"Pseudopiłkarze. Lepszych w "Telezakupach" bym złowił". Andrzej Iwan miażdży Wisłę Kraków

- 75 procent obecnej kadry piłkarzy musi zostać wyczyszczona. Lepszych piłkarzy od tych naściąganych, to ja przed telewizorem, w "Telezakupach" bym złowi - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Andrzej Iwan, były piłkarz Wisły Kraków.

Wisła Kraków jest już jedną nogą w Fortuna 1. Lidze. Drużyna prowadzona przez Jerzego Brzęczka ma jeszcze teoretyczne szanse na utrzymanie, ale żeby te stały się realne, "Biała Gwiazda" musi wygrać dwa ostatnie mecze. A w 2022 roku wygrała tylko raz. Dodatkowo Wisła musi liczyć na potknięcie rywali. O scenariuszach, które dadzą Wiśle utrzymanie pisaliśmy TUTAJ>>

Zobacz wideo Wisła nad przepaścią. Brzęczek: Jakbym nie był optymistą, to musiałbym zrezygnować z pracy

Andrzej Iwan ostro o piłkarzach Wisły. "Beznadziejna polityka transferowa"

W utrzymanie Wisły w ekstraklasie nie wierzy już Andrzej Iwan. Były zawodnik krakowskiej drużyny i reprezentant Polski nie zostawił suchej nitki na kadrze zespołu Jerzego Brzęczka. - Po pierwsze Wisła musiałaby mieć piłkarzy prezentujących jakiś poziom [żeby się utrzymać]. A takich nie posiada przez beznadziejną politykę transferową i sprowadzenie jakichś koszmarków, pseudopiłkarzy. Oglądanie się na kogoś nic nie pomoże, bo Wisła goni, a nie ucieka – powiedział Iwan w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl

Oberwało się zwłaszcza jednemu zawodnikowi – Enisowi Fazlagiciowi. 21-letni Macedończyk był najdroższym piłkarzem Wisły od wielu lat. Według doniesień medialnych "Biała Gwiazda" zapłaciła za niego około 500 tysięcy euro. Na razie Fazlagić nie prezentuje jednak niczego szczególnego i nie pomaga zespołowi, który walczy o życie. Tego transferu Iwan nie potrafi zrozumieć.

- 75 procent obecnej kadry piłkarzy musi zostać wyczyszczona. Na czele z takimi niewypałami, jak Enis Fazlagić. Za niego zapłacono, a raczej wywalono do sedesu 500 tysięcy euro. Ludzie, przecież wystarczyłoby go raz obejrzeć. Gdyby ktoś raz rzucił okiem, nigdy by go nie zatrudnił. Nie mówiąc o płaceniu. Z całym szacunkiem wobec Arka Głowackiego i absolutnie niczego mu nie ujmując, ale dziś, choć jest chłopakiem po czterdziestce zdecydowanie lepiej dałby radę od Fazlagicia. A już na pewno ja byłbym spokojniejszy o Wisłę, z takim zawodnikiem w składzie, jak „Głowa". Tak, jak drepcze i podaje Fazlagić, czyli wzdłuż i wszerz to od biedy i ja dałbym radę. By było straszniej, podpisano z nim umowę do 2026 – grzmi Iwan. Po czym dodaje: - Polityka transferowa za czasu trenera Adriana Guli była jakąś tragedią. Najgorsze, że ktoś mu zawierzył i na cokolwiek pozwolił. A teraz za jego wybryki przyjdzie jej słono zapłacić.

Latem oczy Wisły były zwrócone na rynek czeski i słowacki. Po przyjściu do klubu Adriana Guli do zespołu dołączyli piłkarze czescy, słowaccy, lub występujący w tych ligach. Wystarczy wymienić Jana Klimenta, Michala Skvarkę, Mateja Hanouska i Aschrafa El Mahdiouiego. Dwaj pierwsi rozczarowali i za kadencji Jerzego Brzęczka stracili miejsce w składzie. Hanousek nadal jest piłkarzem wyjściowej jedenastki, a El Mahdioui odszedł z zespołu zimą.

Taką właśnie politykę skrytykował Iwan. Przy okazji dostało się byłemu już dyrektorowi sportowemu Wisły, Tomaszowi Pasiecznemu. - Przecież ten człowiek również stał za transferami za kadencji Adriana Guli. Lepszych piłkarzy od tych naściąganych, to ja przed telewizorem, w "Telezakupach" bym złowił. Uparli się na kompletnie przebrany rynek czesko–słowacki. Nie wiem, co to za akcja była z tym kierunkiem. W każdym razie podejrzana. Owszem, kiedyś to był towar "prima sort", a dziś z sortowni. Lepiej byłoby spróbować z Hiszpanami z tamtejszych niższych lig. Wiele klubów na tym dobrze wyszło. Wisła zresztą też, jak swego czasu na Jesusie Imazie. A tu ponabierano zawodników, których po sezonie nikt za darmo nie zechce. Nie mówię już o odzyskaniu pieniędzy – twierdzi Iwan.

Dodajmy, że Pasieczny objął stanowisko dyrektora sportowego niedługo po tym, jak Adrian Gula został trenerem Wisły. Letnie okienko było jego pierwszym, jednak trudno powiedzieć, jak duży wpływ miał na ówczesne transfery.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.