Lech Poznań w pół godziny sprzedał 2 tys. biletów. Włączajcie telewizory

Dawid Szymczak
Włączajcie telewizory, może jeszcze zdążycie zakochać się w ekstraklasie. Lepszej okazji może już nie być. To sezon pasjonującej walki o mistrzostwo, desperackiej walki o utrzymanie i mnóstwa historyjek, które dodają kolorytu. Chwalimy cudze, a swojego często nawet nie dostrzegamy.

Zachodzimy w głowę, jak to się stało, że tak nisko upadło Galatasaray Stambuł, a to u nas Legia Warszawa, hegemon ostatnich lat, zimowała w strefie spadkowej. Zachwalamy Nagelsmannów z Bundesligi, a pod nosem - w Poznaniu - mamy młodego i zdolnego Dawida Szulczka, który wyciągnął Wartę z dna do środka tabeli. Ekscytuje nas wyścig po mistrzostwo Anglii, ale w Polsce pod względem emocji wcale nie jest gorzej, bo Lech Poznań ściga się z Rakowem Częstochowa w tempie dalekim od ślamazarnego - lider średnio zdobywa 2,12 pkt na mecz, a wicelider w tym roku jeszcze nie przegrał i kilka dni temu cieszył się z Pucharu Polski. 

Zobacz wideo Wisła nad przepaścią. Brzęczek: Jakbym nie był optymistą, to musiałbym zrezygnować z pracy

Za chwilę ten Lech w pokojowej atmosferze zagra derbowy mecz z Wartą. To światowy ewenement, że dwa najważniejsze kluby w mieście żyją w zgodzie i mają wielu wspólnych kibiców. I jest jeszcze walcząca o utrzymanie Wisła Kraków, uznana marka z mnóstwem fanów, którą trudno nawet porównać do jakiegoś zagranicznego klubu, bo nie zdarzyło się, by właściciel-wybitny reprezentant i wciąż czynny piłkarz z kontuzją, zatrudniał w klubie swojego wujka-byłego selekcjonera. Gdyby do Krakowa wpadł Netflix i opowiedział za granicą o Wiśle ostatnich lat, wyszedłby hit. Ekstraklasa to w tym sezonie liga ciekawych historii i emocji na górze oraz dole tabeli. 

Logiczny sezon ekstraklasy. Kto buduje bez głowy, ten drży

Załatwmy to od razu - poziom nie jest znacząco wyższy niż w poprzednich latach i nie ubyło meczów, od których oglądania krwawią oczy. Koneserzy chcący cmokać nad technicznym kunsztem wirtuozów niech lepiej włączą telewizory w środku tygodnia, gdy zabawi ich Real Madryt, Manchester City czy Liverpool. Ale bez demonizowania - w towarzystwie Lecha, Rakowa, Pogoni Szczecin czy Lechii Gdańsk też można miło spędzić czas. Latem zweryfikują ich europejskie puchary, ale na razie, na swoim podwórku, wyglądają nieźle. 

Wbrew łatce ten sezon ekstraklasy jest całkiem logiczny. Na podium są zespoły rozsądnie zarządzane, zbudowane na solidnych fundamentach, które z roku na rok robią postępy. Marek Papszun w Częstochowie i Kosta Runjaić w Szczecinie budowali swoje drużyny od lat. Ich szefowie nie panikowali, przetrwali gorsze chwile i dlatego w tym sezonie tak często mieli powody do radości. Zwolennicy porządku w piłce powinni być zatem usatysfakcjonowani. 

Tym bardziej że Maciej Skorża, który prowadzi Lecha od kwietnia poprzedniego roku, też jest obecnie jednym z najdłużej pracujących trenerów w lidze. I w tym sezonie jego Lech właściwie jako jedyny zaprzecza tezie, że w polskiej piłce pójście na skróty - Lech musiał zdecydować się na taką drogę ze względu na oczekiwania kibiców i stulecie istnienia - może doprowadzić do celu. Mistrzostwo ma bowiem na wyciągnięcie ręki, choć finał Pucharu Polski pokazał, że to Raków jest dzisiaj lepszą drużyną. Ma nieco słabszych piłkarzy, ale lepiej dopasowanych do potrzeb i wizji trenera. I tu akurat Lechowi nie udało się oszukać czasu. Na Stadionie Narodowym widać było, która drużyna dociera się od lat, a która w ostatnich miesiącach przeszła udaną, ale jednak rewolucję.

