Legia Warszawa może stracić Josue, swoją największą gwiazdę

Bartłomiej Kubiak
Legia Warszawa po sezonie może stracić największą gwiazdę. Według naszych informacji Josue nosi się z zamiarem odejścia. A pyta o niego... Hapoel Beer Szewa, czyli klub, z którego latem trafił na Łazienkowską.

Oferta z Izraela jest o tyle zaskakująca, że chodzi właśnie o Hapoel Beer Szewa. Klub, który latem żegnał Josue bez żalu i z dużą ulgą. A przynajmniej taki był wtedy przekaz w izraelskich mediach, że portugalski pomocnik przynosił Hapoelowi więcej szkody niż pożytku. Szczególnie poza boiskiem, bo największym problemem Josue miał być jego wybuchowy charakter.

Zobacz wideo Marek Papszun powrócił do tematu Legii. "To była moja decyzja"

Gdy latem Josue odchodził z Hapoelu, kilku jego kolegów miało stwierdzić, że w końcu będą mieć najlepszą atmosferę ze wszystkich zespołów. Z Portugalczykiem było to niemożliwe. "Zawodnicy Hapoelu byli przerażeni. Josue po każdym ich błędzie na boisku od razu krzyczał. Nie da się opisać, co działo się w szatni. To nie było normalna atmosfera do pracy. Piłkarze potrzebują spokoju i pewności siebie. Nikt z nas nie chciałby pracować z kimś, do kogo strach się odezwać, bo może się sfrustrować i wywołać kolejną awanturę" - pisał w czerwcu Yossi Ghibli, dziennikarz "Sport5".

Hapoel pytał o Josue już zimą

Z naszych informacji wynika jednak, że Josue w Hapoelu nie narobił sobie samych wrogów, bo klub - a przede wszystkim Elyaniv Barda, czyli trener i dyrektor sportowy w jednym - chętnie widziałby go teraz z powrotem. Zresztą Barda pytał o Josue już zimą. A sam piłkarz też nie wyklucza transferu. Tym bardziej że w styczniu do Hapoelu trafił jego przyjaciel - Andre Martins, który wcześniej też odegrał dużą rolę w jego przyjściu do Legii.

Zainteresowany Josue ma być nie tylko Hapoel, ale też inne kluby z Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Z kierunków, które są przede wszystkim atrakcyjniejsze finansowo. I dla piłkarza, który we wrześniu skończy 32 lata i jest już bliżej niż dalej końca kariery. I dla samej Legii, bo dla niej to też może być ostatni moment, by zarobić na Portugalczyku, którego kontrakt wygasa w czerwcu 2023 roku.

To zainteresowanie Josue nie dziwi, bo przy całej mizernej postawie legionistów w tym sezonie akurat on wybija się ponad przeciętność. I to wyraźnie. Szczególnie teraz - wiosną, u Aleksandara Vukovicia, czyli trzeciego trenera, z którym Josue przez niespełna rok pracował przy Łazienkowskiej. I z którym też złapał bardzo dobry kontakt, o czym zresztą sam wspominał niedawno w rozmowie z Canal+, gdzie chwalił serbskiego szkoleniowca i zwracał uwagę, że charakterologicznie są do siebie bardzo podobni.

Być może, bo Vuković przy Łazienkowskiej wielokrotnie pokazywał swój bałkański temperament i charakter. Choć niekoniecznie w tym sezonie, kiedy przy bocznej linii był zdecydowanie bardziej powściągliwy niż w poprzednich latach. Zresztą to samo można powiedzieć o Josue, bo sami latem pisaliśmy, że Legia postawiła na piłkarza-bombę, który pięknie trafi do bramki, ale też prędzej trafi rywala łokciem. A potem wybuchnie w szatni.

Najpierw była czerwona kartka, później asysty i bramki

Zaczęło się zgodnie z planem, bo od wybuchu złości i czerwonej kartki w lipcowym meczu z Radomiakiem (1:3). Ale kończy się zupełnie inaczej, bo teraz są to przede wszystkim wybuchy radości po zdobytych bramkach i zaliczonych asystach. Tę zmianę widać szczególnie wiosną. W tym roku Josue u Vukovicia opuścił tylko jedno spotkanie - z Wartą (0:1), kiedy pauzował za czwartą żółtą kartkę. Poza tym grał w każdym meczu. I w większości od deski do deski, bo z 1350 minut rozegrał 1321. Schodził z boiska zazwyczaj w samej końcówce - m.in. z Wisłą (2:1) czy Śląskiem (1:0) - kiedy Legia pilnowała wyników. Albo nieco wcześniej, kiedy była już pewna wygranych, jak z Zagłębiem (3:1) czy Bruk-Betem (4:1). We wszystkich tych spotkaniach Josue wcześniej dawał bramki i asysty.

- Jeśli zimą przepracuje cały okres przygotowawczy, Legia będzie miała z niego dużo większy pożytek - przepowiadał już we wrześniu Czesław Michniewicz. To się sprawdziło, bo Josue wiosną długo w pojedynkę prowadził zespół do wygranych. To w dużej mierze dzięki niemu Legia po wielu tygodniach wygrzebała się ze strefy spadkowej. Josue był najważniejszym i najlepszym piłkarzem drużyny Vukovicia. Takim, który wynik meczu potrafi odmienić jednym genialnym zagraniem.

W tej chwili dorobek Josue to trzy bramki i aż 16 asyst. Pewnie go jeszcze poprawi, bo Vuković otwarcie zapowiedział, że mimo już pewnego utrzymania w kończących sezon meczach z Jagiellonią i Cracovią zamierza stawiać na najlepszych. A lepszego w tej drużynie nie ma. Więc jeśli ktoś latem ma wzbudzać zainteresowanie innych klubów to właśnie Josue.

Więcej o: