W 2018 roku Polski Związek Piłki Nożnej wprowadził przepis o obowiązku gry z co najmniej jednym młodzieżowcem. Jest nim piłkarz, który w roku kalendarzowym, w którym następuje zakończenie rozgrywek, kończy maksymalnie 22. rok życia. Od samego początku wiele klubów i działaczy ekstraklasy apelowało o zniesienie tego przepisu, jednak władze pozostały niewzruszone. Aż do niedawna, bo w środowisku coraz więcej mówi się o tym, że przepis może zostać całkowicie zniesiony.
O zniesienie przepisu apelują kluby ekstraklasy. "W klubach ekstraklasy w ostatnim czasie przeprowadzane były ankiety dotyczące, tego czy władze klubów są za przepisem o młodzieżowcu. Według naszych informacji przeciwko zapisowi jest obecnie 80 procent klubów ekstraklasy, choć niemal wszystkie deklarują przy tym, że chcą stawiać na młodych i mieć możliwość korzystania z profitów, które daje Pro Junior System (system nagradzający grę młodymi zawodnikami). Nie chcą jednak, by jednocześnie ustawa w sposób sztuczny narzucała im, że w każdym meczu przez 90 minut na boisku muszą mieć jednego młodzieżowca" – pisał w czwartek na Sport.pl Kacper Sosnowski.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
Głos w tej debacie zabrał na Twitterze właściciel Rakowa Częstochowa, Michał Świerczewski. "Nie wiem, czy jestem wystarczająco długo w piłce. Nie wiem, czy znam wystarczająco dobrze zapach szatni. Nie wiem również, czy w przeciwieństwie do wielu ekspertów, wystarczająco się znam i czy jestem godzien wypowiadać się w tym temacie. Wiem jednak, co myślę o przepisie o młodzieżowcu" – zaczął swój wpis.
Następnie wprost napisał, co sądzi o tej sprawie. "Przepis na poziomie ekstraklasy wyrządza dużo więcej szkody niż korzyści. Kto na nim korzysta? Na pewno nie kilkudziesięciu młodych piłkarzy, którzy praktycznie nie grają, a muszą być w kadrach jako uzupełnienie. Na pewno nie służą również tym graczom pieniądze, które są niewspółmierne do ich umiejętności i powodują w większości przypadków zepsucie" – pisze Świerczewski. W ten sposób powtórzył pojawiające się argumenty przeciwników przepisu. Wśród nich są m.in.: sztuczność przepisu, brak kierowania się naturalną drogą rozwoju młodego gracza, gra nie za poziom sportowy, tylko metrykę, pompowanie rynkowych cen i kontraktów młodzieżowców.
"Na tym poziomie na boisku powinni występować najlepsi, a nie uprzywilejowani nierozsądnymi przepisami. To wbrew idei rywalizacji i sportu. Musimy postanowić, czy chcemy, aby nasze drużyny walczyły w europejskich pucharach, adekwatnie do możliwości prawie czterdziestomilionowego kraju. A może jednak powinniśmy 'promować' zawodników grup menadżerskich, którym w ostatnim roku, jako kluby zapłaciliśmy ponad 40 milionów złotych? Kto najbardziej broni tego przepisu? Wiadomo… Do tego kilku zaprzyjaźnionych dziennikarzy i tak mydlone są oczy kibicom" – dodał Świerczewski.
"Zastanawiałem się, czy to napisać, i czy wdawać się w spór z kilkoma osobami. Jako kibic chciałbym jednak aby nasza piłka się rozwijała, a najlepsze kluby były nastawione przede wszystkim na rywalizowanie w europejskich pucharach i dostarczanie emocji, a nie tylko na zarabianie pieniędzy" – takimi słowami zakończył swój wpis.
Głosowanie nad uchwałą w sprawie zniesienia przepisu o młodzieżowcu miało odbyć się w poniedziałek. Miało, ale nie wiadomo, czy się odbędzie. PZPN jest podzielony w tej sprawie i niewykluczone, że prezes Cezary Kulesza zostawi ten temat w spokoju. To oznaczałoby zostawienie wszystkiego po staremu.