Generalnie - kto w ekstraklasie buduje bez głowy, ten drży. Legia dopiero co wygrzebała się z tarapatów, a wstydzić się będzie jeszcze długo. Aż 17 porażkami zapłaciła za działania swojego właściciela, który wciąż mówiąc o wieloletniej perspektywie, zmieniał zdanie z dnia na dzień. Z ligi spadnie najpewniej Górnik Łęczna, który awansował niegotowy, żeby w ogóle w niej grać. Za wcześnie na salony przyszedł, to i szybko się z nimi pożegna. O utrzymanie walczą jeszcze bałaganiarze: Wisła Kraków, Śląsk Wrocław, Zagłębie Lubin czy Stal Mielec, czyli kluby, w których przy wyborach trenera chodzi się od ściany do ściany, nie dba o kontrakty piłkarzy i jakość kadry. Wisła sprowadziła w tym sezonie 20 piłkarzy, Stal ma 22, którym latem wygasa kontrakt, a Zagłębie od Dariusza Żurawia przeszło do Piotra Stokowca, choć różnic między nimi jest znacznie więcej niż podobieństw. Nie ma przypadku w tym, że akurat te zespoły są tak nisko. 

Lech Poznań w pół godziny sprzedał 2 tys. biletów. Ekstraklasa może się podobać

Ale do ekstraklasy przyciągają przede wszystkim emocje na górze tabeli. Kto nie lubi zwrotów akcji na ostatniej prostej? Lech przegrywa w finale Pucharu Polski z Rakowem, z którym walczy również o mistrzostwo. I gdy wydaje się, że do przewagi w bezpośrednich meczach zespół Papszuna dołożył jeszcze przewagę psychologiczną, to już w następnej kolejce ligowej traci dwa punkty z zaprzyjaźnioną z Lechem Cracovią, a ten Lech - wbrew opinii o słabej głowie - w końcówce wyszarpuje zwycięstwo z Piastem Gliwice i na dwie kolejki przed końcem wysuwa się na prowadzenie.

Ale tylko ktoś, kto nie śledził Lecha w ostatnich latach, może uznać, że teraz ma już prostą drogę do mistrzostwa. Zmieniające się nastroje kibiców "Kolejorza" najlepiej pokazuje liczba biletów na ostatni mecz sezonu sprzedanych między golem Jakuba Kamińskiego na 1:0 z Piastem a gwizdkiem na przerwę. W pół godziny Lech sprzedał 2 tys. wejściówek. Kibice, którzy po finale Pucharu Polski stracili wiarę w mistrzostwo, nagle zapragnęli być na ostatnim meczu sezonu z Zagłębiem, bo uwierzyli, że ich klub może wtedy podnieść trofeum. Ten emocjonalny rollercoaster potrwa jeszcze dwa tygodnie. 

A i tradycjonaliści, szukający w ekstraklasie absurdów, dostali ostatnio prezent od Radomiaka Radom, który zwolnił najlepszego w historii trenera, w trakcie najlepszego w historii sezonu. Dariusza Banasika zastąpił Mariuszem Lewandowskim, który w pierwszym meczu przegrał 1:6 i zaczął narzekać, że przejął zespół źle przygotowany. Swoją drogą, romantyczna historia o beniaminku, który wbrew infrastrukturalnym brakom osiąga bardzo dobry wynik, to już w ekstraklasie coroczna tradycja. Była Warta z przeciekającym dachem, jest Radomiak bez porządnego treningowego boiska.

Ale żarty na bok. W tym sezonie ekstraklasa jest ligą, w której niemal każdy coś dla siebie znajdzie. Siadajcie w fotelach, tak dobry sezon może się szybko nie powtórzyć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.