Polonii Warszawa w latach 2009-2012. Większość czasu spędził poza boiskiem, bo jak uważały władze, był za słaby, aby grać w ekstraklasie. Od składu odsunięto go w styczniu 2010 r. Jak sam przyznał, starał się rozwiązać sprawę z prezesem Wojciechowskim, ale ten nie chciał go słuchać. Trudno też o jakąkolwiek refleksje ze strony byłego działacza Polonii. "Nie wiem, czy dziś nie zrobiłbym tego samego" - mówił w wywiadzie z 2010 roku.
Dlaczego więc Kokosiński nie odszedł z Polonii wcześniej? - Zdałem sobie sprawę, że skoro tyle czasu mnie gnębili, kompromitowali, jeśli tyle wytrzymałem, to w takim momencie się nie ugnę. Odmówiłem dla zasady. Przez te lata straciłem tak dużo, że wiedziałem, że nie jestem już w stanie tego nadrobić. Ostatnie pół roku nie miało znaczenia - argumentował.
Na swoim kontrakcie był w stanie zarobić znacznie więcej, bo nawet pół miliona złotych. W trzecim roku swojego pobytu w Polonii pensja Kokosińskiego wynosiła 20 tys. złotych miesięcznie. Jednak to nie pieniądze były w tamtym czasie dla niego najważniejsze, zapewnia. - Na początku były to zdecydowanie mniejsze pieniądze, teraz czasem juniorzy tyle zarabiają. Część zainwestowałem, mój standard życia na pewno był wyższy. Z tyłu głowy miałem, że coś z tego wszystkiego muszę mieć, bo umowa kiedyś się skończy. Dla mnie te pieniądze to jedyne pocieszenie, ale z pełną świadomością mówię, że one nie były warte tego wszystkiego, co przeżyłem - dodał.
Obecnie Kokosiński prowadzi młodzieżowe drużyny Znicza Pruszków. To klub, w którym zaczynał karierę. - To dla mnie ważne miejsce, wiele tu przeżyłem: poznałem Roberta Lewandowskiego, z którym grałem dwa lata i awansowaliśmy do pierwszej ligi. Kiedy odchodził do Lecha, powiedziałem sobie, że też muszę trafić do ekstraklasy. Dałem sobie rok - zakończył.
Kokosiński do 15. roku życia trenował w Błękitnych Raciąż. W 2000 r. został zawodnikiem Wisły Płock i grał w tym zespole cztery i pół roku. W 2004 r. trafił do zespołu Znicza, a przed sezonem 2009/2010 na życzenie trenera Grembockiego trafił do Polonii. Zagrał łącznie w siedmiu meczach w barwach "Czarnych Koszul", strzelił jednego gola przeciwko AC Juvenes/Dogana z San Marino.