119. minuta, Jacek Kiełb. Ta bramka zdecydowała o awansie do ekstraklasy. Co za symbol

Piłkarze Korony Kielce wracają do ekstraklasy! Kielczanie po kapitalnym widowisku pokonali u siebie po dogrywce 3:2 Chrobrego Głogów. Zwycięską bramkę strzelił w 119. minucie ulubieniec publiczności w Kielcach i legenda klubu - Jacek Kiełb.

Była 110. minuta meczu. Po wrzucie z autu błąd popełnił Konrad Forenc, bramkarz Korony Kielce, goście oddali strzał, ale z linii bramkowej piłkę wybił Kyrylo Petrov i uratował swój zespół przed stratą bramki. Dziewięć minut później, kiedy wszyscy myśleli już, kto będzie strzelał rzuty karne, kibice w Kielcach oszaleli z radości po kapitalnej akcji rezerwowych. Jakub Łukowski, który pojawił się na boisku przed wznowieniem drugiej części dogrywki, pobiegł z piłką prawą stroną, minął obrońcę, podał na czwarty metr do Jacka Kiełba, a ten strzelił bramkę. Gola na wagę awansu (drugiego w sezonie) strzelił ulubieniec publiczności, 34-letni zawodnik, który kilka razy w swojej karierze wracał do Korony, a w tym sezonie grał dopiero od marca, bo wcześniej przez kilka miesięcy leczył poważną kontuzję (zerwał więzadło krzyżowe przednie w prawej nodze). Od razu po trafieniu zdjął koszulkę, dostał żółtą kartkę. Chwilę później na boisko wbiegł tłum widzów i wraz z piłkarzami świętował powrót do ekstraklasy.

Kiełb to specjalista od ważnych bramek. To właśnie on w kwietniu w trzecim swoim meczu w tym sezonie, trafił w doliczonym czasie gry po przepięknej przewrotce, a Korona pokonała u siebie Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1.

Zobacz wideo "Zawieszam rękawice (ale tylko na chwilę) na kołku. Nie będzie przeskakiwania z MMA do boksu"

Fatalne błędy Marcina Szpakowskiego

Wrócmy do meczu. Na takie spotkanie w stolicy świętokrzyskiego czekano od dawna. Po tym, jak Korona Kielce wygrała półfinał z Odrą Opole 3:0 i niespodziewanym odpadnięciu Arki Gdynia z Chrobrym Głogów, wiadomo było, że finałowy pojedynek kielczanie rozegrają przed własną publicznością. Bilety rozchodziły się błyskawicznie. Ostatecznie na trybunach Suzuki Areny było ponad 14 tys. widzów. To dwa razy większa frekwencja niż w hitowym meczu w tym sezonie z Widzewem Łódź. Wtedy było niewiele ponad siedem tys. widzów. Ostatni raz takie tłumy na meczu w Kielcach były w listopadzie 2017 roku, kiedy Korona Kielce podejmowała Legię Warszawa.

Atmosfera na niedzielnym spotkaniu była znakomita. Kibice marzyli, by ich ulubieńcy po dwóch latach przerwy wrócili do ekstraklasy. Fani, podobnie jak w półfinałowym meczu barażowym z Odrą Opole, szybko mieli powody do radości. Wtedy po pięciu minutach, a w niedzielny wieczór po osiemnastu. Z lewej strony dośrodkował Hiszpan Roberto Corral Garcia, a Adam Frączczak z siedmiu metrów strzałem głową zdobył gola. Napastnik Korony Kielce w sezonie zasadniczym trafił tylko cztery razy (stracił jednak trochę spotkań z powodu kontuzji), ale ten gol był jego drugim w barażach.

38. minuta - na trybunach święto, radość, odpalone race, bo kielczanie po dwóch latach przerwy są bliżej powrotu do ekstraklasy. Wtedy jednak rozpoczął się koszmar 20-letniego Marcina Szpakowskiego, młodzieżowca Korony Kielce, który w minutę popełnił dwa fatalne błędy. Najpierw stracił piłkę na linii pola karnego (choć sygnalizował sędziemu, że był faulowany), piłka trafiła do Mikołaja Lebedyńskiego, a ten zwiódł na zamach Petrova i z jedenastu metrów pokonał Forenca.

Gospodarze wznowili grę od środka boiska, piłka trafiła do Szpakowskiego, który atakowany przez dwóch rywali, znów ją stracił. Goście przeprowadzili kontratak, który precyzyjnym strzałem z blisko 20 metrów sfinalizował Michał Rzuchowski.

Błąd Szpakowskiego w meczu Korona - ChrobryBłąd Szpakowskiego w meczu Korona - Chrobry Screen Polsat Sport

Od początku drugiej połowy Korona Kielce dominowała. W ciągu kwadransa miała cztery bardzo dobre okazje, ale brakowało skuteczności. W 63. minucie w polu karnym zbyt wysoko nogą zagrał Michał Ilków-Gołąb i sędzia Paweł Raczkowski po analizie VAR, podyktował rzut karny. Frączczak strzelił w prawy róg bramki, bramkarz Leszczyński wyczuł jego intencje, ale nie odbił piłki i był remis 2:2.

- Adam Frączczak wygrał walkę z nowotworem, wrócił na boisko i strzelił pierwszego gola. Z człowieka szukającego przykładów sportowców, którym się to udało, sam stał się przykładem do łatwego znalezienia. Opowiadał nam o trudnościach, wątpliwościach i radości. Emocjach, które przeplatały się w ostatnich latach - pisał Dawid Szymczak, dziennikarz Sport.pl w październiku 2019 roku.  Frączczak był jednym z bohaterów spotkania, a drugim oczywiście wspomniany na wstępie Jacek Kiełb.

Korona Kielce - Chrobry Głogów 3:2 po dogrywce (2:2, 1:2)

Bramki: Frączczak dwie (18., 64. rzut karny), Kiełb (119.) - Lebedyński (38.), Rzuchowski (39.)

Korona: Forenc - Danek, Malarczyk Ż, Petrov Ż, Corral Ż - Podgórski (105. Łukowski), Szpakowski (46. Sewerzyński), Takac Ż (68. Oliveira), Blanik (68. Kiełb Ż) - Frączczak, Szykauka (81. Zarandia).

Chrobry: Leszczyński - Iłków-Gołąb Ż, Michalec Ż, Bougaidis, Ziemann - Kolenc (78. Machaj), Mandrysz - Bochnak (84. Tupaj), Rzuchowski, Piła Ż - Lebedyński Ż (105. van der Heijden).

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 14129.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.